Bez zbędnych wstępów.
Myślę, że jedną z kilku przyczyn, które ostatecznie zmobilizowały mnie do prowadzenia bloga, była świadomość, że na moim blogu będę mogła pisać takie właśnie długie, osobiste teksty i nie tłumaczyć się nikomu, że ojej, rozpisałam się. Kto będzie chciał, to przeczyta. Na zachętę dodam, że piszę bardzo sympatyczne podsumowania i dużo osób lubiło je czytać nawet wtedy, gdy ukazywały się na Facebooku i zajmowały pół tablicy.
Jaki był rok 2017?
Z całą pewnością był to najbardziej wyjątkowy rok w moim życiu. Powiedziałabym, że również najlepszy, ale ostatnie miesiące tego szczególnego roku przyniosły nam jednak trochę za dużo zmartwień i problemów, bym mogła ocenić go aż tak pozytywnie. Ale z pewnością był jednym z najlepszych.
Jestem w takim specyficznym momencie mojego życia, że z jednej strony wiem, że pewne rzeczy muszą się zmieniać, a z drugiej strony gdzieś w głębi serca chciałabym, żeby nic się nie zmieniało. Bo po prostu lubię moje życie - takie, jakim jest teraz. Kilka trudniejszych wydarzeń, które nieco zmąciły nam tegoroczny spokój, tym mocniej uświadomiło mi, jak bardzo lubię moją codzienność. Nigdy nie myślałam o sobie jako o kimś, kto odnajdzie się w roli mamy na cały etat. Kiedy decydowałam się, że zostanę matką, myślałam o pierwszym roku życia dziecka jako o wyzwaniu, które będzie dla mnie trudne, ale któremu sprostam z miłości do niego. Nie przypuszczałam, że ja sama tak bardzo to polubię. Uwielbiam dnie spędzane z Robertem, nasze poranne przytulanki, wspólne posiłki i czas relaksu, nasze wyprawy na spacer i do miasta, uwielbiam patrzeć, jak uczy się nowych rzeczy i staje się coraz bardziej samodzielny.
Jeśli ktoś z Was jeszcze zastanawia się, czy pojawienie się dziecka oznacza duże zmiany w życiu, to napiszę Wam tylko tyle: dosłownie wszystko, co zrobiłam w tym roku, każdą pojedynczą, nawet najdrobniejszą rzecz zrobiłam albo dlatego, że mam małe dziecko, albo pomimo tego, że mam małe dziecko. Choć może i czasami chciałabym uspokoić przyszłe mamy, że po urodzeniu dziecka życie nie zmienia się aż tak bardzo, nie jest to jednak prawda. Życie zmienia się całkowicie, dochodzi w nim do totalnej rewolucji. To, co się nie zmienia, to my sami. Pozostajemy tymi samymi osobami i po prostu adaptujemy się do nowej sytuacji.
Śpieszę jednak uspokoić. To, że nieco ponad rok temu zostałam mamą Roberta, nie przeszkodziło mi w tym, że:
Jeśli ktoś z Was jeszcze zastanawia się, czy pojawienie się dziecka oznacza duże zmiany w życiu, to napiszę Wam tylko tyle: dosłownie wszystko, co zrobiłam w tym roku, każdą pojedynczą, nawet najdrobniejszą rzecz zrobiłam albo dlatego, że mam małe dziecko, albo pomimo tego, że mam małe dziecko. Choć może i czasami chciałabym uspokoić przyszłe mamy, że po urodzeniu dziecka życie nie zmienia się aż tak bardzo, nie jest to jednak prawda. Życie zmienia się całkowicie, dochodzi w nim do totalnej rewolucji. To, co się nie zmienia, to my sami. Pozostajemy tymi samymi osobami i po prostu adaptujemy się do nowej sytuacji.
Śpieszę jednak uspokoić. To, że nieco ponad rok temu zostałam mamą Roberta, nie przeszkodziło mi w tym, że:
- znalazłam pracę, która daje mi bardzo dużo satysfakcji;
- zaczęłam prowadzić blog i pisałam na nim regularnie, docierając do osób, których nigdy w życiu nie spotkałam osobiście;
- zorganizowałam lub współorganizowałam trzy (czy cztery?) grupowe sesje zdjęciowe, oprócz tego chyba z kilkanaście razy pozowałam do zdjęć;
- uczestniczyłam w warsztatach gospel;
- kilka razy śpiewałam publicznie;
- razem z mężem i z synkiem odwiedziliśmy moich rodziców (ok. 400 km w jedną stronę) i kilka razy byliśmy w okolicach Rzeszowa u chrzestnej Roberta;
- byliśmy na weselu znajomych i na wielu innych świetnych imprezach;
- zorganizowaliśmy co najmniej kilka wspaniałych imprez, na czele z chrzcinami i roczkiem;
- udało nam się zrealizować mój wspaniały plan i zrobiliśmy innej młodej mamie (a nawet dwóm młodym mamom!) mikołajkowy prezent :)
... i wiele, wiele innych rzeczy, wiele wspaniałych, godnych wspominania chwil. W niemal każdej z nich towarzyszył mi mój ukochany mąż i nasz cudowny synek. To nie był monotonny rok. To był rok pełen wydarzeń, spotkań, radości, ciekawych miejsc, wspaniałych ludzi i dobrej muzyki.
Myślę o tym roku trochę jak o dobrej książce: pełnej niespodzianek, zwrotów akcji, nieraz dość dramatycznych zdarzeń, ale z dobrym zakończeniem. Bo ostatecznie udało się niemal wszystko, co miało się udać.
Jeśli chodzi o blog...
Opublikowałam 53 teksty. Niezły wynik, zważywszy, że nieraz brakowało mi czasu na pisanie i do rzadkości należały takie tygodnie, kiedy opublikowałam więcej niż jeden tekst. Pierwszy wpis na blogu ukazał się 2 marca - "O tym, kim nie jestem", ostatni zeszłoroczny opublikowałam 27 grudnia - "Święta, Święta... I co dalej?".
Zdecydowanie największą liczbę wyświetleń odnotował jeden z pierwszych tekstów na blogu, "Pierwszy raz po porodzie jest wyjątkowy, czyli: Raport z trzech miesięcy macierzyństwa". Domyślam się, że duża w tym zasługa jego tytułu i żałuję, że tak udane tytuły nie przychodzą mi częściej do głowy.
Najbardziej pozytywnie ocenionym przez Was tekstem jest ten o "Shreku" - "Który "Shrek" najlepszy?". Pewnie dlatego, że podobnie jak ja lubicie tego zielonego potwora o wielkim sercu :)
Zdecydowanie najwięcej komentarzy zostawiliście pod tekstami z cyklu "Adwentowy Alfabet", a rekordzistą okazał się ten - "Adwentowy Alfabet 9: I jak Inspiracje". Cieszę się, że mój pomysł na adwentowe odliczanie przypadł Wam do gustu. Pisałam te teksty z ogromną przyjemnością, a obmyślanie tematów tak, by pasowały do założenia, było dla mnie świetnym, satysfakcjonującym wyzwaniem.
Tymczasem na fanpage'u Szczęśliwa Siódemka - najwięcej osób zobaczyło emocjonalny tekst o małym Charliem: "Charlie Gard nie żyje", a najwięcej reakcji wywołał tekst zupełnie inny, radosny i pełen miłości, pisany z dedykacją dla mojego męża - "Mąż i ojciec". Widać też na pierwszy rzut oka, że duże zainteresowanie wzbudził tekst o Czarnym Proteście - "Dlaczego matka i katoliczka popiera Czarny Protest"?
Wszystkie Wasze reakcje i komentarze są dla mnie bardzo ważne i stanowią dla mnie motywację, żeby pisać jak najwięcej i jak najlepiej.
A skoro już mowa o motywacji...
Postanowienia noworoczne.
Nie zawsze spisuję postanowienia noworoczne, ale zauważyłam, że jednak łatwiej jest dotrzymać tych spisanych. Nie dają o sobie zapomnieć i wydają się być nieco bardziej zobowiązujące. W zeszłym roku miałam dwa postanowienia - jednego z nich dotrzymałam, drugie jeszcze czeka na swój czas. W tym roku będzie ich trochę więcej. Siedem, bo jakoś lubię tę liczbę ;)
- Będziemy się starać o rodzeństwo dla Roberta. Tak, to jest ten moment, kiedy jeszcze możecie próbować nam to wyperswadować, pytać, jak to sobie wyobrażamy i czy na pewno dobrze to przemyśleliśmy. Kiedy już uda mi się zajść w ciążę, nie będzie miejsca na takie pytania. Bez względu na to, na jakie trudności musimy się przygotować - chcemy, żeby Robert miał rodzeństwo. Mam nadzieję, że będziemy potrafili tak wychować dwoje dzieci, żeby żadne z nich nie czuło się pokrzywdzone faktem istnienia tego drugiego. Myślę zresztą, że każde rodzeństwo ma swoje dobre i złe chwile i dla tych dobrych warto podjąć taką decyzję. Czy jesteśmy gotowi? Bez względu na to, jak brzmi odpowiedź na to pytanie, nie chcemy czekać. Już nauczyliśmy się, że nasza gotowość a gotowość mojego organizmu to dwa różne tematy. Jeśli będziemy czekać, aż będziemy gotowi na drugie dziecko, możemy się nigdy nie doczekać.
- W roku 2018 pójdę do prawdziwej, pełnoetatowej pracy. Oczywiście, postanowienie nr 1 i postanowienie nr 2 dość mocno wykluczają się wzajemnie, ale też żadne z nich nie jest w pełni zależne ode mnie. Przyjmijmy, że uda się zrealizować albo 1, albo 2.
- W tym roku zrobimy remont w domu. Chcę skończyć z sytuacją, w której wysprzątanie domu na błysk nie wystarczy, żeby wyglądał on dobrze.
- Pojedziemy na casting. Pozwólcie, że nie będę rozwijać tego punktu. Jeśli się powiedzie, na pewno dam Wam znać.
- Zamierzam przynajmniej powtórzyć mój wyczyn z paczką, a najbardziej marzę o tym, by zorganizować coś podobnego na szerszą skalę. Na pewno będę potrzebowała wielu mądrych rad, jak to zrobić sprawnie i legalnie. Jeśli potraficie pomóc mi w tej kwestii, będę bardzo wdzięczna!
- Będę pozować do zdjęć. Pewnie niezbyt często i nie na wielką skalę, ale na pewno nie zamierzam z tym kończyć jeszcze w tym roku.
- Będę jeść ciasta ;) No, po prostu wiem, że będę :) W jakimś sensie jest to też dobre postanowienie, bo będę jeść ciasta, zdrowe, domowe i swojskie, a nie jakieś sklepowe batony o wątpliwym składzie.
Trzymajcie za mnie kciuki, żebym za rok o tej porze mogła Wam napisać, że udało mi się zrealizować przynajmniej połowę z tych postanowień!
Wspaniałe plany na Nowy Rok! Życzę, aby wszystkie marzenia i zamierzenia się spełniły. :)
OdpowiedzUsuńSporo się u Was działo - a kolejny rok zapowiada się równie ciekawie. Pozostaje mi tylko trzymać kciuki i życzyć powodzenia w realizacji planów :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :* To prawda, dużo się u nas dzieje :)
UsuńTo był dla Was z pewnością piękny rok :) Trzymam kciuki, by następny był jeszcze lepszy i bez trosk!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Myślę, że każdy rok z tą moją rodzinką będzie cudowny!
UsuńSzczęścia w nowym roku i oby był tak owocny jak poprzedni albo jeszcze bardziej ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :) Och, jakby się tak udało zrealizować wszystkie postanowienia...
UsuńNiedługo minie rok jak prowadzę bloga i też myślę, co by tu fajnego wykombinować z okazji tego wydarzenia. Postanowień nie robię bo nie lubię. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa zawsze coś postanawiam, ale rzadko tak dużo, jak w tym roku :) Gratuluję zbliżającej się rocznicy!
Usuńpracujesz, blogujesz, masz dwójkę dzieci i czas na hobby? Zdradź mi swój sekret :D
OdpowiedzUsuńMam zmieniacz czasu! :D Mam jedno dziecko, o drugie się staramy :)
UsuńRealizacji planów!
OdpowiedzUsuńZacne plany!!! Trzymam kciuki za powodzenie!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
UsuńTrzymam mocno kciuki za szybkie powiększenie się rodzinki! :)) <3
OdpowiedzUsuńDziękuję! :) Bardzo o tym marzymy... :)
UsuńSzykuje się pracowity rok :-)
OdpowiedzUsuńOj tak :) Ale jeśli wszystko się uda zrealizować, to będzie tym razem naprawdę najlepszy...
UsuńOj tej pracy zazdroszczę! I warsztatów Gospel!!!!! Ale Ty musisz mieć głos!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Głos? Jakiś mam, może kiedyś będzie okazja się pochwalić... ;)
UsuńDużo się u Ciebie działo, pokazujesz, że macierzyństwo można łączyć z rozwojem. Super. I życzę powodzenia w realizacji punktu 1 lub 2 ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Tak, zależy mi na tym, by pokazywać, że młoda mama też może się realizować i rozwijać swoje pasje.
UsuńFantastycznie, że doskonale sobie radzisz godzić macierzyństwo i własny rozwój. Powodzenia w realizacji planów
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Staram się!
UsuńA ile jest czytelników w liczbach?
OdpowiedzUsuńChyba nie ma jeszcze czym się chwalić ;)
Usuń