Dzisiejszy wpis mógłby powstać w ramach akcji Międzynarodowy Tydzień Małżeństwa (w której zresztą wzięłam udział, ale z innym tekstem), gdybym nieco wcześniej wpadła na pomysł, by go napisać. Jest jednak inna, ważna okazja: w tym tygodniu obchodzimy z mężem rocznicę, jedną z trzech ważnych rocznic, które świętujemy co roku, dziewiątą rocznicę naszego związku.
W poprzednim tekście pisałam o tym, że coś przełomowego wydarzyło się w moim życiu dziewięć lat temu, a teraz, że od dziewięciu lat jesteśmy razem? Tak, te dwa fakty się ze sobą wiążą.
Dawno, dawno temu...
Trudno pisać o dziewięcioletnim, udanym związku bez uderzania w sentymentalną nutę. Zwłaszcza, że historia tej znajomości jest do bólu hollywoodzka i sentymentalna. Serio, znacie te bajki o dziewczynie, która ma swój wyśniony ideał mężczyzny, ale rozsądek podpowiada jej, żeby nie szukać ideałów, tylko dać szansę zwyczajnym, ale prawdziwym mężczyznom z krwi i kości - po czym jednak niespodziewanie spotyka ten swój ideał? I nie daje mu szansy, bo przecież w planach jest już jej ślub z innym, ale po długich i nieraz dramatycznych perypetiach ostatecznie odjeżdżają jednak wspólnie w stronę zachodzącego słońca? No, więc to jest bajka o mnie.
I żyli długo i szczęśliwie.
Nie, nie jest idealny. I nie mam zamiaru pisać mu kolejnej laurki, już jedną na tym blogu ma ;) Chciałabym dzisiaj poruszyć nieco inną kwestię. Jak to jest, kiedy mąż i żona prawie we wszystkim się zgadzają?
Hm, jak to jest - jest fantastycznie! :) Ale ta sytuacja ma też swoje słabe strony.
Jesteśmy równie podobni do siebie, co różni. Od dziewięciu lat ze zrozumiałych względów pracujemy raczej nad budowaniem i wzmacnianiem podobieństw niż nad pogłębianiem różnic. Jeśli się nie zgadzamy, często dyskutujemy na ten temat nawet bardzo żywiołowo, we dwoje, bez świadków. Po czym przypadkiem, w którejś kolejnej rozmowie wychodzi na jaw, że w sumie to już się zgadzamy, wypracowaliśmy jakieś wspólne zdanie, któreś z nas nawet nie do końca świadomie dało się przekonać drugiemu i odtąd jesteśmy zgodni również i w tym temacie. To jest małżeństwo, to jest wspólne życie. Nie wojna, nie debata, w której trzeba wygrać, zdominować przeciwnika, pokonać argumentami.
Łączą nas podobne zainteresowania, pasje, marzenia. Im dłużej jesteśmy razem, tym jest ich więcej. To on zabrał mnie na żagle. To ja zabrałam jego w góry. To przy nim zaczęłam śpiewać gospel. To przy mnie poznał kino indyjskie. Wspólnie odkrywaliśmy świat fotografii. To wszystko odbywa się zupełnie naturalnie, nikt nikogo do niczego nie zmusza, po prostu robimy wszystko razem.
Łączy nas podobny gust prawie we wszystkim. Spróbuj spędzić dziewięć lat z człowiekiem i nie lubić tego, co on lubi. Mimowolnie zaczynasz zauważać na ulicy jego ulubiony kolor, samochody takie, jakie mu się podobają, słyszysz w radiu piosenkę i uśmiechasz się, bo on tę piosenkę lubi. Czasem trzeba też podjąć wspólną decyzję, a jedno z nas nie ma zdania, wtedy gust i punkt widzenia jednej osoby staje się wspólnym zdaniem i na jego podstawie zostaje podjęta decyzja.
Łączą nas te same wartości, poglądy, podejście do życia. W dużym stopniu można powiedzieć, że mamy podobne charaktery.
Łączą nas te same wartości, poglądy, podejście do życia. W dużym stopniu można powiedzieć, że mamy podobne charaktery.
Ale nie jesteśmy w stu procentach identyczni.
Różnią nas temperamenty. Ja jestem towarzyska, dynamiczna, intensywna. Mąż jest raczej bardziej zdystansowany. W sytuacjach konfliktowych ja staram się być dyplomatyczna, mąż niekoniecznie przebiera w słowach. Mimo to regularnie, ciągle i w różnych sytuacjach jesteśmy brani za jedną osobę, dwugłowego stwora mówiącego jednym głosem.
"Jak byłem singlem, łatwiej mi było się wypowiadać, bo przynajmniej wszyscy wiedzieli, że to moje zdanie", stwierdził ostatnio mój mąż.
W różnych sytuacjach w większym gronie, w których teoretycznie każdy ma prawo się wypowiedzieć, jedno z nas zawsze jest pozbawiane prawa głosu. Przeważnie jest to właśnie mój mąż. Pewnie dlatego, że ja sama nauczyłam się już unikać sytuacji, w których z pewnością zostałabym wzięta za obrończynię mojego męża, osobę bez własnego zdania.
Tak, przeważnie mojemu mężowi podoba się to, co robię. Z prostej przyczyny: już od dziewięciu lat patrzy na różne rzeczy, które robię. Tak, mój mąż często uważa, że mam rację. Jesteśmy dwojgiem ludzi, którzy na ogół myślą podobnie, między innymi to nas właśnie połączyło.
Tak, podoba mi się praktycznie wszystko, co robi mój mąż. Może i nie jestem obiektywna, ale kiedyś przecież byłam, te dziewięć lat temu. Kiedyś zobaczyłam go po raz pierwszy, nic o nim nie wiedziałam i spodobał mi się. Kiedyś podjęłam decyzję, że to jest mężczyzna, z którym spędzę życie. Nie miał wtedy forów, nie był na wygranej pozycji, a jednak wygrał.
Żadne z nas nie straciło swojej indywidualności. Nadal jesteśmy tymi samymi osobami, które lata temu zakochały się w sobie.
Kiedy nie zgadzamy się ze sobą, zazwyczaj rozmawiamy o tym w cztery oczy. Mamy mnóstwo okazji, mnóstwo czasu, by o tym porozmawiać. W końcu spędzamy wspólnie życie.
Żadne z nas nie straciło swojej indywidualności. Nadal jesteśmy tymi samymi osobami, które lata temu zakochały się w sobie.
Kiedy nie zgadzamy się ze sobą, zazwyczaj rozmawiamy o tym w cztery oczy. Mamy mnóstwo okazji, mnóstwo czasu, by o tym porozmawiać. W końcu spędzamy wspólnie życie.
Czeka nas milion wspólnych decyzji.
Każdego dnia będziemy podejmować kolejne, wspólne decyzje. Szczególnie przy wychowywaniu dziecka. Kiedyś nie byliśmy do końca zgodni w kwestii kar cielesnych, teraz dla obojga jest jasne, że żadne z nas nie podniosłoby ręki na naszego synka.
Zależy mi na tym, żeby dziecko widziało naszą zgodę jak najczęściej. Nie chcę, żeby któreś z nas było w jego oczach tym złym rodzicem. Nie chcę, żeby kiedykolwiek słyszał ode mnie: "poczekaj, aż ojciec wróci do domu!".
Życie razem to sztuka podejmowania wspólnych decyzji, wymagająca nieraz wzajemnego docierania się i kompromisów. Nie jesteśmy tacy sami, ale gramy w jednej drużynie - i oby zawsze tak było :)
Autorką pięknych zdjęć jest Agata Łudzik - Fotojaga :)
Autorką pięknych zdjęć jest Agata Łudzik - Fotojaga :)
Na samym początku muszę wspomnieć - cudne zdjęcia! Mogłabym się w nie wpatrywać bez końca! (tak, to miłość przykuwa wzrok).
OdpowiedzUsuńZ całą stanowczością stwierdzam: wygrałaś na życiowej loterii, dziewczyno! :) Nie dość, że mąż sympatyczny, to jeszcze udało się Wam tak fantastycznie zsynchronizować. Zawsze powtarzano mi o błogosławieństwie przeciwieństw, jednak dzięki Tobie i Andrzejowi zyskałam kolejny argument na poparcie swojej tezy o łączeniu się w pary podobieństw. Dla mnie jest to oczywiste jak słońce, że najlepszą komitywę osiągniesz z kimś, kto patrzy na świat w zbliżony sposób :)
Cóż tu się wiele rozpisywać - życzę Wam wielu pięknych lat razem, całej masy uśmiechów, przygód i nieprzemijającej wiosny w sercach! Dużo dobrego, Kochani! :*
Dziękuję za piękny komentarz :*
UsuńZ tymi przeciwieństwami i podobieństwami tak właśnie jest, jedni mówią, że przeciwieństwa się przyciągają, inni, że wręcz odwrotnie :) Myślę, że trochę prawdy jest w obu stwierdzeniach, a i my dwoje, oprócz mnóstwa podobieństw, pod wieloma względami też uzupełniamy się wzajemnie :) Moim zdaniem najważniejsze jest po prostu, by być z kimś, z kim czujesz się dobrze :)
No jasne! Chociaż ja u siebie zaobserwowałam tendencję do właśnie łączenia się z ludźmi podobnymi, najlepiej się z takimi czuję. Ale to też kwestia charakteru danej osoby :)
UsuńTrzymam kciuki, żeby znalazł się ktoś taki, z kim będziecie się rozumieć bez słów :)
UsuńZdjęcia aż kipią miłością! Przepiękne! Dokładnie wiem o czym opowiadasz. Ja też wygrałam na tej loterii :) chociaż u nas raczej więcej jest różnic niz podobieństw to oboje wiemy, że kluczem do sukcesu jest wzajemny szacunek.
OdpowiedzUsuńSzczęścia dla Was!
Dziękujemy! :*
UsuńCudowne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńJa jestem w związku od 2,5 roku i przyznam szczerze, że byłam pewna, że będzie łatwiej. Mamy co prawda podobne charaktery, ale czasem mam wrażenie, że przez to jest właśnie trudniej nam się dogadać na co dzień :)
Te podobne charaktery też bywają czasem zmorą! :) Coś jest w tym, że najbardziej irytują nas w ludziach nasze własne wady ;)
UsuńPiękne zdjęcia, przyciągają uwagę!;-)
OdpowiedzUsuńU mnie jest podobnie, oczywiście jesteśmy różni, ale we wszystkim się zgadzamy, szanujemy się, wspieramy, ufamy. ;-) Życzę szczęścia i duuużo dużo miłości! ;-*
Dziękuję :* Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńKochana jakby bym czytała o moim małżeństwie. Mój mąż ostoja spokoju, ja dusza artystyczna, rozgadana z głową humrach. Wasze zdjęcia cudowne. Wasze relacje dla niektórych mogą być niezrozumiałe i nie doosiągnięcia. Macie coś mega wyjątkowego SIEBIE.
OdpowiedzUsuńDziękuję za piękny komentarz! :* Tak, to co mamy, jest wyjątkowe.
UsuńCudownie zdjecia, w pełni oddają przekaz tekstu. Trzyma za Was kciuki i ściskam mocno
OdpowiedzUsuńDziękuję! :* Polecam w wolnej chwili zajrzeć na fanpage autorki zdjęć, tam są same cuda :)
UsuńPiękny tekst o małżeństwie. Bez zbędnego lukrowania na pokaz tylko prosty, życiowy i prawdziwy ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo miło mi to czytać :)
UsuńŻycie razem to akceptacja wad i zalet drugiego człowieka. Z mężem znamy się 13 lat od 6 jesteśmy małżeństwem. W wielu kwestiach się różnimy, ale mamy też bardzo wiele podobieństw. Te podobieństwa nas połączyły, a różnice wbrew pozorom, nas umacniają :)
OdpowiedzUsuń13 lat, naprawdę piękny staż :)
UsuńBycie dla siebie mężem i żoną, to bardzo sympatyczny ,,stan".
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten stan! :)
UsuńNapisałaś w tym tekście wiele o miłości, szacunku. Ja wyłapałam jedną perełkę: że ważne, żeby dzieci patrzyły na zgodnych rodziców.
OdpowiedzUsuńTego brakowało w moim rodzinnym domu. Tego na dziś brakuje moim dzieciom. A to niesłychanie wazne.
Dziękuję za Twój komentarz :* Nie znam Twojej sytuacji, ale trzymam kciuki, żeby to się poprawiło. Pozdrawiam Cię serdecznie!
Usuń