Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wyzwanie międzykulturowe. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wyzwanie międzykulturowe. Pokaż wszystkie posty

piątek, 31 sierpnia 2018

Wyzwanie międzykulturowe - Złote jabłka Hesperyd.


Kiedy dowiedziałam się, że tematem następnego wyzwania międzykulturowego będzie starożytna Grecja, moją pierwszą myślą było - o, w szkole na plastyce robiłam greckie kolumny z plasteliny! Dorycka i jońska wyszły mi fantastycznie, koryncka podobno nieco gorzej, choć ja tam byłam z niej bardzo zadowolona. Druga myśl - mitologia grecka! Miliony inspiracji! I zaraz potem trzecia myśl - Musierowicz! Te wszystkie desery inspirowane mitologią oraz postaciami literackimi, tak smakowicie opisywane w jej książkach! Na pewno znajdę tam jakąś podpowiedź :)

Mój dzisiejszy wpis jest więc w jakimś sensie podwójnie międzykulturowy, bo nawiązuje nie tylko do kultury starożytnej Grecji, ale także do polskiej literatury młodzieżowej drugiej połowy XX wieku. O mojej słabości do książek Małgorzaty Musierowicz dobrze wiecie, jeśli śledzicie ten blog, bo pisałam tu o nich nie raznie dwa razy. Oprócz powieści dla dorastających dziewcząt, autorka ta napisała dwie gawędy kulinarne: "Łasuch literacki" z przepisami na potrawy przyrządzane przez bohaterów Jeżycjady, a także istna perełka, czyli "Całuski pani Darling" - zawierająca przepisy na potrawy przyrządzane przez najróżniejsze postaci literackie, takie jak choćby Huckleberry Finn, Mama Muminka czy Pollyanna. W tym imponującym zbiorze nie brakuje też przepisów na przysmaki inspirowane mitologią oraz kulturą grecką.

Bardzo mnie kusiło, żeby upiec np. Ciasteczka bogini Demeter z płatkami owsianymi albo makowo-miodowe, lekko korzenne Ciasteczka "Hypnos", a już największą ochotę miałam na pikantne cebulowe Ciastka Ksantypy! Byłaby to wspaniała odmiana po tych wszystkich słodkich wypiekach, prawda? Wzięłam jednak pod uwagę, że przygotowane przeze mnie rękodzieło ma być nie tylko pyszne, ale też powinnam nadać mu wyjątkowy wygląd. Dlatego idealnym wyborem okazały się Złote jabłka Hesperyd, czyli deser wymyślony przez panią Borejko, mamę czterech dorodnych Borejkówien, bohaterek wspomnianej Jeżycjady. Deser ten został podany m.in. na weselu Idy opisanym w tomie "Pulpecja".

Jest to bardzo prosty wypiek, jeśli jednak zależy nam na tym, by prezentował się idealnie, trzeba przygotować go wyjątkowo starannie, uważając na kilka pułapek.



Ciasto:
250 g mąki krupczatki
120 g masła
6 łyżeczek cukru
2-3 łyżki zimnej wody

Z podanych składników należy zagnieść kruche ciasto, po czym uzyskaną gładką kulę schować do lodówki. Oryginalny przepis głosi, że trzeba je tam chłodzić przez dwie godziny. Ja nie wytrzymałam tak długo, ale też nie byłam w pełni zadowolona z uzyskanego ciasta - może faktycznie dłuższy czas chłodzenia zapewniłby mi lepszy efekt?

Do środka:
4 średniej wielkości jabłka (z własnego ogródka!)
masło
miód
cynamon
8 migdałów

Przydadzą nam się jeszcze:
goździki.

Nie byłabym sobą, gdybym nie zrobiła przy okazji małego researchu: co właściwie jedzą ci Grecy? Dowiedziałam się, że najczęściej dodają do deserów miód, a także migdały, w wielu przepisach znalazłam cynamon. To wszystko bardzo pasowało mi do moich jabłek. Żałowałam, że konfitura z dyni, którą miałam w lodówce, zdążyła się niestety zepsuć - również pasowałaby do tego przepisu. Okazuje się, że Grecy także lubią słodko-korzenną konfiturę z dyni. Jeśli będę kiedyś jeszcze piekła jabłka w kruchym cieście, na pewno postaram się wcześniej przygotować konfiturę z dyni.

Jabłka należy obrać, przekroić na pół i starannie wykroić gniazda nasienne. Do powstałego otworu wkładamy: trochę masła, trochę miodu (nie muszę podawać Wam, ile to jest trochę - uwierzcie mi, będziecie wiedzieć, ile tam się tego zmieści!), posypujemy dość obficie cynamonem i na koniec umieszczamy migdał - będzie wyglądał tam wspaniale, jak duża pestka :)

Wyjęte z lodówki ciasto rozwałkowujemy na stolnicy, następnie owijamy w nie polówki jabłek. Ilość ciasta podana w przepisie wystarczy właśnie na cztery jabłka (osiem połówek). Jeśli wiecie, że będziecie potrzebować ich więcej, od razu pomnóżcie odpowiednio ilość składników.

Przyznam, że nieczęsto widuje się mnie z wałkiem. Jak się tak dobrze zastanowię, to mógł być pierwszy raz, kiedy w ogóle wałkowałam kruche ciasto. Efekt był mało zachwycający - wydawało mi się, że ciasta jest o wiele za mało na zawinięcie połówek jabłek. Zamiast owinąć każdą połówkę jednym kawałkiem ciasta, odrywałam mniejsze kawałki i sklejałam je ze sobą. Ten zabieg najwyraźniej przesądził o tym, że większość jabłek Hesperyd rozkleiła się w trakcie pieczenia. Mimo to śmiem twierdzić, że nie wyglądały źle - wyglądały trochę tak, jakbym je przekroiła i czymś przełożyła.

Ale wróćmy do momentu, kiedy jabłka leżą jeszcze na stole zawinięte w ciasto, a piekarnik nagrzewa się do temperatury 200 stopni. Ze skrawków ciasta formujemy listki, wykańczamy je za pomocą noża albo foremki, jeśli takową mamy, umieszczamy po listku na każdym jabłku i przytwierdzamy każdy listek za pomocą goździka.

Pieczemy ok. 30 minut.

Jabłka są sycące i przepyszne :) Następnym razem muszę zrobić ich więcej!


Zapraszam przy okazji do odwiedzenia bloga Moni, pomysłodawczyni wyzwania międzykulturowego: Kolory Życia.

czwartek, 28 czerwca 2018

Wyzwanie międzykulturowe - egipskie piramidki.



Po raz drugi biorę udział w wyzwaniu międzykulturowym organizowanym przez Monię z bloga Kolory Życia :) Uwielbiam piec, choć nieczęsto mam okazję. Zadanie polegające na pieczeniu smakołyków nawiązujących kształtem (a w moim wykonaniu również smakiem) do kultury danego regionu, to zadanie wprost idealne dla mnie!

Tak jak poprzednio, zaczęłam od starannego wyszukiwania - jakie słodycze są najpopularniejsze w Egipcie? Internet mnie nie zawiódł, znalazłam mnóstwo przepisów na słynną baklawę, najróżniejsze desery na bazie ciasta filo, apetycznie wyglądającą bazbusę z kaszy manny... Najczęstszym wynikiem był jednak egipski tort orzechowy. Po wczytaniu się w przepis z łatwością rozpoznałam, że jest to ciasto orzechowe podobne do tego, które już nieraz robiłam.

Ciężko mi było zweryfikować, na ile ten egipski z nazwy tort ma rzeczywiście coś wspólnego z tradycyjną kuchnią egipską. Na wszelki wypadek postanowiłam nieco zmodyfikować przepis i oprócz mielonych orzechów dodać do ciasta wiórki kokosowe. Ponoć egipscy cukiernicy dodają je niemal do wszystkiego :)

Do dzieła!


Ciasto:
6 bialek
6 łyżek drobnego cukru
1,5 łyżki mąki
ok. 60 g mielonych orzechów (ja użyłam włoskich)
ok. 60 g wiórek kokosowych

Dekoracja:
śmietana 
cukier
karmel z 200 g cukru

Białka ubijamy na sztywną pianę, po chwili wsypujemy cukier i ubijamy dalej. Następnie powoli dodajemy przesianą mąkę, orzechy i wiórki kokosowe. Mieszamy - już nie miksujemy.
Gotową masę wylewamy na blachę. Ponieważ będziemy układać z ciasta piramidki, nie zależy nam na tym, żeby było bardzo wyrośnięte, natomiast przyda nam się jak największa powierzchnia do pokrojenia. Dlatego użyłam największej prostokątnej blachy, jaką miałam do dyspozycji.

Ciasto pieczemy w temperaturze ok. 170 stopni. Sprawdzamy patyczkiem, czy się upiekło.

Gotowe kroimy na kwadraty - duże, mniejsze i najmniejsze. Układamy kwadraty jeden na drugim tak, by tworzyły piramidki.

Robimy karmel: 200 g cukru podgrzewamy na patelni na bardzo małym ogniu. Nie mieszamy - no, ja pod koniec troszeczkę pomieszałam, bo cukier zaczął się roztapiać tylko miejscami :) Kiedy cały cukier się roztopi, przelewamy go na płaską blachę wyłożoną papierem do pieczenia, delikatnie posmarowanym olejem. Rozsmarowujemy karmel i czekamy, aż zastygnie.
Muszę przyznać, że do robienia karmelu podchodzę zawsze z dużą obawą, odkąd raz zupełnie spaliłam cukier, bo trzymałam go na ogniu odrobinę za długo. Moje obawy okazały się jednak niepotrzebne. Wystarczy zdjąć karmel z ognia od razu, jak tylko cukier się rozpuści - nic nie ma prawa się przypalić :) Pamiętaj, nie dotykaj go ręką ani broń Boże, nie próbuj, dopóki nie ostygnie - to jest naprawdę gorące! Kiedy wystygnie i stwardnieje, pokrusz karmel wałkiem na niezbyt małe kawałki. Wygląda jak bursztyn :) i smakuje wybornie, wbrew pozorom nie jest bardzo słodki, na pewno mniej słodki niż sklepowe karmelki :)

Pokruszony karmel wymieszaj z ubitą z cukrem śmietaną. Powstanie piękna, złocista masa z chrupiącymi drobinkami :) Niedużą ilością masy przełóż piramidki, żeby połączyć kwadraty ze sobą. Reszty użyj do dekoracji.

Gotowe piramidki wyglądają trochę jak zamki z piasku :) Smakują wspaniale - orzechowo-kokosowe ciasto idealnie komponuje się z karmelowo-śmietankową masą :) Z tego, co czytałam, Egipcjanie uwielbiają bardzo słodkie desery. Ten nie jest aż tak strasznie słodki, ale to dobrze - można zjeść go więcej :)


wtorek, 30 stycznia 2018

Wyzwanie międzykulturowe - Smak Raju, czyli mezopotamskie ciasteczka.



Biorę udział w wyzwaniu dla osób zajmujących się rękodziełem, choć mam dwie lewe ręce i absolutny brak talentu w tym zakresie. Zdeklarowałam się, że upiekę ciasteczka, choć nie mam w domu piekarnika. Jeśli ktoś się jeszcze zastanawiał, czy na pewno jestem rozsądną osobą, to chyba już zna odpowiedź ;)

Wyzwanie międzykulturowe organizuje moja przyjaciółka Monia na swoim blogu Kolory Życia. Jeśli zajmujecie się rękodziełem, bardzo polecam Wam ten blog, jak i udział w wyzwaniu międzykulturowym. Będzie to dla Was okazja, żeby spróbować czegoś nowego, a może i przy okazji dowiecie się czegoś na temat dawnych, niekoniecznie Wam znanych kultur.

"Wiem, że rękodzieła nie robisz. Ale wiem też, że pieczesz pyszne ciasteczka", napisała mi Monia, kiedy rozważałam wzięcie udziału w wyzwaniu. To mnie przekonało. Okazja, żeby upiec coś pysznego, a przy okazji poszerzyć swoje horyzonty i mieć gotowy fajny wpis na bloga - takiej okazji się po prostu nie marnuje!

Mezopotamia. 


Kraina leżąca w dorzeczu rzek Eufrat i Tygrys, czyli tam, gdzie według Biblii znajdował się Raj. Rozwijało się tam wiele kultur, o niektórych z nich pamięta się do dziś, inne są praktycznie zapomniane. O kulturze Sumerów i Babilonii pewnie słyszeliście :)

Wiedziałam, że moje ciasteczka na pewno będą okrągłe - w końcu to tam wynaleziono koło :) W sztuce Mezopotamii często pojawiał się motyw słońca lub gwiazdy (znaki te oznaczały Boga, niebo, dzień, światło), postanowiłam więc umieścić na ciasteczkach własnie te motywy. Oczywiście, na miarę moich skromnych możliwości.

Zależało mi również na tym, żeby moje ciasteczka nie tylko poprzez swój wygląd, ale także poprzez smak nawiązywały do kultury Mezopotamii. Poszukałam informacji na temat różnych przysmaków, jakimi zajadano się w tamtych stronach. Dlatego też do wykończenia moich ciasteczek zdecydowałam się użyć daktyli oraz pasty sezamowej.

Do (ręko)dzieła!


Ciasto:
500 g mąki
250 g masła
3 żółtka
150 g cukru
proszek do pieczenia

Dekoracja:
200 g daktyli
ok. 50 g pasty sezamowej
łyżeczka cynamonu
4 łyżki mąki

Z podanych składników zagniatamy kruche ciasto, następnie chłodzimy je w lodówce co najmniej pół godziny. Będzie idealnie, jeśli uda się Wam je rozwałkować i wykroić kółka za pomocą szklanki :) Ale możecie też formować z ciasta kulki i rozpłaszczyć je, a następnie za pomocą szklanki skorygować kształt! Technika dowolna, liczy się efekt. 
Chyba domyślacie się, którą opcję ja wybrałam...

W czasie, kiedy ciasto się chłodzi, możecie przygotować masę. Daktyle należy drobno posiekać (warto je wcześniej namoczyć!), połączyć z pastą sezamową i cynamonem, wymieszać wszystko, aż powstanie w miarę gładka masa. W zależności od upodobań smakowych możesz dodać cukru, ale pamiętaj, że daktyle same w sobie są bardzo słodkie! Kiedy przygotujesz masę, wstaw ją do lodówki. Przed upieczeniem ciasteczek postaraj się ulepić z masy dekoracje, którymi ozdobisz ciasteczka.

Okrągłe ciasteczka należy najpierw podpiec, a następnie wyjąć z piekarnika i ułożyć na nich dekoracje. Potem piecz jeszcze przez ok. 20 minut. 

Ciasteczka są pyszne, pięknie pachną i naprawdę przenoszą wprost do starożytnego Raju! Na szczęście nie są zakazanym owocem :)