Lennon Stella Źródło: Youtube. |
Od dawna miałam ochotę napisać ten tekst. Okazja jest idealna, bo mam wrażenie, że po niedawnych poważnych wpisach zrobiło się dość smutno na tym blogu. A kiedy gra ulubiona muzyka, trudno się nie uśmiechnąć :) Zapraszam do posłuchania ze mną muzyki, która najczęściej rozbrzmiewa w moich czterech ścianach.
Funkcjonuję wystarczająco długo w mediach społecznościowych, by wiedzieć, że ludzie lubią przede wszystkim te piosenki, które znają. Rzadko zdarza się, że ktoś poświęci czas na kliknięcie w link, pod którym kryje się nieznana mu piosenka. Chciałabym Was prosić, o ile macie na to czas i macie taką możliwość, żeby tym razem było inaczej. Posłuchajcie razem ze mną. To nie są zwykłe piosenki - co najmniej jedna osoba, którą znacie, uważa je za ważną część swojego życia. Teoretycznie istnieje szansa, że staną się równie wyjątkowe dla Was.
Zaczynamy!
1. "Nashville", czyli country, blues, gospel.
Od kilku lat właśnie to gra u mnie najczęściej. Pomyśleć, że przed "Nashville" uważałam muzykę country za coś w stylu amerykańskiego disco polo z kowbojskimi kapeluszami i gitarą. Kiedy dowiedziałam się, że kolega męża poleca nam do obejrzenia świetny serial o wokalistach country, byłam zaciekawiona, ale też żałowałam trochę, że ten świetny serial nie jest np. o wokalistach rockowych. Pierwsza piosenka, która pojawiła się w serialu - "Already gone" (będąca nawiasem mówiąc aż do piątego sezonu największą tajemnicą serialu i jedną z dwóch najkrótszych piosenek, jakie znam, dopiero w piątym sezonie zyskała zwrotki) - pierwsza piosenka utwierdzała mnie jeszcze w moich wyobrażeniach na temat country. Ale już następne piosenki, które pojawiły się w pierwszym odcinku, nie pozostawiły złudzeń - czekała nas wielka muzyczna uczta. Posłuchajcie, jeśli nie wierzycie.
Clare Bowen & Sam Palladio - "If I didn't know better"
Dlaczego napisałam "country, blues, gospel"? Muzyka country w serialu flirtuje z tymi dwoma gatunkami, jak również i z rockiem. Szczególnie fascynuje mnie połączenie, a raczej współwystępowanie country i gospel, nieoczywiste, odważne i piękne. Jako że uwielbiam i country, i gospel, jest to dla mnie połączenie marzeń.
Chaley Rose - "Wayfaring Stranger"
Właściwie mogłabym teraz zasypać Was linkami do genialnych utworów z "Nashville" i na tym zakończyć ten wpis. Ale są jeszcze inne piosenki, których chcę z Wami posłuchać. Dlatego wybrałam tylko kilka szczególnie dla mnie ważnych, a reszty - mam nadzieję - poszukacie sami.
Hayden Panettiere - "Consider me"
Lennon Stella - "Wild card"
UWAGA! Jeśli macie zamiar zacząć oglądać "Nashville", w końcówce tego filmu jest znaczący spoiler!
Aubrey Peebles - "The Book"
2. Klasyka rocka.
Nie oszukujmy się - przeboje, które kocha cały świat, kocham i ja :) Nie jestem pod tym względem ani trochę wyjątkowa. Nawet jeśli kilkanaście lat temu koleżanki patrzyły na mnie jak na dziwoląga, bo cieszyłam się jak szalona ze świeżo zakupionej płyty Pink Floyd, a one zasłuchiwały się wówczas w najnowszych przebojach Shaggy'ego.
To jednak nie przypadek, że wszelkie listy przebojów wszechczasów okupują potężne, szlachetne ballady i hymny rockowe. To jest muzyka, która się nigdy nie starzeje, do której się wraca, której słuchają kolejne pokolenia.
Wszyscy znają takie utwory jak "Stairway to heaven", "November rain" czy "Wind of change", więc celowo w moim zestawieniu umieszczam inne, równie piękne, których mogliście jeszcze nie słyszeć.
Robert Plant - "Moonlight in Samosa"
Slade - "Far, far away"
Budgie - "Parents"
King Crimson - "Epitaph"
3. Loreena McKennitt "Dark night of the soul".
Moja fascynacja tym utworem to jakaś przedziwna historia. Trudno nawet nazwać mnie fanką Loreeny. Doceniam kunszt artystyczny i umiejętności, jednak większość jej utworów zwyczajnie mnie usypia, a słuchanie jej płyty przeważnie kończy się tym, że po przesłuchaniu kilku utworów, których nawet nie umiem zanucić, i tak wracam po raz kolejny do "Dark night of the soul".
To jest jedyna piosenka spośród wszystkich, absolutnie wszystkich, które znam, której mogłabym słuchać bez końca i zawsze stanowi dla mnie równie intensywne przeżycie. Jedyna, która nie jest w stanie mi się znudzić, obrzydnąć, spowszednieć. Co o tyle mnie zadziwia, że przecież jej kompozycja jest tak prosta, że wręcz monotonna: zwrotka - refren - zwrotka - refren - zwrotka - refren - zwrotka - delikatna wokaliza na koniec. Nic skomplikowanego.
Urzeka mnie jej klimat pełen namiętności. Oraz fakt, że nawet gdy się wie, że jej słowa to poemat św. Jana od Krzyża i dotyczą tak naprawdę Boga, a nie dwojga kochanków - to ta wiedza nie sprawia, że ta namiętność wydaje się czymś niewłaściwym, raczej dodaje głębi całej piosence, którą można interpretować na dwa sposoby.
Loreena McKennitt - "Dark night of the soul"
4. Muzyka przełomu lat 60. i 80. :)
Celowo tak napisałam. I nie oznacza to wcale, że nie lubię lat siedemdziesiątych. Owszem, bardzo je lubię. Uważam jednak, że jeśli chodzi o muzykę, lata sześćdziesiąte i osiemdziesiąte łączy jakiś wspólny mianownik, który mnie właśnie szczególnie pociąga. Muzyka lat 80. odwołuje się do lat 60., wraca do niej, czerpie z niej. Jest w niej też jakaś taka melancholia, jakby tęsknota za minionymi latami. Sami posłuchajcie.
Gene Pitney & Marc Almond - "Something's gotten hold of my heart"
Chistopher Cross - "Arthur's Theme (Best that you can do)"
Shakin' Stevens - "Teardrops"
5. Energicznie, dynamicznie, rockowo!
Jeśli zaczynacie już podejrzewać, że słucham wyłącznie ballad, mam dla Was coś na ożywienie :) Tak naprawdę uwielbiam rocka i choć te piosenki nie zawsze przychodzą mi do głowy, gdy ktoś pyta mnie o moje ulubione tytuły, to jednak dają mi zawsze mnóstwo radości i pozytywnej energii.
The Offspring - "Self esteem"
AC/DC - "You shook me all night long"
Papa Roach - "Last resort"
6. I wiele innych.
"I dreamed a dream" z musicalu "Les Miserables". "Uninvited" Alanis Morrisette. "Fantasy" zespołu Earth, Wind & Fire. "Innuendo" Queen. "Fade to black" Metalliki. "By the sword" Slasha. "Fast car" Tracy Chapman. "Invisible touch" zespołu Genesis. "You win again" zespołu Bee Gees. "Wuthering heights" Kate Bush. "My immortal" Evanescence. "The Rose" Bette Midler. "Are you strong enough to be my man?" Sheryl Crow. "River of time" Lauren Christy. "Holding back the years" Simply Red. "List" Edyty Górniak. "Objazdowe nieme kino" Perfectu. "Jest taki samotny dom" Budki Suflera. "Requiem dla siebie samej" zespołu Dwa Plus Jeden. "Don't stop believin'" Journey. "Lune" z musicalu "Notre Dame de Paris". "You haven't seen the last of me" Cher. "Stressed out" zespołu Twenty One Pilots. "Jah heavy load" Ijahmana Leviego. "Oxygen" zespołu JJ72. Mogę tak wymieniać do jutra, a i tak podejrzewam, że będę jeszcze parę razy uzupełniać ten tekst, bo to po prostu niemożliwe, żebym wymieniła wszystkie utwory, które powinny się tu znaleźć. Piosenki różniące się gatunkami muzycznymi, czasem powstania, treścią.
Kilkanaście lat temu czułam, podobnie jak moi rówieśnicy, silną potrzebę określenia tego, kim jestem i jakiej muzyki słucham. Teraz myślę, że nie warto w ramach poczucia przynależności do jakiejś grupy słuchaczy danego gatunku zamykać się na dobre piosenki, które w pierwszej chwili wydają się niekoniecznie z mojej bajki. Słucham tego, co mi się podoba, co mnie w jakiś sposób porusza.
Będzie mi bardzo miło, jeśli podzielisz się ze mną swoimi wrażeniami na temat tej listy. Może któraś piosenka szczególnie Ci się spodobała?
Ja muzykę country odkryłem podczas wyjazdów do US. Dziwne, ale w Polsce jej nie słucham... :)
OdpowiedzUsuńPrzypuszczam, że w Stanach ta muzyka ma zupełnie inny klimat - tak jak szanty brzmią inaczej na Mazurach :)
UsuńWidzę, że mamy bardzo zbliżony gust muzyczny. ;)
OdpowiedzUsuńTo super :) W takim razie miłego słuchania! :)
UsuńPrzybijam piąteczkę, masa dobrych kawałków!
OdpowiedzUsuń