środa, 26 czerwca 2019

WYCHOWANIE LEŚNE - czyli o tym, jak wprowadzić naturę do naszej rodzinnej rzeczywistości (wpis gościnny Adrianny Złoch)




Autorką tekstu jest Adrianna Złoch - twórczyni i projektantka marki Czyste Dziecko, miłośniczka natury, pedagogiki Montessori. Swoją markę tworzy w ramach idei etycznej mody, a inspiracje czerpie z obserwacji dziecięcych zachowań.




Jako dziewczyna z miasta chcę Wam dzisiaj opowiedzieć o swojej fascynacji wychowaniem dziecka w bliskości z naturą, na podstawie moich osobistych doświadczeń. Na początku chciałabym powiedzieć na zachętę - warto wprowadzać elementy wychowania leśnego do Waszej codzienności z dziećmi. Otrzymacie wielki dar od natury. Gwarantuję Wam to. 

https://www.czystedziecko.pl/ubranka-ochronne-dla-dzieci/


Harcerstwo dla dzieci


Jako 9-letnia dziewczynka po raz pierwszy pojechałam na dwutygodniowy wyjazd wakacyjny. Był to obóz harcerski. Ja byłam zuchem bez własnego munduru, a po obozie już nie trafiłam w szeregi harcerskie, jednak doświadczenie tego wyjazdu zapadło mi w pamięci do dnia dzisiejszego i było kontynuowane w moim życiu dzięki odważnemu rodzicowi, jakim w tym przypadku był mój osobisty Tato :)

Wychowanie leśne jest bardzo uspołeczniające, jakkolwiek by się Wam wydawało, że jest na odwrót. Ja - 9-letnia Ada - podczas pamiętnego obozu harcerskiego kąpałam się w jeziorze Dębsko i była to forma wieczornej kąpieli przed snem, potrzeby fizjologiczne załatwiałam do wojskowej latryny - zbite z drewnianych bali rusztowanie nad głębokim dołem w ziemi, spałam 2 tygodnie w wojskowym wielkim namiocie z dziesiątką innych dzieci, w samym środku dzikiego lasu. Okoliczności te sprawiły, że wszystkie dzieci ćwiczyły w najwyższym stopniu odpowiedzialność za siebie i innych, pewność siebie, koncentrację, dojrzałe funkcjonowanie w drużynie, efektywną współpracę.

Jednego razu schodząc z mokrej glinianej skarpki do kuchni polowej nad brzegiem jeziora, zjechałam na tyłku po obficie obłoconej ścieżce. Pamiętam jak dziś - moje wewnętrzne poczucie odpowiedzialności za samą siebie - o to, aby złapać równowagę, aby stopy stawiać w sposób zabezpieczający je przed złamaniem, aby moja menażka pozostała wewnątrz czysta - bo kto by chciał zjeść zupę z błotkiem? Zejście do kuchni było wielce ekscytującym przeżyciem, natomiast z wejściem poratowali mnie dorośli harcerze (wyrostki 15-letnie :D), łapiąc za łokcie i wprowadzając chudzinę na szczyt glinianej przeszkody. Oni martwili się o mnie, a ja o zupę, której nie mogłam przecież uronić - czym bym się najadła, gdyby moja zupa dołączyła do mazistego błotka na skarpce? Współpraca i walka z żywiołem w najlepszym dziecięcym wydaniu! 

Nie zapomnę, jak przez pierwsze dni obawiałam się żuczków gnojarków, które masowo zamieszkiwały latryny. O niebiosa, jak walczyłam sama z własnymi oporami, aby stanąć twarzą w twarz z własnym obrzydzeniem i uprzedzeniem do tych stworzeń i całej tej niecodziennej sytuacji toaletowej, w jakiej się znalazłam, jako dziewczynka „z bloków”. 

Któregoś popołudnia w przypływie ułańskiej fantazji, z koleżanką „mieszkającą” na sąsiedniej polówce (łóżko polowe - metalowe rusztowanie obleczone płótnem wojskowym) wymyśliłyśmy psikusa. Zabrałyśmy innej koleżance szczoteczkę do zębów i poszłyśmy „w las”. Wymyśliłyśmy, że schowamy ją do dziupli - „a niech się koleżanka potem nauczy w podchody”. Historia zakończyła się tak, że zżarły nas wyrzuty sumienia, wróciłyśmy po szczoteczkę i odłożyłyśmy koleżance do kosmetyczki, ale muszę podkreślić - bardzo z „przyjaciółką od psikusa” troszczyłyśmy się o orientację w terenie, aby nie zgubić obozowiska. Wspólnie odnalazłyśmy po drodze latrynę, bo obie byłyśmy „za potrzebą”, Szłyśmy zwarto ramię w ramię, a nawet pod ramię, czując że każda dla drugiej jest w tej „psikusowej wyprawie” jedynym kamratem i lojalność we wspólnej drodze to podstawa. Cała wyprawa miała zapewne miejsce w promieniu do 100 metrów od obozu, ale dla mnie w tamtym czasie była wyprawą życia i głęboko doświadczyłam wówczas, co znaczy współpraca z partnerem podróży

Survival dla dzieci


Pogoda to częsty argument do tego, aby zatrzymać całą rodzinę w domu. Podczas obozu nie miałam możliwości ucieczki. Dzięki temu przymusowi, nabrałam dużej świadomości na temat procesów i reakcji mojego organizmu - na zimno, na deszcz, na upał. Miałam mnóstwo czasu - 2 tygodnie - na to, aby wsłuchiwać się w swoje reakcje, zrozumieć je, wiedzieć, że ubranie ochroni mnie przed gęsią skórką, a kurtka przeciwdeszczowa przed przemoczeniem i poczuciem wielkiego chłodu. Dowiedziałam się, że lepiej się czuję mając kapelusz na głowie, gdy o godz. 12.00 na polanie praży słońce, a ja muszę tam być - bo nie ma odwrotu. 

Pamiętny obóz „Dębsko 2000” przyprawił mnie o 20 kleszczy! Codzienne wizyty u pielęgniarki obozowej przygotowały mnie na późniejsze doświadczenia dorosłego człowieka, którego w życiu czeka niekiedy wiele badań diagnostycznych i spotkań kontrolnych u lekarzy (opieka pod tym względem na obozie była wzorowa i nie nabawiłam się żadnych skutków ubocznych, tych małych pasażerów na gapę, jakich dziś bardzo się obawiamy). 

Wierzcie mi lub nie, ale dziecięce poczucie sprawczości i pewność siebie, zdobyte podczas takich wypraw gwarantują człowiekowi wewnętrzne poczucie równowagi na całe życie. Samoświadomość co do własnej wytrzymałości oraz co do odczuć organizmu, pozostają z człowiekiem na zawsze - ja korzystałam z tej wówczas zdobytej wiedzy np. podczas porodu [sic!].


Moją historią chcę zachęcić Was do tego, aby nie zabraniać dzieciom doświadczania natury, a wraz z nią niekiedy również upadków, otarć, dziecięcych chwil grozy. Zamiast lęku zapewnijmy dzieciom poczucie wolności, akceptacji, a jako opiekunowie miejmy przy sobie dyżurną apteczkę i survivalową odzież, aby dla własnego poczucia spokoju mieć rękę na pulsie, gdy pojawi się rana, a także nie mieć w sobie obawy „nie wchodź w kałużę, bo się pochlapiesz!”, „nie siadaj na ziemi”, „nie wchodź na drzewo, bo podrzesz spodnie”. 

Właśnie z tych fascynacji i pewności, że mam rację, bo sama doświadczyłam tego, co polecam - wypływa moja motywacja stworzenia linii spodni wodoodpornych dla niemowląt i dzieci. Zachęcam Was do odwiedzenia mojego sklepu, a nade wszystko do podjęcia elementów wychowania leśnego w waszych rodzinach! Do dzieła!

https://www.czystedziecko.pl/sklep/

Autorzy zdjęć: Olga Derkowska Fotografia i Czyste Dziecko


6 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy i interesujący post. Oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może zacznę częściej zapraszać gości do pisania u mnie :)

      Usuń
  2. Zaprosiłam Adrianna do wywiadu ze mną. Uważam, że warto pokazywać Polskie marki i prace innych mam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Blisko natury jest bardzo ważna. Zgadzam się. My mamy ogród, nie jest on jak z żurnala taki wymuskany. Tylko sielski, wiejski. Tam często spędzamy czas z naszymi synami.

    OdpowiedzUsuń