czwartek, 1 kwietnia 2021

"Hurra, jestem w ciąży!" - czyli: o nietrafionych żartach


Hurra, jestem w ciąży


Niektórzy czytają tylko nagłówki, prawda? Błagam, nie gratulujcie :) Nie jestem. Nie śmiałabym nabierać Was w ten sposób.

Tak się złożyło, że dwukrotnie właśnie pierwszego kwietnia - raz w 2016, drugi raz w 2018 roku - rzeczywiście dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Gdybym wówczas opublikowała taką informację - czy ktoś by uwierzył? ;) Niektórzy pewnie tak, zwłaszcza ci, którzy wiedzą, jak poważnie traktuję ten temat. 

Przyznam, że co roku mam problem z primaaprilisowymi żartami. Macie może podobnie? Kiedyś to było jakieś łatwiejsze. Patrzyło się z przerażeniem na czyjeś spodnie i wykrzykiwało się: "O nie, jaką masz wielką plamę!". Albo na buty: "Uważaj, sznurówka ci się rozwiązała!". A potem śmiały się obie osoby, ta żartująca i ta nabrana.

No właśnie, bo tak to chyba powinno wyglądać - nabierasz kogoś, by się pośmiał razem z tobą? To zdecydowanie najlepszy rodzaj primaaprilisowych żartów. Ostatnio mam wrażenie, że najtrudniejszy.

Chyba nieczęsto występuję tutaj w roli marudy (przynajmniej mam nadzieję, że nie odbieracie mnie w ten sposób!), ale dzisiaj będę marudzić - na żarty, które są moim zdaniem nietrafione.

Żarty, w które większość nie uwierzy, ale ktoś jednak uwierzy


Wspomniane: "Jestem w ciąży". Fałszywe ciąże to chyba najczęściej spotykany żart, jaki pojawia się na Prima Aprilis od początku istnienia Facebooka, przynajmniej takie mam wrażenie. Nadal jednak widzę pod takimi postami sporo szczerych komentarzy z gratulacjami. Nie wiem... Mnie by było zwyczajnie głupio :) Pamiętam, jak wiele bliskich mi osób czekało razem ze mną na moją pierwszą ciąże, wiem, ile radości i szczerych wzruszeń wywołała informacja, że w końcu się udało. Nie chciałabym wywoływać w ludziach takich uczuć dla żartu, na niby, po to, by się pośmiać z ich serdecznych reakcji.

To samo myślę o żartach na temat ślubu, zaręczyn, znaczących zmian w życiu, słowem: wszystkiego, co może wywołać u odbiorcy autentyczne emocje. Nie potrafiłabym z tego żartować. Za bardzo byłoby mi szkoda kogoś, kto by dał się nabrać. Czy na pewno jego śmiech byłby równie szczery jak wcześniejsza radość?

Żarty, które przerażają


Jasne, kiedy wołało się: "Masz plamę na bluzce!", obiekt żartu miał się na chwilę wystraszyć, a potem z ulgą zaśmiać. Czym innym są dowcipy, w których przedmiotem śmiechu jest czyjaś autentyczna panika. Wzbudzanie poczucia zagrożenia. Zamykanie w ciasnym pomieszczeniu, robienie głupich pranków telefonicznych, "napad" na niby... Albo udawanie, że to nam zdarzyło się coś strasznego... Co tu dużo mówić, takie żarty są po prostu idiotyczne i niebezpieczne.

Żarty, które ranią


Żarty z czyichś uczuć. Żarty, które kogoś wyśmiewają. Żaden Prima Aprilis nie powinien być przyczyną czyjegoś smutku lub bólu i żadna chęć zrobienia dowcipu nie usprawiedliwia tego, że się kogoś skrzywdziło. Zetknęłam się z tego typu żartami i do tej pory nie pojmuję, co kierowało osobą, która sądziła, że pierwszego kwietnia wszystko jej wolno.

Żarty, które nikogo nie obchodzą


OK, to może najlżejszy kaliber. Po prostu odczuwam czasami coś na kształt second hand embarrasment (w luźnym tłumaczeniu: współzażenowanie), gdy widzę, że ktoś naprawdę się napracował, starannie przygotował grafikę, sklecił porządny tekst, a dowcip okazał się... mało interesujący. Czyjś ulubiony autor wydał nową książkę? No dobrze... Pewnie i tak prędzej czy później jakąś wyda. Znany artysta przyjeżdża do Polski? No, jak nie w tym terminie, to kiedyś pewnie przyjedzie. Chyba że fake news mówi o tym, że artysta ma zagrać jutro darmowy koncert w sąsiedniej miejscowości - to już brzmi ciekawiej, choć zarazem mniej wiarygodnie :)

Rozumiecie, o co mi chodzi? Taki dowcip sprawi, że jedni uwierzą, inni nie, ale zdecydowanej większości odbiorców będzie po prosu wszystko jedno.

Żarty, które zabolą...  żartującego


Nieprawdopodobne? Może. Ale na wszelki wypadek odradzam żartowanie z własnych marzeń, pragnień, celów, udawanie, że się je osiągnęło. Kwitowanie gratulacji słowami "Prima Aprilis!" może smakować wyjątkowo gorzko. I z kogo wtedy tak naprawdę robimy kwietniowego głupka? Z siebie.

No dobra... To istnieją jakieś żarty, które mnie bawią?


Jasne, że tak! Osobiście mam słabość do reklamowych grafik prezentujących np. nowy, limitowany smak czekolady - cebulowy! Albo to, co widziałam dzisiaj - balsam do ciała o zapachu sałatki jarzynowej :) Coś, co na pierwszy rzut oka musi być żartem i nie wywołuje żadnych skomplikowanych uczuć poza rozbawieniem.


A jeśli chodzi o tegoroczny Prima Aprilis - żaden żart nie pobije tego, co wydarzyło się dzisiaj z systemem rejestracji na szczepienia. Zastanawiam się, do której kategorii mogłabym go wrzucić, ale on chyba nie mieści się w żadnej :) W każdym razie - nie róbcie tak! 



12 komentarzy:

  1. Oj tak! Masz zupełną rację co do systemu rejestracji, nic tego nie przebije! Ja raczej nie mam serca do primaprilisowych żartów, daję się tylko cierpliwie nabierać dzieciom. Albo mniej cierpliwie. Jak Średni przyleciał do mnie z wyrazem przerażenia na twarzy i wysapał: "Mamo, tylko się nie gniewaj, zepsułem komputer i tego chyba się nie da naprawić" to zbladłam. I usiadłam. Bardzo był z siebie zadowolony, że mnie wkręcił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, ja też bym osłabła :D Co za aktor z Twojego synka!

      Usuń
  2. Puenta z sytuacją szczepionkowa - tak bardzo w punkt! To jest wyższy level, nie mieści się w żadnych granicach.

    To ja może podam przykład "żartu", który sama zrobiłam, a później żałowałam - to było jeszcze za czasów szkolnych, miałam paczkę koleżanek i z jedną wpadlysmy na pomysł, że odegramy w prima aprilis niby wielką kłótnie i się na siebie obrazimy. No i spoko, tylko że reszta dziewczyn się serio przejęła i zaangażowała w sytuację. I później było mi głupio, no bo udało się, wkręcilysmy je, ale przecież one naprawdę straciły przy tym trochę nerwow. Po latach się z tego smieje, one też, bo wciąż się przyjaźnimy ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Cię, też byłoby mi głupio :) Ja raz udawałam, że coś mi się stało. Moja kuzynka tak się przejęła, że później głupio mi było się przyznać do udawania :D

      Usuń
  3. O, moi rodzice się rejestrowali i zeszło im chyba pół dnia, takie cyrki były ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko jest dla ludzi ale we wszystkim trzeba mieć umiar i wyczucie. Tak samo z żartami :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie żarty z ciąży nie ruszają (kiedy jestem ich odbiorcą). Kiedyś w ogóle nie miałam z nimi problemu, ale obecnie sama nigdy bym w ten sposób nie zażartowała, bo zdaję sobie sprawę, że dla wielu kobiet to jest dość trudny temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to, mam takie kobiety w swoim otoczeniu i choćby dlatego nie lubię takich żartów.

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Przyznam, że jestem zadowolona z tego tekstu :)

      Usuń