Przyznam, że tytuł tego tekstu chodził mi po głowie już od dawna, a dokładnie od połowy grudnia, kiedy mój młodszy synek faktycznie najpierw intensywnie kichał, potem intensywnie kasłał, aż w końcu wylądowaliśmy z nim w szpitalu, bo miał zapalenie płuc. Prawda jest taka, że Robert w jego wieku w ogóle nie chorował. Pamiętam co prawda jakiś katar, na który kupowaliśmy wodę morską, ale to było z pewnością później niż w czwartym tygodniu życia, no i nie aż tak poważne.
Nawiasem mówiąc, praktycznie wszystkie dzieci, które spotkaliśmy na oddziale, były młodszym rodzeństwem. Scenariusz był za każdym razem ten sam: młodsze dziecko złapało chorobę od starszego.
Starsze dziecko, młodsze dziecko...
Przyznam teraz uczciwie, że jednym z powodów, dla których Robert miał być jedynakiem, była świadomość, że młodsze dziecko będzie... no właśnie. Młodsze. Tak jak ja, tak jak mój mąż. Oboje mamy starsze rodzeństwo. Czytaliście może wyniki badań mówiące o tym, jak radzi sobie w życiu młodsze rodzeństwo? Ja czytałam, i potwierdzam na własnym przykładzie. Świadomość, że skazuję jedno z moich dzieci na bycie taką kolejną mną, nie była łatwa do przełknięcia.
Właśnie, jak już mowa o przełykaniu. Ponoć kiedy pierwsze dziecko połknie monetę, lecisz z nim na SOR, żeby zrobili prześwietlenie. Kiedy drugie dziecko połknie monetę, po prostu czekasz, aż wyjdzie z drugiej strony... Ponieważ my z mężem jesteśmy na tyle wyluzowanymi rodzicami, że pewnie nawet przy pierwszym dziecku w ogóle nie zorientowalibyśmy się, że jakaś kasa zniknęła - przyznam, że trochę się obawiałam o nasze hipotetyczne drugie dziecko... Niepotrzebnie, jak się okazało. Michał rozbroił nas oboje, a właściwie wszystkich troje swoją kruchością, delikatnością i niemowlęcością. Jesteśmy nie mniej, a bardziej ostrożni, uważni, staranni. Przecież on jest taki mały!
Dlaczego więc Michał ma przekichane?
Mniej uwagi ze strony mamy.
Bez względu na ogrom mojej miłości i zaangażowania, Michał nigdy nie będzie miał tego, co miał Robert przez pierwsze dwa lata swojego życia. Nie będzie miał mamy na wyłączność. Paradoksalnie, tydzień spędzony w szpitalu z powodu choroby mógł być dla niego jedyną okazją, żeby doświadczyć tej wyłączności.
Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież spędzam z Michałem znacznie więcej czasu w ciągu dnia niż z Robertem. Tym bardziej, że Robert potrafi w dużym stopniu bawić się sam ze sobą, albo bawi się z tatą, a ja mogę w tym czasie tulić małego. Problem w tym, że ja też już jestem inną osobą niż dwa lata temu.
Przez te dwa lata stopniowo uczyłam się, że mam prawo do odpoczynku, do własnych zainteresowań, do zajmowania się sobą. Po urodzeniu drugiego dziecka ta świadomość nie wyparowała. Teraz, kiedy dziecko śpi, ja nie tulę go godzinami, wpatrując się w piękną bezbronną buźkę - nie! Kiedy tylko zasypia, biegnę do kuchni, by zaparzyć herbatę i korzystam z luksusu cichego pokoju. Jasne, zdarza mi się zawiesić nad łóżeczkiem i wpatrywać się w niego z zachwytem, ale umówmy się, nie jest to częste.
Mniej zdjęć.
OK, to może nie oznacza, że będzie miał z tego tytułu jakoś gorzej w życiu. Ale faktem jest, że robimy Michałowi znacznie mniej zdjęć niż Robertowi, gdy był w jego wieku. Teraz może trochę to się zmienia, bo Michał zaczął bombardować nas swoimi cudownymi bezzębnymi uśmiechami, a my robimy co możemy, by taki uśmiech możliwie dobrze uchwycić. Wcześniej jednak, kiedy był noworodkiem i tak po prostu sobie leżał... Ileż zdjęć można zrobić noworodkowi? Dwuletni Robert w tym samym czasie zachwycał bogatą mimiką i pełnym wachlarzem różnych uśmiechów i spojrzeń. Obaj są przepiękni i kochani, jednak trzeba przyznać, że zdecydowanie więcej zdjęć ma Robert.
Bardziej narażony na infekcje.
To, o czym wspomniałam na samym początku. Kiedy Robert był malutki, nie miał starszego brata, który przynosiłby ze żłobka różne choroby. On sam jest bardzo odporny, ale jego młodszy brat to jeszcze maleństwo. Na szczęście od czasu tamtego feralnego tygodnia w grudniu żaden z nich nie złapał nic poważniejszego niż katar. Jednak ciągle musimy być czujni.
Słabsza, bardziej zmęczona matka.
Ach, moje biedne dziecko! Trafiła mu się matka po trzydziestce, do tego chora i z wiecznie bolącym kręgosłupem... No dobra, nie piszę tego poważnie, niemniej w pewnym stopniu to jest nieuniknione - matka dwójki zawsze będzie starsza i bardziej zmęczona niż ta sama matka z jednym dzieckiem.
Starsze dziecko też ma przekichane!
Robert z kolei doświadczył czegoś, co prawdopodobnie będzie Michałowi oszczędzone - po dwóch latach sielanki jedynaka zobaczył w ramionach swojej mamy inne dziecko. W ciągu następnych dni musiał się przyzwyczaić do tego, że ten mały człowieczek będzie już na stałe obecny w jego życiu.
Wielokrotnie pytano nas o to, czy tłumaczyliśmy Robertowi, że będzie miał brata. Odpowiadaliśmy za każdym razem, że owszem, tłumaczyliśmy, ale na dobrą sprawę Robert wcale nie musiał rozumieć, co to znaczy mieć brata, przecież jeszcze tego nie doświadczył.
Robert jest wspaniałym bratem. Z pewnością jest zazdrosny, jednak nigdy nie wyładowuje złych emocji na Michale. Czasem tylko stanowczo nakazuje mi odłożyć małego do łóżeczka :) Zabiega o moją uwagę, ale jest też bardzo troskliwy wobec brata. Próbuje się też z nim bawić :)
Staram się nie zmuszać go nigdy do tego, by ustępował małemu, ale czasem jest to nieuniknione. Robert jest przecież o wiele bardziej samodzielny. Kiedy obaj domagają się mojej uwagi, nieraz Michał wygrywa ją tylko dlatego, że sam sobie przecież nie poradzi.
Czy to oznacza, że posiadanie rodzeństwa to jakiś kanał?
Absolutnie nie! :) Moi synkowie są jeszcze bardzo mali, ale już teraz widzę, jak wiele im daje to, że mają siebie nawzajem. Jak przyglądają się sobie, zaczepiają się, uśmiechają się do siebie... A to przecież dopiero początek. Już za rok pewnie będą się pięknie bawić ze sobą, a z każdym kolejnym rokiem te zabawy będą stawały się coraz bardziej zaawansowane. Czekają ich cudowne wspólne chwile. Michał zawsze będzie miał kogoś, od kogo będzie mógł się uczyć. Robert zawsze będzie miał kogoś, kto będzie wpatrywał się w niego z podziwem. Niezależnie od tego, jak ułoży się ich życie, żaden z nich nigdy nie będzie naprawdę sam na świecie. Będą mieli siebie nawzajem.
A chorobom się nie damy! :)
Ja i mąż jesteśmy najstarsi. teraz mamy dwójkę, rzeczywiście Mila złapała już choróbsko, a Szymon dopiero jak miał pół roku!
OdpowiedzUsuńz tą monetą to jest jeszcze dalej... że przy trzecim dziecku potrącasz z kieszonkowego!
Tak, wiem :) Ale trzeciego póki co nie planujemy ;)
UsuńJa jestem starczą (dużo) siostrą... i u nas było na odwrót. To dla brata rodzice mieli więcej czasu (mniej pracowali), on ma więcej zdjęć, więcej tez nim zachodu było... bo chorował. Ale nie wyobrażam sobie, żeby go nie było.. mimo że musiałam się nim zajmować.. i wszędzie za mną łaził. ;)
OdpowiedzUsuńNo tak, pewnie to wygląda inaczej, kiedy jedno z dzieci choruje.
UsuńTrochę zazdroszczę Ci, że masz brata, ja nigdy nie miałam ;)
Coś w tym jest. Jako matka dorosłego dziecka dodam tylko, że młodszym dzieciom bardziej się odpuszcza. Pierwsze przeciera szlaki, rodzice marzą, żeby było najlepsze. A kiedy już dorośnie i świetnie sobie radzi to widzimy, że takie ciśnienie często było niepotrzebne.
OdpowiedzUsuńChyba nie zawsze tak jest ;) Ale trudno powiedzieć, ja byłam - jestem - czarną owcą.
UsuńZ tym przecieraniem szlaków przez pierwsze dzxiecko to prawda. Młodszy ma lepiej!
UsuńBywają i takie sytuacje, że to młodsze dziecko przeciera szlaki :)
UsuńJaki piękny i mądry wpis :) Tak mi się ciepło na sercu zrobiło :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Ja mam to samo uczucie, kiedy czytam Wasze komentarze!
UsuńJestem najmłodsza mam 5 rodzeństwa to święta prawda😂😂😂miałam luz totalny zawsze rodzice czyms zajęci...nie czulam ich miłości...chorowalam non stop ale u nas Staram sie zawsze po równo obie traktować.chodz masz racje starsza mials mamę przez 2 lata na wyłączność
OdpowiedzUsuńPięcioro rodzeństwa, to naprawdę dużo! :)
UsuńJa jestem tym młodszym dzieckiem, ale uwielbiam nim być! Siostra musiała wszystko sobie wypracować, np. wyjście na dyskotekę, a ja po prostu jeździłam na dyskoteki itd. :)
OdpowiedzUsuńU mnie było inaczej, moja siostra nie chodziła na dyskoteki ;)
UsuńZ tymi chorobami to prawda, bo to był dla mnie szok, że 7 miesieczna Aniela dostała antybiotyk, a Róża miała pierwszy, gdy miała 4 lata.
OdpowiedzUsuńNo, a ja dawałam antybiotyk noworodkowi...
Usuń