Wydawałoby się, że ktoś, dla kogo muzyka jest tak ważną częścią życia, będzie częściej o niej pisać na blogu. Tymczasem to właściwie drugi mój tekst o tej tematyce. Jeśli nie widzieliście pierwszego, to serdecznie zapraszam :) "Posłuchaj ze mną muzyki".
Pisałam Wam już kiedyś, że uwielbiam tworzyć listy, zestawienia :) Nie jestem pewna, skąd mi się to wzięło - może stąd, że od dzieciństwa z wielką przyjemnością oglądałam muzyczne listy przebojów. Tak czy inaczej, kiedy kilka lat temu moi znajomi na Facebooku zaczęli bawić się w łańcuszki typu "wymień 10 książek, które wpłynęły na Twoje życie", "wymień 10 filmów..." itd., zawsze z największą przyjemnością przyjmowałam zaproszenie do takiej zabawy. Mało tego, nawet jeśli nie zostałam przez nikogo zaproszona, sporządzałam takie zestawienia sama dla siebie.
Niedawno zostałam zaproszona do wytypowania dziesięciu płyt, które miały największy wpływ na moje życie. Choć zawsze byłam raczej miłośniczką poszczególnych utworów niż całych płyt, podjęłam wyzwanie. Chciałabym teraz napisać Wam kilka słów o tych płytach. No, może trochę więcej niż kilka ;)
Jak płyta może wpłynąć na życie?
Oto jest pytanie. Pewnie łatwiej byłoby po prostu wytypować 10 ulubionych. Ale 10 najbardziej znaczących, najważniejszych?
Wydawałoby się, że dla osoby w jakiś sposób związanej z muzyką odpowiedź na to pytanie nie będzie trudna. Poszczególne płyty mogły mnie inspirować, rozwijać muzycznie, skłaniać w kierunku danego gatunku muzycznego lub techniki śpiewania. Tyle tylko, że tak nie było ;) Łatwiej mi wymienić poszczególnych artystów lub utwory, które naprawdę na mnie wpłynęły. Dla przykładu, jednym z zespołów, które zdecydowanie najmocniej wpłynęły na moje życie, jest Queen - ale nie potrafię wskazać, która z ich płyt była tą jedyną. Wszystkie najważniejsze dla mnie utwory tego zespołu znam ze składanki zawierającej ich największe przeboje.
Właśnie, składanki. Jeśli naprawdę miałabym wskazać 10 płyt, które wpłynęły na moje życie, kształtowały mój gust i których słuchałam najczęściej, całkiem możliwe, że byłoby to 10 składanek. No, może przesadziłam - ale swego czasu moja półka z płytami była wypełniona tytułami w stylu "Greatest Hits", "Golden Ballads", "Rock Ballads" itd., i to z nich czerpałam wiedzę o muzycznym świecie.
Spośród wymienionych poniżej płyt może trzy tak naprawdę wpłynęły na kształtowanie mojego gustu muzycznego, dwie albo trzy miały wpływ na moje śpiewanie. Reszta to przede wszystkim płyty, których słuchałam, które miałam w domu, płyty na swój sposób ważne w moim życiu. Już nie przedłużam, zapraszam do zapoznania się z moją listą!
1. Evanescence "Fallen".
Tak naprawdę zastanawiałam się nad tym pierwszym miejscem już dawno, dobrych kilka lat temu. Chciałam tu umieścić którąś z płyt z miejsc 2, 3 lub 4. Coś bardziej klasycznego, mocniejszego, bardziej określającego mnie jako fankę mocnych brzmień. Kiedy jednak zrobiłam solidny muzyczny rachunek sumienia, wyszło mi, że to jednak "Fallen" jest płytą, której słuchałam najczęściej i którą znam najlepiej. Nie tylko potrafię zanucić wszystkie utwory z tej płyty, ale też dużą część z nich potrafię zaśpiewać na tyle poprawnie, że nadaje się to do zaprezentowania publiczności :) I nawet zdarzyło mi się dostać za to jakąś nagrodę :)
Fascynacja muzyką Evanescence wiąże się też z fascynacją osobą wokalistki Amy Lee - jak dla mnie, jednej z najpiękniejszych i najbardziej utalentowanych istot na świecie. Myślę, że wpłynęła nie tylko na moje śpiewanie, ale też na... niektóre moje pozy na zdjęciach :)
Evanescence "My immortal"
2. Metallica "Master of Puppets".
Metallica to też jeden z najważniejszych zespołów mojego życia. Tak trochę... mało oryginalnie, co? ;) Ale wyrywkową znajomość płyt i utworów Metalliki* zawdzięczam mojemu kuzynowi Wojtkowi. Przy czym pamiętam czasy, kiedy ja nienawidziłam puszczanej przez niego muzyki, a on wyśmiewał popowe hity, których ja słuchałam :) Na szczęście w którymś momencie dotarło do mnie, że ta Metallica ma naprawdę świetne utwory. A kiedy zapoznałam się z tekstami pisanymi przez Jamesa Hetfielda, przepadłam na dobre. Szczególnie pokochałam utwór "Welcome Home (Sanitarium)", a co za tym idzie, całą płytę "Master of Puppets".
Metalliki nie mogło zabraknąć w tym zestawieniu. A jeśli chodzi o samą płytę - nie zapomnę nigdy, jak jeden starszy ode mnie kolega z wzrokiem pełnym politowania pytał mnie: "A, mówisz, że lubisz Metallicę? A którą płytę najbardziej?" - po czym, kiedy dowiedział się, że umiem podać tytuł płyty i wymienić znajdujące się na niej utwory, jego mina dość znacząco się zmieniła :D
* proszę się nie irytować, tak wygląda prawidłowa odmiana słowa Metallica w języku polskim.
Metallica "Welcome Home (Sanitarium)"
3. King Crimson "In the Court of the Crimson King".
Z tej płyty pochodzi mój ulubiony utwór z mojej ulubionej płyty :) Skomplikowane? Pisałam wyżej, że słuchałam wielu składanek... Chodzi o utwór "Epitaph". Kiedy udało mi się wejść w posiadanie całej płyty, byłam zaskoczona, że jest na niej tak mało utworów - ale wszystkie są cudowne. Poza "Epitaph", moje serce podbiło także "Moonchild". Nie znam chyba bardziej klimatycznego utworu. To jest jak malowanie dźwiękiem przepięknego obrazu.
Widok okładki płyty przestraszył ostatnio Roberta, a i mnie zrobiło się trochę nieswojo :)
King Crimson "Epitaph"
King Crimson "Moonchild"
4. Hey "Ho!".
Pierwsza polska płyta w zestawieniu. Wiedziałam, że Hey musi się w nim pojawić, miałam tylko wątpliwości, z którym tytułem - bo zasłuchiwałam się również w późniejszej "Karmie", pełnej niesamowitych poetyckich tekstów, a także w debiutanckiej "Fire", z której pochodzą chyba największe przeboje zespołu. Ale jednak "Ho!" było moim pierwszym zetknięciem z twórczością grupy Hey. Ta płyta odegrała w moim życiu jeszcze jedną ważną rolę - śmiejcie się, ale to dzięki niej po raz pierwszy zetknęłam się z takim zjawiskiem, jak... książeczka z tekstami piosenek!
Jeśli chodzi o wokal - Kasia Nosowska była pierwszą zachrypniętą wokalistką w moim życiu. Przez wiele lat marzyłam o tym, żeby umieć tak pięknie chrypieć - a kiedy się już nauczyłam, trochę nie mogłam przestać ;)
Hey "Ja sowa"
5. Pink Floyd "Dark Side of the Moon".
Pink Floyd byłoby pewnie wyżej na liście, gdyby wybór pomiędzy "Dark Side of the Moon" a "The Wall" sprawił mi mniej trudności :) Obie te płyty były dla mnie ogromnie ważne i przywodzą na myśl wyjątkowe wspomnienia z okresu dorastania. "Dark Side of the Moon" wygrało nieznaczną przewagą, i to chyba za sprawą... okładki. Zawsze robiła na mnie duże wrażenie, podczas gdy okładki "The Wall" za bardzo nie mogę sobie w tej chwili przypomnieć.
Najpierw dość długo słuchałam tej płyty pożyczonej od kolegi. Potem mama znalazła ją w sklepie :) Pamiętam moją radość i lekką konsternację koleżanek, dla których wówczas hitem numer jeden było "Angel" Shaggy'ego :) Nie przeszkadzało mi to szczególnie. Do słuchania utworów takich jak "Breathe/Time", "The Great Gig in the Sky" czy "Us and Them" nie potrzebowałam towarzystwa...
Pink Floyd "Breathe/Time"
6. Edyta Górniak "Dotyk".
Trochę inny klimat... Ale gdyby tej płyty zabrakło w moim zestawieniu, musiałabym przyznać, że oszukiwałam. Nawet jeśli po latach stwierdzam, że nie jest to najlepsza płyta. Poza trzema-czterema utworami, które naprawdę są tam na swoim miejscu, reszta to taka trochę zbieranina wszystkiego, co Edyta Górniak zdążyła zaśpiewać publicznie w tamtym okresie.
Ale wtedy tego nie wiedziałam. Edytka była wówczas taką moją żywą lalką Barbie, ukochaną idolką kilkuletniej dziewczynki, którą byłam. Marzyłam o tym, by ją poznać. Szczerze przeżywałam różne sytuacje z nią związane (np. rozdanie Fryderyków z 1994 roku, kiedy mimo pięciu nominacji nie dostała żadnej nagrody - do tej pory uważam, że to jakieś nieporozumienie!). Wszystkie piosenki oczywiście znałam na pamięć, znam je zresztą do dzisiaj.
Jeśli chodzi o śpiew - oczywiście nie mam głosu Edyty Górniak ani jej techniki śpiewania, ani też jej niezwykłej umiejętności improwizacji. Myślę jednak, że fakt, iż w tak młodym wieku potrafiłam dość dobrze odtworzyć trudne i wymagające utwory jak choćby "Jestem kobietą" czy "To nie ja", musiał wpłynąć na mój rozwój muzyczny.
Edyta Górniak "Jestem kobietą"
7. HIM "Razorblade Romance".
Co jak co, ale ta płyta naprawdę zmieniła moje życie :) Pamiętam jak dziś: trzynastoletnia ja, o dość jeszcze niesprecyzowanym guście muzycznym, jedna z pierwszych wizyt w Krakowie, jeden z pierwszych odwiedzonych przeze mnie sklepów z płytami. Dwie płyty do wyboru: debiutancki album Britney Spears (którą zachwycałam się jak inne dziewczynki w moim wieku) oraz właśnie HIM. Zwróciłam na niego uwagę nie dzięki hitowi "Join me" , ale nieco wcześniej, za sprawą utworu "When love and death embrace". Spodobał mi się - i utwór, i długowłosy przystojniak Ville Hermanni Valo.
Nie wiem, co ostatecznie przeważyło - chyba to, że płytę Spears znałam już dość dobrze dzięki koledze. W każdym razie, zdecydowałam się na płytę HIMa. I to był dla mnie przełomowy moment, jakieś takie symboliczne opowiedzenie się po stronie rocka i mocniejszych brzmień. Potem szłam w tę stronę coraz bardziej zdecydowanie, zostawiając słodki jasnowłosy pop gdzieś w krainie wspomnień. Za to teraz czasem do niego wracam :)
HIM "Join me"
8. Red Hot Chili Peppers "Californication".
Tu już wybór zaczynał się robić trudny. Zdecydowałam się na płytę, której naprawdę słuchałam na okrągło i dzięki której pokochałam co najmniej kilka wspaniałych utworów, na czele z "Otherside" i tytułowym "Californication", ale też "Savior" i "Road Trippin'" - ach, harmonie w tym utworze! Chyba jest trochę niedoceniany, bo dość nietypowy dla zespołu, a przecież to muzyczna perełka.
Tak naprawdę nie mogę powiedzieć, żebym była fanką zespołu Red Hot Chili Peppers. Jestem fanką płyty "Californication". Późniejsze płyty wydają mi się trochę wtórne, na wcześniejszych nie znalazłam nic szczególnie mnie interesującego, oczywiście poza kilkoma znakomitymi hitami z "Blood Sugar Sex Magik". Jednak to "Californication" naprawdę zdobyło moje serce.
Red Hot Chili Peppers "Savior"
Red Hot Chili Peppers "Road Trippin'"
9. Aerosmith "Get Your Wings".
Zanim przekonałam się do Metalliki, pierwszym hard rockowym zespołem w moim życiu było Aerosmith. To była miłość od pierwszego usłyszenia: świetny, melodyjny refren "Falling in Love", przystojny gitarzysta Joe Perry i oczywiście charyzmatyczny wokalista Steven Tyler. Każdy następny utwór tego zespołu utwierdzał mnie w przekonaniu, że kocham ich miłością wieczną i niezniszczalną.
OK, spójrzcie na listę utworów na płycie "Get Your Wings". Znacie któryś z nich? Ja nie znałam :) W momencie kupowania płyty wiedziałam tyle, że jest to moje ukochane Aerosmith i że wszystkie utwory z tej płyty zostały nagrane przed 1975 rokiem, czyli ponad 20 lat przed choćby wspomnianym "Falling in Love" i innymi przebojami, które najbardziej kojarzą się z Aerosmith.
Słuchajcie, poświęćcie chwilę na zapoznanie się z tą starą płytą. Usłyszycie Aerosmith, jakiego nie znacie. Charakterystyczny, drapieżny wokal Stevena Tylera w utworach zdecydowanie spod znaku rock and rolla początku lat 70., z długimi gitarowymi solówkami i wrażeniem pewnego muzycznego bałaganu - ale bardzo przy tym smakowitego. Dwa utwory szczególnie skradły moje serce - rytmiczne, pełne niezwykłego klimatu "Spaced" oraz jedyna ballada na płycie "Season of Wither", melodyjna i nostalgiczna, moim zdaniem zwiastująca już przyszły sukces Aerosmith zbudowany na wspaniałych balladach rockowych.
Aerosmith "Spaced"
Aerosmith "Season of Wither"
10. Varius Manx "Elf".
Czy Wy też tak macie, że najtrudniej jest wybrać ten dziesiąty numer z dziesięciu? Nagle okazuje się, że jest tyle płyt, które równie mocno zasługują na miejsce dziesiąte! - a żadna z nich nie wydaje się zasługiwać na nie bardziej niż pozostałe.
Najwięcej płyt, a właściwie kaset słuchałam w dzieciństwie. Przeważnie był to polski pop-rock, tak popularny w latach dziewięćdziesiątych. Varius Manx, De Su, wielki powrót Bajmu z płytą "Etna"... Która z tych płyt była ważniejsza niż inne?
Zdecydowałam się na tę jedną, która miała wpływ na moje występy publiczne. Co więcej, na przesłuchaniu do Szkoły Wokalno-Aktorskiej śpiewałam utwór właśnie z tej płyty, który w dodatku nie był wydany na singlu - zatem nie poznałabym go w ogóle, gdyby nie płyta!
"Elf" - chyba najlepsza płyta zespołu Varius Manx, zgodzicie się? Rewelacyjne piosenki ze ścieżki dźwiękowej do filmu "Młode wilki", do tego perełki jak mój ukochany "Bez" oraz łamiący serce "Wstyd". Nawet okładka tej płyty jest na swój sposób cudowna i magiczna. Nawet tytuł :)
Varius Manx "Bez"
Varius Manx "Wstyd"
Już po sporządzeniu tej listy śniło mi się, że odwiedzili mnie chłopcy z zespołu Kelly Family. Mieli żal, że nie uwzględniłam żadnej z ich płyt :) Pewnie załapaliby się na miejsce 11!
Podzielicie się ze mną wspomnieniami związanymi z płytami, które były dla Was najważniejsze?
Trochę ci zazdroszczę, bo na mnie muzyka jako tako nie ma wpływa. Po prostu coś słucham.
OdpowiedzUsuńHeh, ja też po prostu słucham, czasami też śpiewam :) Jednak kiedyś był ten czas, kiedy kształtował się gust, wspomnienia, skojarzenia... Większość tych płyt to moje dzieciństwo lub czas dorastania.
UsuńChyba jesteśmy w podobnym wieku, bo wszystkie dobrze znam i lubię ;-)
OdpowiedzUsuńMożliwe, że jesteśmy :) Ale niektóre z tych płyt są starsze ode mnie :)
UsuńUwielbiam fallen, jednak dla mnie to wciąż za mało doceniana płyta
OdpowiedzUsuńblog youtube(subskrybuj)
Wśród moich znajomych była prawdziwym hitem :)
UsuńKelly Family <3 aż zapragnęłam zrobić porządek w pudełku z płytami :)
OdpowiedzUsuńTak jak Edyta Górniak była moją idolką z dzieciństwa, tak oni byli idolami :) Właściwie to powinni byli znaleźć się w tym zestawieniu, ale nie umiałam wskazać jednej płyty :)
UsuńJa nigdy nie skupiałam się na całych płytach. Znaczna część mojej edukacji muzycznej opierała się już na mp3 i płyt jakoś nigdy nie kupowałam.
OdpowiedzUsuńU mnie było podobnie. Co prawda kupowałam płyty, ale głównie składanki. Mimo to udało się uzbierać tych 10 najważniejszych :)
UsuńJa nie kolekcjonuję płyt, bo podobają mi się naprawdę różne utwory. Czasem wpadnie mi w ucho jedna piosenka danego wykonawcy z całego albumu i mogę jej słuchać w kółko. ;-)
OdpowiedzUsuńJa też tak nieraz mam. Na przykład "Dark night of the soul" Loreeny McKennitt, o której pisałam w poprzednim tekście. Całego albumu Loreeny nie jestem w stanie słuchać, przynajmniej nie za często, ale ta jedna piosenka mogłaby się nigdy nie kończyć :)
UsuńKochana do 6 punktu czujemy to samo. Pierwszą kasetę jaką dostałam to był Queen. Metallica to moja młodzieńcza Miłość która trwa do dziś.
OdpowiedzUsuńDla mnie kaseta Queen też była tą pierwszą :) Zobaczyłam ją w sklepie, który już nawet od lat nie istnieje, i poprosiłam rodziców o jej zakup, bo kojarzyłam tytuł jednej piosenki :) Miałam jakoś bardzo niewiele lat.
UsuńWidzę, że mamy identyczny gust 😉
OdpowiedzUsuńO, naprawdę? :) Bardzo mi miło!
UsuńJa jestem do tyłu z muzyką, ale Dotyk pamiętam. Bardzo lubiłam te piosenki.
OdpowiedzUsuńPrzypuszczam, że nadal je znam na pamięć :)
UsuńZdecydowana większość to również moje wspomnienia... ach, aż się wzruszyłam <3
OdpowiedzUsuńTo cieszę się, że pzywołałam tak miłe wspomnienia :)
UsuńElf! ❤️Wspomnienie mojego dzieciństwa!
OdpowiedzUsuńTo były piękne czasy :)
Usuńwiększość z nich lubię i ja :)
OdpowiedzUsuńSłuchamy zupełnie innej muzyki. Aż byłam ciekawa czy znajdę coś "swojego". Na pewno Hey i Various Manx to też i moje dzieciństwo :)
OdpowiedzUsuńTo był wspaniały czas dla polskiej muzyki :)
UsuńJest kilka takich ważnych dla mnie płyt. Zestawienie nieco by się różniło, ale 2, 3 i 5 tez znalazły by w nim swoje miejsce. Ostatnio wróciłam do Missa Pagana" SDMu- och ile wspomnień...
OdpowiedzUsuńJa też słuchałam SDM, ich piosenki wywołują we mnie mnóstwo wspomnień :) Akurat tej płyty nie miałam, ale widzę, że większość piosenek z niej pojawiła się również na innych płytach, które dobrze znam.
UsuńMoje zestawienie z wyjątkiem Edyty Górniak i Varius Manx byłoby bardzo podobne :) a płytę Hey wytypowałabym zdecydowanie Karmę :)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad "Karmą" :)
UsuńMamy bardzo podobny gust, ja uwielbiam Hej z lat 90. Ta pierwsza płyta Him też swego czasu zrobiła na mnie duże wrażenia. Various Manx z Anitą Lipnicką również lubiłam. Metallice czy Aerosmith uwielbiam niezmiennie od lat.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, jakie jeszcze płyty umieściłabyś w swoim zestawieniu :)
UsuńDoskonale znam i lubię większość tych płyt ;-)
OdpowiedzUsuńDobrej muzyki słuchasz ;)
UsuńW zasadzie podpisałabym się pod każdą poza E. Górniak. Jakoś nie trawię kobiety i niestety to wpływa na odbiór jej mózyki;/ Dziś chyba będzie dzień wspomnień z młodości. KC od rana w kółko. Płyta Thrak była pierwszą moją płytą CD ;-p A kasety z KC i Metalica jeszcze mam...
OdpowiedzUsuńW 1994 roku uwielbiałam Edytę :) Trudno mi powiedzieć, jak odbierałabym ją, gdybym zetknęła się z nią dopiero później.
UsuńŻyczę miłego wspomnieniowego dnia :) Cieszę się, że mój tekst Cię tak zainspirował!
Nieśmiertelne albumy, ja chybabym nie umiała wybrać tylko 10.
OdpowiedzUsuńJa się obawiałam, że nie znajdę aż dziesięciu :) Słucham raczej pojedynczych utworów, nie płyt.
UsuńParę z nich znam ale nie jestem jakims tam kolekcjonerem..ogólnie słucham co mi sie podoba na bierząco ..ale fajnie wrócic czasem do "staroci":)
OdpowiedzUsuńJa chyba zawsze będę wolała starocie od współczesnej muzyki :)
UsuńPamiętam jak słuchałam kasety Hey. Nawet nie była oryginalna tylko podróbka z bazaru 😉
OdpowiedzUsuńTo są wyjątkowe wspomnienia :)
Usuń