piątek, 11 czerwca 2021

Brzydka ona, brzydki on... Czyli: dlaczego w filmach brzydcy ludzie są piękni?

Kadr z filmu "Klub brzydkich dzieci"

Nie milknie dyskusja o modzie na brzydotę, a ja trafiłam dziś na opis filmu, który w ciekawy sposób odnosi się do podobnych kwestii. Nosi tytuł "Klub brzydkich dzieci". Pokazuje rzeczywistość, w której najmniej atrakcyjne fizycznie dzieci są przewożone do specjalnego portu, by "oczyścić" społeczeństwo z brzydoty.

Sam pomysł na scenariusz wydaje mi się urzekający, widzę w nim próbę podjęcia rozważań o kondycji ludzkości, o źródłach nietolerancji i rasizmu, i o presji pokazywania pięknych, idealnych ludzi, słowem, duże ambicje i mocny przekaz ubrany w konwencję filmu familijnego. Jednak, gdy tylko przeczytałam opis, w mojej głowie pojawiła się myśl: to powinna być kreskówka.

Dlaczego? Moim zdaniem, tylko w kreskówce da się pokazać z czystym sumieniem: ta osoba jest brzydka. Łatka brzydala nie wyrządzi żadnej krzywdy narysowanej postaci - choć oczywiście nie znaczy to, że w kreskówce wszystko wolno. Wolno jednak, w moim odczuciu, odrobinę więcej :)

Bo wyobraźcie sobie taką sytuację: aktor odgrywający rolę brzydala (ale brzydala-brzydala, nie osobę o charakterystycznej urodzie albo zaniedbaną, po prostu brzydkiego człowieka) okaże się uderzająco podobny do małoletniego, wrażliwego, może zakompleksionego chłopaka, który film obejrzy. I jaką wiadomość otrzymuje od twórców filmu taki widz, jego rodzina i znajomi? Że jego wygląd, jego uszy/piegi/nos/okulary/włosy/sylwetka są nieakceptowalne, z ich powodu mogą go spotkać przykrości, szykany, a nawet wykluczenie.

Spojrzałam na zdjęcia obsady "Klubu brzydkich dzieci". Odtwórca głównej roli, Sem Hulsmann, jest naprawdę prześlicznym chłopcem z doklejonymi gigantycznymi uszami. Czyli: ładny aktor w roli brzydkiego, zjawisko, które obserwujemy na ekranach od lat. Wiecie, co myślę? Że to ma swoje dobre i złe strony.

Kadr z filmu "Króliczek"

Przypomina mi się dyskusja, którą toczyłam z jedną znaną blogerką przy okazji premiery filmu "The DUFF": dlaczego w rolach kopciuszków, które mają przejść metamorfozę, obsadza się zawsze piękne aktorki? Nawiasem mówiąc, zostałam wtedy uznana za hejtera, bo niewystarczająco zachwycałam się urodą Emmy Stone w "Króliczku" (nie mam nic do Emmy, po prostu jej kreacja aktorska do mnie trafiła) :D Ale tak, wspomniana Emma, Mae Whitman z "The DUFF", Rachael Leigh Cook z filmu "Cała ona", którą oszpecić miały okulary, Anne Hathaway, która w "Pamiętniku księżniczki" straszyła gęstymi brwiami i nieułożonymi włosami, Sandra Bullock w "Miss Agent" - to wszystko bardzo atrakcyjne kobiety o mało kontrowersyjnej urodzie, łatwej dla oka. Regularne rysy twarzy, duże oczy, zgrabna sylwetka. Nieraz pojawiały się w zestawieniach najpiękniejszych aktorek, najpiękniejszych ludzi świata.

Wiecie, widzę sens w takich decyzjach obsadowych. Moim zdaniem, to jest wiadomość dla odbiorców: ej, serio, my się tu tylko bawimy, udajemy, ona wcale nie jest brzydka, co za brzydota w ogóle, każda kobieta jest piękna i koniec. Duże okulary, niemodny ciuch - to tylko rekwizyty, symbole mające nakreślić tematykę filmu. Wcale nie mam przekonania, czy byłoby lepiej, gdyby zahukana Laney Boggs miała rozbieżnego zeza, a agentka Grace Hart sporą nadwagę - czy wówczas młodzi widzowie nie dostaliby przekazu, że choroby oczu i dodatkowe kilogramy są złe i świadczą o brzydocie?

Jaka jest zła strona? Taka, że wciąż mało widzimy na ekranie przeciętności, zwykłego wyglądu niepozbawionego mankamentów, odbiegającego od standardów. Szkoda mi utalentowanych aktorów, którym nieidealny wygląd zamyka drzwi do wielu ról - choć wszyscy znamy mnóstwo wyjątków od tej reguły :)

Ja podtrzymuję moje zdanie: wolę, gdy temat brzydoty i wykluczenia z powodu wyglądu podejmują filmy animowane. Jak choćby mój ulubiony "Shrek". Łatwo się z nim utożsamić, bo chyba każdy czuł się kiedyś niezrozumiany, niechciany, oceniany po pozorach - a jednocześnie, nikt z nas nie wygląda jak on ;) 

Kadr z filmu "Shrek"


Wiecie, co Wam powiem? Jestem estetką i lubię patrzeć na pięknych ludzi. I mam to szczęście, że widzę ich wszędzie! Nie tylko na ekranie, ale też na ulicy, na moim osiedlu, w autobusie, w mieście, wśród znajomych. Świat jest pełen pięknych ludzi, różnych ludzi, oryginalnych ludzi, interesujących ludzi. Co oni z tą brzydotą w ogóle... :)

8 komentarzy:

  1. Fajny artykuł a koniec parodiujący wpis Agaty jest genialny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja od jakiegoś czasu totalnie nie zwracam uwagi na wygląd innych ludzi... I łapię się na tym, że mi samej wisi i powiewa jak widzą mnie inni, bo kiedy nie patrzę w lustro, to nie ogarniam, że inni mnie widzą xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przyznam, że zwracam uwagę na wygląd, ale wyłącznie pozytywną :) W każdym człowieku widzę sporo cech, które naprawdę mi się podobają. Nie chciałabym ich nie zauważać :)

      Usuń
  3. Powinna być kreskówka... Może faktycznie. Jest taka bajka o nieudanych pluszakach, dla których została stworzona specjalna wioska po to, by mogły tam żyć i nikomu nie rzucać się w oczy.
    Ja myślę, że warto rozmawiać o pięknie nawet, jeśli się samemu nie jest pięknym. Bo jeśli mówię o pięknie i pokazuje jakieś piękno - automatycznie staję się o milimetr piękniejszy.
    https://rogbarana.pl/nerwica-nastepstw-czesc-ii/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ciekawe :) Poszukam tej bajki o pluszakach, zaintrygowała mnie :)

      Usuń
  4. Wszystko zależy od punktu widzenia właśnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda :) A ja nadal lubię patrzeć na pięknych ludzi i nadal widzę ich wszędzie!

      Usuń