czwartek, 29 czerwca 2017

Codziennie stajesz się matką.


To było mniej więcej dwa tygodnie temu. Patrzyłam na mojego śpiącego synka i zastanawiałam się, jak odnajdę się w mojej nowej roli życiowej.

Było kilkanaście minut po siódmej, Robert spał spokojnie przez całą noc bez żadnych pobudek, a ja zamiast się cieszyć, że mam tak ładnie śpiące dziecko, leżałam w łóżku i zastanawiałam się, czy i jak ja w ogóle sobie poradzę. Po głowie błąkała mi się myśl, że może nie przemyślałam tego wszystkiego wystarczająco dobrze.

Zostałam matką półrocznego dziecka.


Półroczne niemowlę to zupełnie inny człowiek niż noworodek. Zupełnie inny niż dziecko trzymiesięczne, czteromiesięczne, pięciomiesięczne. Potrzebuje więcej jeść. Z początku byłam przerażona perspektywą poszerzania jego diety, idzie nam to jednak całkiem sprawnie. Robert chyba jeszcze do końca nie jest świadom, że ta marchewkowa papka, którą wkładam mu na łyżeczce do buzi, to też jest jedzenie. Traktuje to raczej jako nową zabawę, ale najważniejsze, że zjada.

Mało śpi w ciągu dnia. Jest w ciągłym ruchu: turla się, dźwiga się na czworakach, siada - jeszcze bardzo ostrożnie i powoli, opierając się o mnie lub podnosząc się do pionu w foteliku samochodowym. Długo wytrzymuje w pozycji siedzącej. Próbuje przemieszczać się na czworaka. Obawa, że spuszczony na chwilę z oka spadnie z łóżka zmieniła się w pewność, że tak się stanie. Dlatego też w naszej niekoniecznie dużej sypialni pojawił się nowy mebel - kojec, w którym Robert wraz ze swymi licznymi zabawkami spędza większość czasu.

Zastanawiam się czasem, gdzie podziały się te wszystkie dobre rady, którymi byłam bombardowana pod koniec ciąży oraz krótko po urodzeniu dziecka. Teraz wiem jeszcze mniej niż wtedy. A jednocześnie stale zawstydza mnie patrzenie na inne młode mamy, jak świetnie sobie radzą i jak bardzo są w tej roli lepsze ode mnie. Słyszę: porozmawiaj z nią, ona ma bardzo fajne pomysły, stosuje fajne rozwiązania, może się czymś zainspirujesz. Idę, rozmawiam z nią i dowiaduję się, że jej dziecko jest starsze od mojego o dwa dni. Dwa dni. A między nami - dwiema matkami - taka przepaść, jakby to były co najmniej dwa miesiące.

Czas nie stoi w miejscu.


Muszę przyznać sama przed sobą, że podobała mi się pewna tymczasowość i bylejakość związana z byciem matką malutkiego dziecka. Zasypianie w ubraniu, bez prysznica, byle szybko, póki dziecko śpi. Gubienie różnicy między nocą a dniem. Łażenie po domu w pierwszych lepszych ciuchach i z gniazdem na głowie. Pewne odcięcie od świata, ludzi, bodźców z zewnątrz, skupienie się w pełni na dziecku. Brzmi jak koszmar? Uwierzcie mi, to ma swój urok. Spodobało mi się to i trochę przegapiłam moment, kiedy trzeba było ruszyć do przodu i zacząć jednak normalnie żyć. Chyba najmocniej to odczułam na warsztatach gospel, na które wybrałam się trochę z doskoku, bardziej jako widz niż uczestnik, a w których inne młode mamy uczestniczyły w pełni. Zamiast założyć z góry, że to niemożliwe, one znalazły sposób, by to jednak było możliwe.

Wczoraj mąż zasugerował mi, żebym wybrała się sama do koleżanki, tak po prostu, żeby pogadać. Zaskoczyła mnie świadomość, że to był naprawdę pierwszy raz, kiedy rozważałam taką możliwość. Przyzwyczaiłam się, że się nie da. Już czas, żeby zacząć myśleć, że wszystko się da, czasem tylko trzeba to trochę zaplanować i zastanowić się, jak to zrobić.

Zawsze będę w tym nowa.


Kiedy sięgam pamięcią do tych moich obaw i myśli sprzed dwóch tygodni, widzę, że poradziłam sobie lepiej niż się wtedy spodziewałam. Ale to dopiero początek, pewien etap na naszej drodze. Już całkiem niedługo zostanę matką siedmiomiesięcznego dziecka. Za jakiś czas zostanę matką rocznego dziecka. Potem nakarmienie go i dbanie o jego bezpieczeństwo będzie tym najprostszym aspektem macierzyństwa, a zacznie się wychowywanie. I ciągłe, nieustanne sprawdzanie i rozliczanie się przed sobą z tego, czy robię to dobrze.

Co chciałabym Ci powiedzieć, przyszła mamo, młoda mamo? Że bez względu na to, jak będziesz traktować mijający czas, on i tak przeminie. Możesz go wykorzystać albo stracić, możesz się go bać albo podejmować nowe wyzwania jak kolejne przygody. Wszystko, co możesz zmienić, to Twoje podejście i Twoje samopoczucie. Czas będzie płynął i tak.


PS. Kiedy tak sobie leżałam i rozmyślałam, Robert obudził się. Dźwignął się na rączkach, popatrzył na mnie z góry i uśmiechnął się. Przytuliłam go mocno i pocałowałam w policzek, a on roześmiał się głośno. Pomyślałam sobie wtedy, że już niczego, niczego się nie boję. 

10 komentarzy:

  1. Miło czytać takie wpisy :)

    Pamiętam te początki z rozszerzaniem diety - to był szalenie fascynujący czas, naprawdę nie mogłam się go doczekać. Mam wrażenie, że zrobiliśmy wówczas wszystko jak należy, bo Zośka jest dzieckiem, które uwielbia jeść, wsuwa wszystkie warzywa, ryby, mięsa, owoce. Nie grymasi i daje nam wspaniałą radość swoim apetytem :)

    Za to tak jak Twój Robert, mało śpi w ciągu dnia. Tzn. mało spała w jego wieku, bo teraz nie śpi już wcale (ma 2,5 roku). Trochę uciążliwe, ale cóż zrobić - taka natura :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wspaniale, że tak świetnie sobie poradziliście :) 2,5 roku to dopiero musi być fascynujący czas, trochę nie mogę się doczekać, kiedy będę mieć takie duże dziecko i będę mogła z nim pogadać :)

      Usuń
  2. Wspaniałe! Wzruszasz i motywujesz jednocześnie. A to trudna sztuka.
    Kasia
    madebygoch.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Jako rodzice uczymy się żyć chwilą i doceniać to, że jesteśmy częścią "czegoś więcej" obserwując nasze maluchy. No i uczymy się większego dystansu do siebie, nie przejmując się tym co ludzie powiedzą o naszym ubraniu, porządku (lub jego braku) itp :) Super wpis pokazujący co jest ważne w naszym życiu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) No, ja w dalszym ciągu witam wszystkich gości tekstem "przepraszam za bałagan", ale może to się zmieni :)

      Usuń
  4. Macierzyństwo jest fantastyczne. Nie ma nic piękniejszego. W całej tej "zabawie" trzeba pamiętać, że wlasnie czas nie stoi w miejscu, a wręcz przeciwnie- zapier$#&a jak dziki, dlatego nie warto tracić czasu na beznadziejne sprawy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak :) Czasem zastanawiam się, kiedy te wszystkie miesiące zleciały.

      Usuń