piątek, 13 grudnia 2019

Dzień, w którym skończył się bunt dwulatka.



Miałam nadzieję, że może uda mi się obudzić dzisiaj przed 5:05, czyli przed godziną, o której trzy lata temu Robert otworzył swoje piękne oczka i wydał z siebie pierwszy krzyk. Ale umówmy się, to strasznie wczesna pora ;) Na szczęście poranne okrzyki nie weszły mu w nawyk. Jeszcze godzinę później nasz Urodzinek spał smacznie z jasnymi włoskami rozsypanymi na poduszce.

Tak, zaprosiłam Was tu dzisiaj, żeby opowiedzieć Wam o moim trzyletnim już (a nie dwuletnim) chłopczyku. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko? ;) 

Dobrze pamiętam Roberta sprzed trzech lat. Był duży jak na noworodka, prawie całkiem łysy, z delikatnym jaśniutkim meszkiem na głowie, z gładką buźką, prześliczny. Starałam się zapamiętać każda chwilę, niczego nie stracić, bo wiedziałam, że te chwile, kiedy jest taki maleńki, miną bezpowrotnie znacznie szybciej niż można byłoby się spodziewać. I rzeczywiście, minęły! Ale uwierzcie mi, że teraz jest jeszcze cudowniej.

Co jest najpiękniejsze w byciu mamą trzylatka?


Mogę dowiadywać się od niego różnych rzeczy.

Na przykład, jak nazywają się jego koledzy i koleżanki. Nawet ta ulubiona koleżanka! Wiem, że uczyli się piosenki o Mikołaju, a wcześniej - bardzo ładnego wierszyka o przedszkolu. Wiem, że na wycieczce widział króliczki. Nie tylko ja pokazuję mu świat, ale on też zaprasza mnie do swojego świata i opowiada mi o przeżyciach z całego dnia. 

Mogę wdawać się z nim w dyskusje.

A powiem Wam, że potrafi dyskutować! Cieszy mnie, że gdy zadaję mu pytanie, mogę liczyć na odpowiedź. Kiedy coś mu nie odpowiada, potrafi mi powiedzieć, o co chodzi. Kiedy chce coś uzyskać i przekonać mnie do czegoś, potrafi wdzięczyć się i łasić jak kotek! Uwielbiam te zdania, które musiał usłyszeć najpierw z moich ust, wypowiadane jego słodkim głosikiem.

Mogę się z nim śmiać. 

Kiedy udaje małpkę, kiedy stwierdza, że dynia na surowo jest "bleee!", kiedy coś go mocno rozbawi, kiedy cieszy się z niespodzianki, kiedy bawi się z braciszkiem. Czasem śmiejemy się bez powodu, po prostu dlatego, że mamy świetny nastrój.

Mogę się z nim bawić.

Mam na myśli aktywną, angażującą zabawę, włącznie z odgrywaniem ról. Ostatnio ulubioną zabawą jest udawanie "pani doktor" i wypisywanie recept na bolące kolana lub stopy. Całusy też pomagają ;)

Mogę patrzeć na jego czułość i troskę.

Oczywiście, sama też doświadczam tych jego czułych gestów. Przytula mnie, głaszcze, bawi się moimi włosami. Daje mi buziaka, gdy jedzie do przedszkola. Martwi się, gdy coś mnie boli. Jest moim kochanym, troskliwym małym przyjacielem.

Mogę się wzruszać z jego powodu.

Jak choćby wtedy, gdy znalazł przypadkiem zdjęcie męża, które noszę w portfelu. Spojrzał, przytulił z czułością do serduszka i powiedział: "moje tatuś!" (tak, rodzajniki się czasami mylą) ;) 

Mogę być z niego prawdziwie dumna.

Och, dumna jestem zawsze, każdego dnia. Z maleńkiego Michasia oczywiście również. Ale są takie momenty, gdy Robert bardzo mocno zaskakuje mnie swoją dojrzałością. Na przykład w sklepie, gdy pomaga mi ułożyć zakupy na taśmie, a potem cierpliwie czeka, aż wszystko spakuję - choć dobrze wiem, jak wielką ma ochotę na smakołyk, który tam leży wśród tych zakupów. Albo kiedy daje większe, sprawniejsze autko swojemu braciszkowi, a sam bawi się mniejszym.  Albo kiedy stara się zapiąć kurtkę, choć wcale nie chce jej mieć na sobie - ale wie, że trzeba, bo na zewnątrz jest zimno. Takich sytuacji jest naprawdę dużo.


Bycie mamą dwulatka okazało się niezwykłą przygodą, która wiele mnie nauczyła, dostarczyła niezapomnianych wrażeń i wzruszeń, choć też nieraz przynosiła frustrację i bezradność, bo określenie bunt dwulatka nie wzięło się znikąd. Nawet jeśli wiem, że tak naprawdę to nie jest żaden bunt, tylko próba poradzenia sobie z całym ogromnym wachlarzem emocji, trudnych dla maleńkiego jeszcze, zagubionego, bardzo szybko rozwijającego się człowieczka. Teraz ta przygoda się skończyła, na szczęście będę mogła przeżyć ją jeszcze raz, z Michasiem. Tymczasem Robert ma dla mnie kolejną podróż w nieznane - bunt trzylatka? Ha, nic strasznego :) Damy radę!

21 komentarzy:

  1. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin dla Roberta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie nie wzięło się z nikad! I dość płynnie przechodzi w bunt trzy latka 🤣

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkiego najlepszego i powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam i się uśmiecham. Ja też mam w domu uroczego 3 latka na którego patrzymy z dumą, chcemy tulic, całować i nie możemy wyjść z podziwu jak staje się dojrzały i mądry. Bunt dwulatka zniknął ze zdmuchnieciem trójki z tortu! Teraz cieszmy się chwilą i zbierajmy siły bo nigdy nie wiadomo kiedy się przydadzą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, cieszmy się :) Rodzicielstwo jest cudowne, ale to prawda, że wymaga dużo sił i cierpliwości :)

      Usuń
  5. Ucałuj od babci Ireny. Dzieci to radość, wspaniałość, satysfakcja,duma itd. Nasze dzieci, to największe skarby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ucałuję z radością! Masz rację, dzieci to niezwykły skarb :)

      Usuń
  6. O rany, jak ja na to czekam! Na razie mam bunt roczniaka ��

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszystkiego najlepszego! Cudownie piszesz o dzieciach, z taką miłością i czułością :) ciekawe, czy kiedyś to przeczytają.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju, ten czas tak szybko Leci! Ja dopiero co urodziłam, a zaraz drugie urodziny i już młodsza siostra na świecie. Sto lat mały!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Trzymam kciuki za delikatne przebrnięcie przez kolejny bunt! Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  10. U mnie bunt dwulatka w pełni :D Trudny moment, ale jak piękny. Dziecko coraz więcej rozumie i mów. Jest dużo śmiechu i zabawy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie mam dzieci, ale mam wrażenie, że ciągle słyszę o jakimś buncie iluś-latka ;) Raz dwu-latka, raz-trzylatka, potem sześcio-latka, innym razem 12-latka. Strach mieć potomstwo! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten bunt to tak z przymrużeniem oka ;) To tak naprawdę nie jest bunt, dziecko po prostu próbuje podejmować samodzielnie decyzje.

      Usuń