czwartek, 26 września 2019

Moje dziecko powiedziało, moje dziecko zrobiło #2



Uwielbiam rozmawiać z Robertem. Zachwyca mnie to, jak łatwo już mogę się z nim dogadać, coś ustalić, a czasem też się pokłócić. Nieraz czuję też, co prawda, że jego niewyczerpalne pokłady energii lada chwila wyprowadzą mnie z równowagi. Z drugiej strony jednak świadomość, że kiedy zadam Robertowi pytanie, to on mi odpowie, w wielu sytuacjach niesamowicie ułatwia mi życie. O takiego syna walczyłam! Uwielbiam także wszystkie zabawne sytuacje, do których nieraz dochodzi, gdy Robert mówi.

Rozmowa przez telefon.


Robert bierze do ręki telefon-zabawkę. Zresztą, gdyby nie miał takiej zabawki, pewnie udawałby, że rozmawia za pomocą klocka albo autka. Jego fascynacja rozmowami telefonicznymi trochę mnie zadziwia, bo ja sama raczej rzadko do kogoś dzwonię, mąż też nieczęsto. Czasem myślę, że Robert zapamiętał rozmowy telefoniczne jako ważny element życia jeszcze... sprzed porodu, wówczas w ciąży pracowałam w firmie, w której często gdzieś dzwoniłam.

Nieważne, w każdym razie Robert bierze do ręki telefon-zabawkę i nagle słyszymy, jak się kłóci, naprawdę ostro kłóci z wyimaginowanym rozmówcą:

NIE RO-ZU-MIESZ? Czemu dzwonisz do mnie do pracy? Wychodzę O DWU-NA-STEJ! Czemu do mnie dzwonisz, kiedy jestem z dziećmi?

W jego ustach brzmi to naprawdę niesamowicie! W takich chwilach dociera do nas, jak bardzo uważnie dzieci obserwują dorosłych. Czasem trzeba się nieźle pilnować, żeby nie powiedzieć czegoś, co Robert może powtórzyć w najmniej oczekiwanym momencie.

Nie wiem, która z Cioć wychodziła o dwunastej, ale szanuję, że nie chciała rozmawiać przez telefon, gdy była zajęta pracą z dziećmi :)

Ja kochany!


Tak, dzieci nasiąkają jak gąbka tym, co do nich mówimy. Robert szybko nauczył się, że jest kochany. Wiem, wiem, że zgodnie z nowoczesnymi metodami wychowania powinnam raczej chwalić go za poszczególne dobre uczynki, np. :

Cieszę się, że tak ładnie posprzątałeś po sobie.

albo:

Dziękuję Ci, że mi pomogłeś.

Tak też mówię, oczywiście. Ale te słowa miłości po prostu same cisną mi się na usta. Robert nauczył się zatem, że kiedy mi pomaga, czy w sprzątaniu, czy poda mi coś, co leży daleko, czy zaopiekuje się braciszkiem - wtedy jest kochany. I sam tak o sobie mówi. Uroczo to brzmi, np. wtedy, gdy wieszamy razem pranie, a Robert przy każdej jednej skarpetce, którą mi podaje, komunikuje głośno: 

- Ja kochany! :)

Mama, idź!


Dwa lata i dziewięć miesięcy to już jest ten wiek, kiedy niestety trzeba czasem powiedzieć rodzicielce w delikatnych słowach, żeby się odpierwiastkowała. Robert stara się być przy tym bardzo konstruktywny i od razu znajduje mi zajęcie. Cóż, myślę, że tego też nauczył się od nas ;)

Idź spać! - usłyszałam raz. Melduję, że polecenie wykonałam z radością, choć nie do końca na serio :)

Idź sikać! - padło innym razem. Cóż, tego nie wykonałam, ale niezmiernie doceniam kreatywność. A dziś usłyszałam:

Idź na bajkę!

Och, synu, z przyjemnością obejrzę sobie jakąś bajkę, kiedy już odrobię się z pracą... 

Ktoś płacze!


Wydaje mi się, że mogę powiedzieć o Robercie, że jest troskliwy. Wnioskuję to po tym, jak odnosi się do brata, a często również do swoich zabawek. Nieraz bawi się w najlepsze, po czym niespodziewanie stwierdza, że jego ulubiony pluszowy miś płacze. Bierze go wtedy na ręce, przytula, głaszcze, całuje, czasem mówi coś w stylu "Jestem tu". Bardzo podobnie pociesza braciszka, gdy mu coś dolega.

Braciszek mnie bije!


Ale nie zawsze jest między nimi tak różowo! Wiecie, to są takie trudne dla rodzica sytuacje, gdy pasowałoby zareagować z pełną powagą, a dosłownie skręcasz się ze śmiechu.

Robert oburzony, w oskarżycielskiej pozie, wyprostowanym paluszkiem wskazuje na braciszka i informuje rodziców:

Braciszek mnie bije!

W tym samym momencie Michał - no, jak to niemowlak, przebiera łapkami, człapu, człapu, ciap, ciap, szeroki uśmiech na pyzatej buźce, zero agresywnych intencji w stosunku do brata, pewnie w ogóle zero intencji, po prostu brat stał w tym miejscu, w którym on akurat przebierał łapkami.

Próbujemy zachować powagę i przerywamy bójkę ;)

Masz pranie!


W relacjach między Robertem a Michałem bardzo często przewija się motyw dzielenia się zabawkami. Robert jest trochę takim typowym dwulatkiem, dla którego wszystko jest "moje", każdego dnia musi się jednak mierzyć z sytuacją, że w domu jest jeszcze jedno dziecko i ono też chce się czymś bawić. 

Autko jest moje, i Tomek (pociąg) jest mój, i buczak (niebieska ciężarówka) jest mój, i wóz strażacki też jest mój - oznajmia tonem nieznoszącym sprzeciwu.

No dobrze, to wszystko jest twoje, to co w takim razie jest braciszka? - pytam.

Lewek! - odpowiada Robert po chwili namysłu.

No, powiem Wam, że to jest coś. To jest gest. Lewek to ukochana zabawka Roberta, którą dostał od cioci na pierwsze urodziny, fantastyczna rzecz, która jeździ, gra i świeci. Podzielenie się lewkiem z braciszkiem naprawdę warto docenić, nawet jeśli autko, Tomek, buczak i wóz strażacki nadal należą do Roberta.

Czasem bywa trudniej. Kiedy mój kochany starszak bawił się konikiem, a mały bardzo się tym konikiem interesował, ciężko było znaleźć Robertowi zabawkę, którą mógłby się z nim bez żalu podzielić. Z braku lepszych pomysłów, wskazał na pracującą właśnie pralkę:

Nie dam ci konika! Masz pranie!

Kochamy się.


Ale nie ulega wątpliwości, że wszyscy się bardzo kochamy, te małe łobuzy też.

- Robert kocha! - zapewnia radośnie nasz starszy synek.
- My też bardzo kochamy Roberta - odpowiadam, wzruszona.
- I kochamy też Michała - dodaje mąż.
- Bo śpi! - uzupełnia Robert z całą swoją logiką dwulatka.

Cóż... Sama nieraz stwierdzałam, że kiedy moje dzieci śpią, kocham je odrobinę bardziej ;)

14 komentarzy:

  1. To niesamowite, jak dzieci szybko wszystko łapią od rodziców i jak szybko zaczynają pojmować i dobierać słowa do sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zanim sama zostałam mamą obserwowałam dzieciaczki i zawsze uważałam, że są niesamowicie kreatywne ( chociażby w swoich zabawach z wyimaginowanymi przyjaciółmi) i szczere, aż do bólu. Od dzieci można się naprawdę wiele nauczyć. Teraz, gdy od 3 miesięcy mam córeczkę, widzę jaką jest gąbką!Tak, dzieci chłoną i do bardziej niż jesteśmy w stanie to zauważyć. Wyczuwają emocje, ton głosu. Nieraz się złapałam na tym, że gdy wieczorami płakałam, po chwili spoglądałam na córcię, a ona mi się przyglądała(nie wiem jak długo) i po chwili sama zaczynała płakać. Całkiem tak, jakby pomimo swojego wieku, już czuła, że jesteśmy tylko my, we dwie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieci rozumieją więcej niż nam się wydaje... Pozdrawiam serdecznie Ciebie i córeczkę :*

      Usuń
  3. Świetnie, że zbralas w jednym miejscu tyle wspomnień. To piękna pamiątka na lata 🤩

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzieci niesamowicie wszystko łapią :) Ogólnie jest to bardzo fajnie, ale czasami trzeba uważać co się mówi :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rodzice to wzór dla naszych pociech. Czasem warto pamiętać, że w życiu Nie zawsze jest kolorowo i pokazać to naszym dzieciom jak niektórzy mają gorzej. Uczą się i w życiu będzie im ciut łatwiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, chętnie przemyślę to, o czym piszesz. Na pewno to prawda, że jesteśmy dla dzieci wzorem, choćbyśmy nawet tego czasem nie chcieli :)

      Usuń
  6. Kurcze, a już nawet nie pamiętam, jak to jest rozmawiać z takim maluchem! Dzieci rosną w ekspresowym tempie! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Między innymi dlatego spisuję te jego teksty, żeby po latach do nich wracać :)

      Usuń
  7. Dzieci są niesamowite, a ich teksty czasami powalają na ziemię. też sobie zapisuję sporo rozmówek z moimi chłopakami.

    OdpowiedzUsuń