poniedziałek, 2 października 2017

Dlaczego matka i katoliczka popiera Czarny Protest?


Niemal rok temu zaśmiałam się nie do końca wesoło, gdy mijający mnie na ulicy zupełnie obcy człowiek nazwał mnie morderczynią dzieci. Szłam przez centrum Krakowa w bardzo widocznej, zaawansowanej ciąży, szłam ramię w ramię z setkami kobiet i mężczyzn, którzy podobnie jak ja pragnęli zaprotestować przeciwko projektowi ustawy Ordo Iuris. 

Od tego czasu nieraz musiałam odpowiadać na pytanie, co ja tam robiłam i w ogóle jak to możliwe, że matka, która czuje pod sercem ruchy swojego maleństwa, że osoba wierząca i praktykująca, że ktoś taki jak ja popiera prawo do aborcji. Pozwólcie, że odpowiem i teraz.

Jestem przeciwna aborcji.


Jestem bardzo przeciwna aborcji.
Uważam, że aborcja jest złem.
Nigdy w życiu bym jej sobie nie zrobiła.
Nawet jeśli byłabym w ciąży w wyniku gwałtu. Nawet jeśli moje dziecko miałoby urodzić się chore (ale żywe). Jeśli usłyszałabym, że ciąża stanowi zagrożenie mojego życia, ale moje dziecko ma szanse przeżyć i żyć długo, podjęłabym ryzyko donoszenia ciąży i urodzenia dziecka. 

Wiem o tym dlatego, że...

TAKI JEST MÓJ WYBÓR.


Tak mi podpowiada moje sumienie, wśród takich wartości dorastałam i jestem im wierna. Taką jestem osobą. To przekonanie i te poglądy nie wynikają z faktu, że ktoś mnie do czegoś zmusza, że boję się jakichś konsekwencji prawnych.

Nie ma takiego heroizmu, takiego właściwego wyboru, takiego dobrego postępowania, które wynikałoby z przymusu i ze strachu przed karą. Postąpić dobrze możesz tylko wtedy, gdy masz wybór. 

Prawo powinno być świeckie, choćby dlatego, że nie wszyscy w tym pięknym kraju jesteśmy katolikami. Jeśli nimi jesteśmy, to prawdopodobnie i tak aborcja nie będzie dla nas opcją do rozważenia. Jeśli ktoś nie jest katolikiem, jakim prawem grupa osób wierzących w to, w co on/ona nie wierzy, ma im narzucać, że muszą się poświęcać i ryzykować zdrowiem w imię wyznawanych przez tę grupę wartości?

Kiedy zaczyna się życie.


Mój synek był dla mnie życiem, dzieckiem, upragnionym cudem od pierwszego dnia mojej ciąży. Rozumiecie, od pierwszego. Noc poprzedzającą pojawienie się tego mikroskopijnego życia w moim ciele uważamy z jego tatą za jedną z najważniejszych nocy w naszej historii. Rano obudziłam się i policzyłam, że jeśli się uda, to termin porodu przypadnie na Andrzejki. 

Nie zmienia to faktu, że w szóstym tygodniu mojej ciąży to maleńkie życie wisiało na włosku. Moja ciąża była zagrożona. Miałam silne plamienie. Gdybym nie wiedziała już wtedy, że jestem w ciąży, uznałabym zapewne to plamienie za spóźniony okres. Poroniłabym, nawet nie wiedząc, że moje marzenie o ciąży zdążyło się spełnić.

W czasie, kiedy ja leżałam w łóżku z zagrożoną ciążą i modliłam się, żeby tam w środku jeszcze było kogo ratować, grupa mężczyzn przekonanych o słuszności swoich poglądów prawdopodobnie już konstruowała projekt ustawy, zgodnie z którą kobiety, które poroniły, są z miejsca podejrzane o spowodowanie śmierci swojego dziecka.

Wystarczyłoby, żebym raz zbiegła ze schodów...

Znam kobiety, które poroniły.


Znam ich sporo, bo poronienie to nie jest niestety rzadkość. Widziałam, jakim ciosem jest poronienie dla kobiety i właściwie dla całej rodziny. Potrafię sobie wyobrazić moją przyjaciółkę, bliską mi jak siostrę, przesłuchiwaną, czy nie zrobiła czegoś, co spowodowało to poronienie. Potrafię sobie wyobrazić jej męża, przesłuchiwanego, czy nie przyczynił się do tego w jakiś sposób.

Potrafię sobie sporo wyobrazić. I dlatego będę jutro ubrana na czarno i jeśli się uda, będę uczestniczyć w Czarnym Marszu razem z moim malutkim synkiem, którego jednak nie zamordowałam, choć nieznajomy pan mnie o to podejrzewał. Potrafię sobie wyobrazić kobiety inne niż ja, inaczej myślące, z innym podejściem do życia, zdrowia, ciąży, wiary, kobiety, od których oczekuje się jednak, że tak jak ja w sytuacji trudnej i kryzysowej będą gotowe donosić ciążę.

Potrafię sobie wyobrazić kobietę wyglądającą identycznie jak ja rok temu, w zaawansowanej ciąży, z pięknym ciążowym brzuchem, ale z ciężko upośledzonym dzieckiem w środku, z dzieckiem bez szans na przeżycie. Kobietę, której nie pozwolono dokonać aborcji, zmuszoną do noszenia przez dziewięć miesięcy dziecka, które nie przeżyje.

Potrafię wyobrazić sobie kobiety wykrwawiające się po "aborcji" przeprowadzonej przez byle oszusta, który uzna całkowity zakaz aborcji w Polsce za szansę na rozwinięcie swojej kariery w aborcyjnym podziemiu. Czy naprawdę ktoś wierzy w to, że jeśli aborcja będzie zakazana, to kobiety przestaną usuwać ciążę? Nie przestaną, i właśnie to jest straszne. Nie zrobi tego lekarz, zrobi to ktoś inny, w warunkach niekoniecznie bezpiecznych dla zdrowia i życia kobiety.

Myślę, że ujęłam w tym tekście wszystko, co chciałam ująć. Jeśli czegoś zabrakło, z chęcią odpowiem na Wasze pytania w dyskusji. 

Na zakończenie chciałam Was odesłać do najbardziej poruszającego tekstu, który przeczytałam rok temu na temat tego właśnie projektu ustawy. Jeśli ja zapomniałam o czymś napisać, to Królowa Matka z pewnością ujęła to wszystko w swoim tekście:

Jutro w Krakowie kolejny Czarny Marsz. Mam nadzieję, że się na nim spotkamy! :)


27 komentarzy:

  1. Najważniejszy w tym wszystkim jest szacunek do ludzi i do ich wyborów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to. Ja wybrałabym to, co bym wybrała. Nie oczekuję, że wszyscy wybraliby tak samo.

      Usuń
  2. Szanuje Twoje poglądy i to, że prawo powinno być świeckie. Ale co z prawem do życia tego maleńkiego człowieka, który nie może o nie zawalczyć. Wiadomo, że w przypadku zagrożenia życia matki trzeba dokonać wyboru i wy powinna być wolność dla kobiety. Ale w pozostałych przypadkach jej wolność ogranicza wolność człowieka który jest w niej... nawet jeśli nie ma wykształconych jeszcze wszystkich organów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za ten komentarz, cieszę się, że się pojawił. Choć używasz argumentu, przy którym ja po prostu z zasady kończę dyskusję, bo wiem, że tu porozumienia po prostu nie będzie. Ty powiesz: człowieczek, życie, a ktoś inny powie: zarodek. I uzna za szaleństwo, że można w ogóle myśleć o zarodku jako o człowieku.
      Nauka nie daje tu jednoznacznej odpowiedzi, religia wbrew pozorom też jej nie daje. Tutaj każdy ma swój własny pogląd i decyduje według własnego sumienia. I chodzi też o to, żeby pogląd jednostki będącej u władzy nie stawał się przymusem dla osób, które tego poglądu nie podzielają.

      Kompromis aborcyjny pozwala na legalną aborcję w trzech przypadkach: zagrożenia życia matki, nieodwracalnych uszkodzeń płodu oraz, gdy ciąża jest wynikiem gwałtu. Dwa pierwsze nie pozostawiają chyba wątpliwości. Ja sama dość długo uważałam, że jestem przeciwna prawu do usunięcia ciąży będącej wynikiem gwałtu, "no bo ja sama bym na jej miejscu nie usunęła". Po czym dotarło do mnie, że ja NIE JESTEM na jej miejscu. Nie miałabym prawa narzucać mojej decyzji innej kobiecie, a może dziewczynce, bo przecież były i głośne przypadki ciąży u młodziutkich nastolatek. Jeśli kobieta, która nie planowała uprawiać seksu i zachodzić w ciążę, staje w obliczu faktu, że ma urodzić dziecko gwałciciela, moim zdaniem powinna mieć prawo legalnie i w bezpiecznych warunkach usunąć tę ciążę. Co wcale nie znaczy, że musi z tego prawa skorzystać. Niech to będzie jej wybór, nie kolejna rzecz, do której zostanie zmuszona.

      Usuń
  3. Bardzo ważną kwestię poruszyłaś. Czytało się z przyjemnością. Dobrze, że masz swoje stanowisko w tej sprawie i je tak obszernie wyjaśniasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Czasem obszerne wyjaśnienia są potrzebne, zwłaszcza wtedy, gdy stanowisko jest nietypowe.
      Uczciwość nakazuje mi dodać, że w zeszłym roku kilka spraw zmusiło mnie do przemyśleń i moje stanowisko nie jest już takie jednoznaczne. Chodzi m.in. o prawo, które uchwalono w stanie Nowy Jork. Zaczęłam się obawiać, że to działa na zasadzie "dasz palec, to będą chcieli wziąć całą rękę"...
      Chciałabym, żeby kompromis aborcyjny, o jakim pisałam we wcześniejszym komentarzu, po prostu przetrwał na niezmienionych zasadach.

      Usuń
  4. No cóż, minęło sporo czasu od momentu gdy były Czarne Marsze w naszym kraju. Dzisiaj niestety mieliśmy kolejny, a jutro albo pojutrze wróci temat pod obrady Sejmu... A teraz nawet trudno protestować, gdy brak możliwości organizowania zgromadzeń... Oby ten temat szybko został zapomniany przez naszych parlamentarzystów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że wrócili do niego właśnie dlatego, że nie ma możliwości organizowania protestów.

      Usuń
  5. Rocznie około 1000 dzieci w Polsce jest zabijanych bo ma podejrzenie choroby,z gwałtu takich dzieci koło 0.U zapłodnionej komórki nie robi się pomiarów USG tylko w 11-13 tygodniu ciąży.Tak do przemyśleniam na ile wiarygodne są te badania skoro rozrzut wagi na usg dochodzi niekiedy do kilograma(końcówka ciąży). Życie zaczyna się od poczęcia i trwa do naturalnej śmierci ,to jest nauka KK.Przy okazji KK nie narzuca obowiązku wychowania dzieci.I teraz powracając do chorego dziecka, dlaczego to urodzone ratuje się za wszelką cenę(chore na SMA),a to w brzuchu zabija?Wiem ,że dużo kobiet kieruje się współczuciem dla innych kobiet,a są grupy ludzi którzy to piękne uczucie, chcą wykorzystać do rozszerzenia cywilizacji śmierci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twój komentarz. Szkoda, że nie wiem, kim jesteś, bo zdecydowałeś/zdecydowałaś się zamieścić komentarz anonimowo.
      Piszesz: nauka KK, a ja czytam: okrucieństwo. Wybacz, ale to moja pierwsza myśl, gdy czytam o tym, że KK nie narzuca obowiązku wychowania dzieci. Czyli urodzić trzeba koniecznie, nawet za cenę własnego zdrowia, a potem już wszystko jedno, co się z dzieckiem stanie? I ratowanie dziecka, które czuje, myśli i żyje, ma być dziwne? Nie mogę zrozumieć takiej argumentacji.
      Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny, tak czy inaczej.

      Usuń
  6. Dziękuję za odpowiedź.Oczywiście to cudownie,że ratujemy chore dzieci,całe tysiące ludzi w Polsce ratują chore dzieci,ale te które się urodziły.Jeśli chodzi o okrucieństwo to najłatwiej zabić i już problem jest praktycznie rozwiązany.Mniejszym okrucieństwem jest zabicie dziecka czy oddanie go do okna życia lub zostawienie w szpitalu?.Kwestie zdrowotne matki to 25 osób w 2018 i jeden czyn zabroniony w tymże roku i 1050 właśnie choroby i wady rozwoju u dziecka.Może najpierw przydałaby się akcja ratujmy dzieci ,bo tych zabijanych jest 42 razy więcej niż tam gdzie życie kobiety jest zagrożone przez ciążę.Nauka KK nie musi się podobać ,nieraz byłam wściekła na naukę KK.To nie nauka ma się do naszych uczuć ,wyobrażeń przypasować tylko my do niej.Może warto przemodlić niektóre kwestie i poczytać encykliki.Pozdrawiam serdecznie Zosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za odpowiedź. Widzę, że czyta Pani uważnie moje komentarze. Mam nadzieję, że z podobną uwagą przeczytała Pani mój tekst, w którym napisałam wyraźnie, że jestem przeciwna aborcji. Nie uważam natomiast, że mam prawo narzucać ten pogląd innym kobietom, które nie wyznają mojej religii.

      Usuń
  7. Oczywiście ,że go przeczytałam z uwagą.Kiedyś na lekcji religii uczono czegoś takiego jak grzechy cudze np.pochwalać czyś grzech.Po co wspierać coś czego sama nie pochwalam i jest przeciwne temu w co wierzę?To komu daję wsparcie moim głosem?Sama występuję przeciwko sobie.Jak ktoś będzie w ciąży z bliskich to nie mam prawa mu nic narzucać ,niech zabije swoje dziecko,nie mój biznes.Oczywiście sytuacja ,która panią spotkała bardzo przykra,mam nadzieję ,że argumenty, które nieudolnie próbuję przedstawić jakoś lekko zmienią kierunek myślenia.Może mieć Pani jakiś niesmak po tym przykrym zdarzeniu.Jednak walka toczy się o życie ludzkie i nie są to lekkie tematy. Czasami mam wrażenie ,że jakby ktoś miał wejść w kupę to z grzeczności żeby drugiego nie urazić lepiej nic nie mówić i się nie wtrącać w cudze życia.Ale to widocznie taka epoka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że rozumiem Pani argumenty. Nie popieram aborcji i nie pochwalam, gdy ktoś ją robi. Po prostu nie uważam, że takie rzeczy powinno regulować świeckie prawo. Tu nie chodzi o grzeczność ani o jakieś moje doświadczenia.
      Tak jak pisałam w jednym z komentarzy wyżej, podstawowym dylematem jest tutaj: kiedy zaczyna się życie. Ale na to pytanie nikt nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Nie daje go medycyna, nauka, tak naprawdę Kościół również nie.

      Usuń
  8. Dylematu nie ma-życie zaczyna się w chwili poczęcia.Taką naukę podaje KK.Nie wiem ile już razy słyszałam w KK od poczęcia do naturalnej śmierci.W chwili poczęcia zostaje zapisany cały zamysł na kierunek rozwoju istoty,to zamysł Boga i prawo naturalne jednocześnie.Czy ktoś słyszał o aborcji wśród zwierząt?Świeckie prawo ma chronić najsłabszych i pokrzywdzonych ,do takich zaliczają się małe chore,niekiedy śmiertelnie chore dzieci.Na zachodzie zabijać można dziecko z przyczyn bardzo różnych i o zgrozo bardzo duże dzieci.I takie pytanie skoro ja jestem katoliczką to nie zabiję swojego dziecka,a sąsiadka już nie jest katoliczką ,to ona może zabić dziecko i mam jej otworzyć swoim głosem furtę do tej możliwości?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porównanie do zwierząt nie jest zbyt fortunne - w świecie zwierząt zdarza się zabijanie młodych, zjadanie młodych, rzucanie młodymi w przeciwnika podczas ucieczki, porzucanie młodych... I owszem, słabe i chore osobniki są zabijane.

      Usuń
  9. Dlatego napisałam o aborcji,a nie o młodych.Jakiś przykład wygryzania z brzucha młodych?Szczerze ,to liczyłam troszeczkę na rozwinięcie odpowiedzi na pytania, które zadałam.Szczególnie,że nawet jeżeli nie uzyskam od Pani odpowiedzi na te pytania,to może inni przeczytają to co napisałam.Odpowiedzialność pani przed Bogiem będzie większa niż kogoś, kto bloga nie pisze(większa grupa ludzi).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O którym pytaniu Pani mówi?
      Oczywiście, dobrze, że Pani napisała to wszystko. Ma Pani prawo do wyrażania swoich poglądów, tak jak i ja.
      I to właśnie robię. Nie namawiam nikogo, nie przekonuję, piszę, jak to wygląda z mojego punktu widzenia.

      Usuń
  10. I takie pytanie skoro ja jestem katoliczką to nie zabiję swojego dziecka,a sąsiadka już nie jest katoliczką ,to ona może zabić dziecko i mam jej otworzyć swoim głosem furtę do tej możliwości?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, to pytanie.
      Jeśli zakładamy, że zna Pani swoją sąsiadkę na tyle dobrze, by wiedzieć, że jest we wczesnej ciąży i zamierza ją przerwać, i co więcej, zna Pani powody tej decyzji - a kobiety wcale nie chwalą się chętnie takimi sprawami, więc Wasza znajomość musi być naprawdę bliska i pełna zaufania. W takim razie może Pani zrobić wszystko, by przekonać ją do zmiany zdania. Rozmawiać z nią, tłumaczyć, powiedzieć jej to wszystko, co mi tu Pani napisała. To będzie o wiele lepsze i przede wszystkim skuteczniejsze rozwiązanie niż zakaz prawny!
      Sądzi Pani, że sąsiadka zdeterminowana, by dokonać aborcji, wycofa się z tej decyzji z powodu ustawy? NIE. Pojedzie za granicę albo skorzysta z "podziemnego" lekarza, co może kosztować życie zarówno ją, jak i oczywiście płód. Jeśli chce Pani pomóc, to rozmową, modlitwą i realnym wsparciem (również PO urodzeniu dziecka), a nie kartą do głosowania.

      Usuń
  11. Pani głos nie jest oficjalnym stanowiskiem KK,jest rażąco sprzeczny z jego nauką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja kiedyś twierdziłam, że wypowiadam się oficjalnie w imieniu KK?
      Mam wrażenie, że zaczyna Pani brakować argumentów. Szanuję jednak wytrwałość w dyskusji.

      Usuń
  12. Znam swojego sąsiada,planuje zabójstwo,ale nie chwali się tym wszystkim,tylko dzięki temu ,że mnie darzy zaufaniem wyznał mi to.Ale ja go będę przekonywać,żeby się zastanowił,będę prosić ,namawiać do zmiany zdania,będę stawać na głowie i pomodlę się za niego.Ale on i tak zrobi swoje, bo nie ma kary za morderstwo,bo prawo tego nie zakazuje.Na szczęście dla tych co się narodzili jest kara za morderstwo,na nieszczęście dla nienarodzonych nie ma takiego prawa
    Czy ja kiedyś twierdziłam, że wypowiadam się oficjalnie w imieniu KK?Nazywanie siebie katoliczką w tytule, chyba do czegoś zobowiązuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, jestem katoliczką. Na pewno zobowiązuje mnie to do wielu rzeczy, wyrażanie oficjalnych stanowisk z pewnością do nich nie należy.

      Usuń
  13. Nie wiem czy Pani wie ,ale już nie jest katoliczką.Jest Pani poza Kościołem.Kościół podaje,że życie zaczyna się w chwili poczęcia,z prawdami wyłożonymi przez KK się nie dyskutuje.Albo je przyjmuję,albo jestem poza KK,nie ma własnej interpretacji wiary KK,mogą być co najwyżej trudności w jej stosowaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Pani/Pana komentarz. Szkoda, że został dodany jako anonim, bo chciałabym wiedzieć, z kim rozmawiam.
      Szkoda też, że wystawia Pan/Pani tak kategoryczny osąd bez przeczytania mojego tekstu.

      Usuń
  14. A dlaczego by nie, niech każdy zajmie się sobą i wszystkie problemy się rozwiążą same a raczej ich nie będzie.

    OdpowiedzUsuń