Kiedy dowiedziałam się, że tematem następnego wyzwania międzykulturowego będzie starożytna Grecja, moją pierwszą myślą było - o, w szkole na plastyce robiłam greckie kolumny z plasteliny! Dorycka i jońska wyszły mi fantastycznie, koryncka podobno nieco gorzej, choć ja tam byłam z niej bardzo zadowolona. Druga myśl - mitologia grecka! Miliony inspiracji! I zaraz potem trzecia myśl - Musierowicz! Te wszystkie desery inspirowane mitologią oraz postaciami literackimi, tak smakowicie opisywane w jej książkach! Na pewno znajdę tam jakąś podpowiedź :)
Mój dzisiejszy wpis jest więc w jakimś sensie podwójnie międzykulturowy, bo nawiązuje nie tylko do kultury starożytnej Grecji, ale także do polskiej literatury młodzieżowej drugiej połowy XX wieku. O mojej słabości do książek Małgorzaty Musierowicz dobrze wiecie, jeśli śledzicie ten blog, bo pisałam tu o nich nie raz i nie dwa razy. Oprócz powieści dla dorastających dziewcząt, autorka ta napisała dwie gawędy kulinarne: "Łasuch literacki" z przepisami na potrawy przyrządzane przez bohaterów Jeżycjady, a także istna perełka, czyli "Całuski pani Darling" - zawierająca przepisy na potrawy przyrządzane przez najróżniejsze postaci literackie, takie jak choćby Huckleberry Finn, Mama Muminka czy Pollyanna. W tym imponującym zbiorze nie brakuje też przepisów na przysmaki inspirowane mitologią oraz kulturą grecką.
Bardzo mnie kusiło, żeby upiec np. Ciasteczka bogini Demeter z płatkami owsianymi albo makowo-miodowe, lekko korzenne Ciasteczka "Hypnos", a już największą ochotę miałam na pikantne cebulowe Ciastka Ksantypy! Byłaby to wspaniała odmiana po tych wszystkich słodkich wypiekach, prawda? Wzięłam jednak pod uwagę, że przygotowane przeze mnie rękodzieło ma być nie tylko pyszne, ale też powinnam nadać mu wyjątkowy wygląd. Dlatego idealnym wyborem okazały się Złote jabłka Hesperyd, czyli deser wymyślony przez panią Borejko, mamę czterech dorodnych Borejkówien, bohaterek wspomnianej Jeżycjady. Deser ten został podany m.in. na weselu Idy opisanym w tomie "Pulpecja".
Jest to bardzo prosty wypiek, jeśli jednak zależy nam na tym, by prezentował się idealnie, trzeba przygotować go wyjątkowo starannie, uważając na kilka pułapek.
Ciasto:
250 g mąki krupczatki
120 g masła
6 łyżeczek cukru
2-3 łyżki zimnej wody
Z podanych składników należy zagnieść kruche ciasto, po czym uzyskaną gładką kulę schować do lodówki. Oryginalny przepis głosi, że trzeba je tam chłodzić przez dwie godziny. Ja nie wytrzymałam tak długo, ale też nie byłam w pełni zadowolona z uzyskanego ciasta - może faktycznie dłuższy czas chłodzenia zapewniłby mi lepszy efekt?
Do środka:
4 średniej wielkości jabłka (z własnego ogródka!)
masło
miód
cynamon
8 migdałów
Przydadzą nam się jeszcze:
goździki.
Nie byłabym sobą, gdybym nie zrobiła przy okazji małego researchu: co właściwie jedzą ci Grecy? Dowiedziałam się, że najczęściej dodają do deserów miód, a także migdały, w wielu przepisach znalazłam cynamon. To wszystko bardzo pasowało mi do moich jabłek. Żałowałam, że konfitura z dyni, którą miałam w lodówce, zdążyła się niestety zepsuć - również pasowałaby do tego przepisu. Okazuje się, że Grecy także lubią słodko-korzenną konfiturę z dyni. Jeśli będę kiedyś jeszcze piekła jabłka w kruchym cieście, na pewno postaram się wcześniej przygotować konfiturę z dyni.
Jabłka należy obrać, przekroić na pół i starannie wykroić gniazda nasienne. Do powstałego otworu wkładamy: trochę masła, trochę miodu (nie muszę podawać Wam, ile to jest trochę - uwierzcie mi, będziecie wiedzieć, ile tam się tego zmieści!), posypujemy dość obficie cynamonem i na koniec umieszczamy migdał - będzie wyglądał tam wspaniale, jak duża pestka :)
Wyjęte z lodówki ciasto rozwałkowujemy na stolnicy, następnie owijamy w nie polówki jabłek. Ilość ciasta podana w przepisie wystarczy właśnie na cztery jabłka (osiem połówek). Jeśli wiecie, że będziecie potrzebować ich więcej, od razu pomnóżcie odpowiednio ilość składników.
Przyznam, że nieczęsto widuje się mnie z wałkiem. Jak się tak dobrze zastanowię, to mógł być pierwszy raz, kiedy w ogóle wałkowałam kruche ciasto. Efekt był mało zachwycający - wydawało mi się, że ciasta jest o wiele za mało na zawinięcie połówek jabłek. Zamiast owinąć każdą połówkę jednym kawałkiem ciasta, odrywałam mniejsze kawałki i sklejałam je ze sobą. Ten zabieg najwyraźniej przesądził o tym, że większość jabłek Hesperyd rozkleiła się w trakcie pieczenia. Mimo to śmiem twierdzić, że nie wyglądały źle - wyglądały trochę tak, jakbym je przekroiła i czymś przełożyła.
Ale wróćmy do momentu, kiedy jabłka leżą jeszcze na stole zawinięte w ciasto, a piekarnik nagrzewa się do temperatury 200 stopni. Ze skrawków ciasta formujemy listki, wykańczamy je za pomocą noża albo foremki, jeśli takową mamy, umieszczamy po listku na każdym jabłku i przytwierdzamy każdy listek za pomocą goździka.
Pieczemy ok. 30 minut.
Jabłka są sycące i przepyszne :) Następnym razem muszę zrobić ich więcej!
Zapraszam przy okazji do odwiedzenia bloga Moni, pomysłodawczyni wyzwania międzykulturowego: Kolory Życia.