środa, 4 września 2019

Idziemy do przedszkola! - skoki na główkę, pole minowe i tajemnica czerwonej bluzy.



Całkiem zwyczajny poranek przed wyjściem do przedszkola.


- Nie chcę bluzy! - krzyczy zapłakany Robert.
- Synku, trzeba założyć bluzę, bo jest zimno - tłumaczę.
- Nie trzeba! 

Spokój, tylko spokój może nas uratować. Staram się dotrzeć do przyczyny problemu.

- Nie chcesz tej bluzy, wolisz inną? - próbuję.
- Nie chcę inną! - Robert tak rozpaczliwie ucieka przed zagrożeniem w postaci bluzy, że mało sobie karku nie skręci, skacząc na główkę.

Kiedy już myślę, że będę musiała złamać jego imponujący dwuletni upór z tak błahego powodu, jak troska o jego zdrowie, moje dziecko postanawia rzucić mi koło ratunkowe:

- Nie chcę niebieskiej bluzy!
- O! - chwytam się jak poręczy. - A jaką bluzę chcesz?

Kto nigdy niechcący nie wpakował się na minę, ten chyba nie miał w domu dwulatka...

- Czerwoną!

Czerwoną, czerwoną... Gdzie była czerwona bluza? Wolałabym nie przekopywać teraz wszystkich szaf, ale to może być mniej czasochłonne zajęcie niż przekonywanie Roberta do niebieskiej bluzy...

- Jeśli nie znajdę czerwonej, to pójdziesz w tej, którą masz na sobie - lojalnie uprzedzam.

"Na sobie" to określenie trochę na wyrost, bo tylko jedna rączka jest w rękawie, ale nie mam za bardzo czasu na precyzyjne budowanie zdań. Szukam nieszczęsnej czerwonej bluzy. 

No i nie znalazłam, schowała się gdzieś. Mam za to dwie inne niebieskie. Robert chyba docenił moje starania, bo nagle słyszę:

- Chcę inną niebieską!

Czuję się uratowana. Po kolei pokazuję Robertowi niebieskie bluzy. Żadna go nie przekonuje. Mały paluszek wskazuje na jakiś niebieski kształt w szafie, ale to nie bluza, tylko zimowa kurtka. Bez przesady, mamy wrzesień. Po chwili ustalamy, że nie chodzi o kurtkę, tylko o to, że mam odłożyć niebieską bluzę o tam, do szafy. Oboje mamy dziś drobny problem z precyzją wypowiedzi.

- Kochanie, więcej niebieskich bluz nie mam. Musisz wybrać jedną z tych trzech.

Wybiera. Zakładam mu ją w rytm melodii śpiewanej przez chór anielski w mojej głowie. 
Potem zakładamy buty. Przesuwam lekko stertę wyjętych z szafy ubrań, by móc wygodnie usiąść. Czerwona bluza leży dosłownie na wierzchu, pierwsza z brzegu.

Śmieję się cicho i chowam ją, by przypadkiem Robert jej nie zauważył.

10 komentarzy:

  1. Czasem ubrania same się przed nami chowają, ile razy ja szukałam ulubionej koszulki, by mieć dobry dzień. Ważne, że udało się młodego przekonać :) Miłego piątku.

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas jest zasada, że wybieram 2 bluzy i z nich wybór należy do Młodego. Nie chciałoby mi się szukać i wywalać wszystkiego dla Jego kaprysu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie Robert trochę zaskoczył tą akcją, wcześniej było mu na ogół wszystko jedno, co zakładał :)

      Usuń
  3. Kto tego nie zna? Na szczęście moje dziecko jeszcze nie jest wybrebne w kwestii ubrań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój właśnie niedawno zaczął zwracać na to uwagę, przypuszczam, że to może być wpływ przedszkola.

      Usuń
  4. Nasz ma rok i 8miesiecy i czasami jak sobie coś uwidzi... ostatnio nie było mowy żeby wyjść z domu bez sandalow! A na dworze 8 stopni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko! :) U nas jest czasem odwrotnie, upiera się przy kurtce, gdy jest ciepło.

      Usuń
  5. w takich sytuacjach tylko spokój może nas uratować. Mój starszy syn jak miał około 2 lat nienawidził czerwonego (dendronego jak wtedy mówił). W ubraniu jeśli była chociaż czerwona nitka to nie było szansy, żeby to założył. Kiedyś moja mama kupiła mu kurtkę, która miała czerwone guziki i musiała wszystkie odciąć i doszyć inne;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to u nas wręcz przeciwnie, Robert uwielbia czerwony. Ale w pełni rozumiem sytuację :)

      Usuń