poniedziałek, 16 października 2017

Czego nie musisz robić, a o co warto zadbać, kiedy jesteś mamą niemowlaka.


Wspomniałam ostatnio, że słyszałam chyba najgłupsze zdanie, jakie można powiedzieć młodej mamie. Brzmi ono: "Pani wie, że robi pani temu dziecku krzywdę?".

Dlaczego uważam, że to zdanie jest głupie? Pozwólcie, że chwilowo pominę jego kontekst, a skupię się na samym zdaniu, wypowiedzianym przez obcą osobę do młodej mamy, pozbawionym jakiegokolwiek wyjaśnienia czy uzupełnienia. Otóż uważam, że każda młoda mama, która kocha swoje dziecko, chce dla niego jak najlepiej i z całą pewnością nie robi mu świadomie krzywdy. Jeśli natomiast widzisz coś, co każe Ci nabrać podejrzeń, że dziecko jest krzywdzone z rozmysłem - nie można tego zostawić bez reakcji! Takie dziecko może potrzebować natychmiastowej pomocy, a nie masz żadnej pewności, że ją uzyska.

Ja myślę, że nie znam takiej mamy, która nie robiłaby wszystkiego co w jej mocy, żeby jak najlepiej zadbać o swoje dziecko. Kiedy zostajesz mamą po raz pierwszy, przejmujesz się szczególnie mocno i nieraz pewnie boisz się, czy robisz wszystko dobrze. Przecież to wszystko jest dla Ciebie nowe. Czytasz poradniki, czytasz artykuły, słuchasz rad, a wokół nie brakuje osób chętnych do udzielania tych rad. Robisz miliony notatek i jeszcze nie wiesz, że nawet nie będziesz miała głowy do tego, żeby później do tych notatek zajrzeć.

Podobno z drugim dzieckiem jest łatwiej. Znacie te dowcipy? Kiedy pierwsze dziecko połknie monetę, jedziesz na pogotowie i domagasz się prześwietlenia. Kiedy drugie dziecko połknie monetę, czekasz aż ją "odda" drugą stroną. Kiedy trzecie dziecko połknie monetę, potrącasz mu z kieszonkowego :) Ja należę z reguły do tych mało zestresowanych mam i śmieję się czasem (choć, patrząc na początek tego wpisu, może powinnam nad tym ubolewać?), że Robert jest bardziej jak drugie dziecko. Jednak i mnie zdarzało się przejmować czymś na wyrost i robić rzeczy niepotrzebne, o których mogę powiedzieć teraz z perspektywy dziesięciomiesięcznego doświadczenia, że Robert mógł spokojnie się bez nich obejść.

Chciałabym zatem, droga mamo pierwszego dziecka, oszczędzić Ci trochę czasu i napisać własnie o tym, czego nie musisz robić. Zatem:

1. Nie musisz karmić dziecka równo co trzy godziny. Jeśli jest głodne, nakarm je.


Wydawałoby się, że napisano już tak wiele na temat karmienia na żądanie, że jest to oczywista sprawa i nie ma potrzeby pisać o tym po raz kolejny. Jednak w szpitalu na oddziale poporodowym zderzyłam się z rzeczywistością, w której moje dziecko miało być nakarmione co trzy godziny, a ja miałam odnotowywać godziny karmienia na specjalnej rozpisce. Oczywiście nie trzymałam się zaleceń jakoś szczególnie ściśle, bo ważniejsze było dla mnie zapewnienie dziecku tego, co ono potrzebuje. Czułam jednak dezaprobatę lekarek i położnych sprawdzających moją rozpiskę. Fakt, że moje dziecko nie najada się na tyle, żeby wytrzymać trzy godziny, był dla nich dowodem na to, że albo nie mam pokarmu, albo nieumiejętnie karmię. 

Dzieci czasem głodnieją "między posiłkami". To nic strasznego. Ty też głodniejesz. Jeśli jesteś w stanie mu zapewnić to, o co Cię prosi, to w czym w ogóle problem?

2. Nie musisz kąpać dziecka codziennie.


Wiadomo, codzienna kąpiel może być pewnego rodzaju rytuałem. Poza tym to zrozumiałe, że chcesz, żeby Twoje dziecko było codziennie umyte i zadbane. Natomiast lekarze są w tej kwestii dość zgodni: niemowlę nie potrzebuje codziennej kąpieli. Nie poci się i nie brudzi tak jak dorosły, co więcej, dziecko rodzi się z naturalną ochroną skóry. Zbyt częsta kąpiel w wanience może osłabić wrodzoną odporność dziecka i doprowadzić do wysuszenia jego skóry.

Oczywiście, jeśli dziecko jest spocone lub mocno się wybrudziło, wykąp je bez zastanawiania się, czy dzisiaj można :)

3. Nie musisz używać kremów, balsamów, pudrów, posypek, olejków, oliwek i innych kosmetyków codziennej potrzeby :)


Przyznam, że jak widzę niektóre reklamy telewizyjne kosmetyków dla dzieci, to otwiera mi się w kieszeni nie tylko nóż, ale wręcz piła mechaniczna. To perfidne granie na emocjach, że jeśli jesteś mamą i kochasz swoje dziecko, to chcesz mu zapewnić jak najlepszą ochronę, więc musisz smarować go codziennie takim a takim kosmetykiem. Co za BZDURY! Im mniej chemii wetrzesz w skórę niemowlaka, tym lepiej dla niego. Może Ty potrzebujesz codziennie mnóstwa kosmetyków, by czuć się dobrze. Dziecko urodziło się bez tego uzależni tej potrzeby.

Oczywiście, warto zaopatrzyć się w jakąś oliwkę i jakiś balsam, którego użyjesz, kiedy pojawi się taka potrzeba. Czyli: kiedy zobaczysz na skórze swojego dziecka podrażnienie, przesuszenie. Nie natłuszczaj jego skóry tak na wszelki wypadek, ono tego nie potrzebuje.

4. Nie musisz zapewniać dziecku "gorącej atmosfery". Nie grzej w domu bardziej, niż to potrzebne.


OK, na początku prawdopodobnie będzie to wskazane. Z prostej przyczyny: dziecko zapewne zdąży się przyzwyczaić do warunków panujących w szpitalu. Nie wiem, czy to reguła, ale u nas w szpitalu było bardzo gorąco. Kiedy przywiozłam Roberta do domu, powiem szczerze, że wystraszyłam się. W porównaniu ze szpitalem, w domu było po prostu zimno. Mąż poszedł dołożyć do pieca, a ja w tym czasie okryłam dziecko grubym kocem, a następnie, choć nie mogłam jeszcze dźwigać ciężkich rzeczy, przyniosłam z drugiego pokoju elektryczny grzejnik i postawiłam go jak najbliżej łóżka. Czułam, że muszę zrobić wszystko, żeby tylko zapewnić mu więcej ciepła.

Ale to były pierwsze dni. Stopniowo przyzwyczajaliśmy Roberta do nieco niższych temperatur. Efekt jest taki, że teraz to jemu częściej jest za gorąco niż nam. Co wiąże się również z następnym punktem, czyli...


5. Nie musisz ubierać dziecka przesadnie ciepło, gdy wychodzicie z domu. Naprawdę możecie wyjść z domu bez czapeczki!


Uczono mnie, że gdy wychodzę z dzieckiem z domu, powinno ono mieć na sobie tylko o jedną warstwę ubrania więcej niż ja. Wiecie, że w niektórych kulturach ta zasada działa odwrotnie? Że to dziecko powinno mieć o jedną warstwę mniej? Uzasadnienie jest takie, że dziecko ma naturalnie większą ciepłotę ciała niż dorosły, więc nie trzeba go tak bardzo dogrzewać. Czyli zgodnie z tą zasadą, jeśli Ty potrzebujesz tylko lekkiej kurtki, to Twoje dziecko powinno być w ogóle bez kurtki...

Uznałam, że skoro jedni mówią "jedna warstwa więcej!", a drudzy mówią "jedna warstwa mniej!", to złotym środkiem będzie, jeśli na spacery będę ubierać dziecko mniej więcej tak ciepło, jak samą siebie. Biorę przy tym poprawkę na fakt, że ja na spacerze idę, a on siedzi lub leży, więc na zdrowy rozum musi mu być odrobinę cieplej niż mnie. Ale bez przesady. Ufam w tym zakresie przede wszystkim swojemu instynktowi oraz bardzo prostej metodzie na sprawdzenie, czy dziecku jest ciepło. Trzeba dotknąć jego karku. Jeśli jest chłodny, to trzeba dziecko ubrać nieco cieplej. Jeśli jest gorący i spocony - jedna warstwa mniej!

Kiedy piszę te słowa, jest naprawdę ciepły, słoneczny dzień, jak na tę porę roku wręcz upalny. Ubieram Roberta na spacery dość ciepło, bo to jednak jesień, ale bez kurtki, bez czapeczki. Mijamy po drodze inne małe dzieci - w grubych kurtkach, obowiązkowych czapeczkach, szalikach... Zastanawiam się czasem, co te dzieci będą miały na sobie, gdy przyjdzie zima?

Tak na marginesie: jeśli nie ma potrzeby, nie zakładaj dziecku rękawiczek. Ono poznaje świat palcami. Dziecko, które jeszcze nie chodzi, nie potrzebuje butów. Skarpetki mogą się przydać, ale latem bosa stopa jest zdecydowanie najlepsza. 

6. Nie musisz biegać do lekarza z każdym katarem.


Wiesz, kiedy Twoje dziecko jest najbardziej narażone na chorobę? Kiedy jest w miejscu, gdzie krąży dużo wirusów, zarazków. A gdzie jest ich najwięcej? Tam, gdzie jest najwięcej chorych osób. Czyli gdzie? :)

OK, Twoje malutkie dziecko złapało pierwszy poważny katar. Jesteś rozsądną mamą, nie chcesz leczyć go domowymi metodami i lekarstwami zalecanymi przez doktora Internet, idziesz więc do pediatry. Dostajesz listę leków, nie są to antybiotyki, ale zwykłe środki dostępne bez recepty, dostajesz listę zaleceń i mądrych rad od specjalisty, wiesz co robić. Leki pomagają, dziecko zdrowieje. Pół roku później znowu przychodzi ochłodzenie, Ty jesteś zaziębiona, mąż też, w końcu i dziecko łapie katar. Prawdopodobnie masz jeszcze lekarstwa, wiesz, co mu pomogło ostatnim razem. Bez trudu poradzisz sobie sama.

Oczywiście możesz iść do lekarza, poczujesz się pewniej, kiedy Twoje maleństwo zostanie zbadane. Jeśli jednak czujesz, że nie ma takiej potrzeby, oszczędź mu tego. Możliwe, że tak będzie dla niego lepiej.

7. Nie musisz wychowywać dziecka w sterylnych warunkach.



Zawsze czuję się trochę nieswojo, kiedy ten temat pojawia się w rozmowie, bo mam wrażenie, że w oczach moich rozmówców wychodzę na matkę, która nie tylko nie zapewnia dziecku sterylnych warunków, ale wręcz zapewnia dziecku bardzo złe warunki i dopisuje do tego teorię, że to dla jego dobra. Postaram się jednak napisać rzetelnie, w czym rzecz.

Po pierwsze, jak już pisałam, dziecko ma naturalną odporność, wzmocnioną jeszcze przez mleko matki, którym się żywi. Po drugie, jego odporność właśnie się kształtuje. Właśnie tworzą się jego przyzwyczajenia, właśnie uczy się, w jakich warunkach najlepiej mu żyć. Jeśli zapewnisz mu teraz idealne, sterylne środowisko wolne od bakterii, jego układ odpornościowy nauczy się, że to są normalne warunki dla jego funkcjonowania. Zetknięcie z nieco gorszymi warunkami może być dla niego trudne, może nie być na to przygotowany. Może nie być na to odporny.

Podobnie jest - moim zdaniem - z jedzeniem, które mu podajesz. W porządku, możesz nie mieć zaufania do warzyw ze zwykłych sklepów, możesz szukać specjalnie wyselekcjonowanych, ekologicznych marchewek. Tylko czy zamierzasz kontynuować kupowanie tych ekologicznych warzyw, gdy dziecko podrośnie? Kiedy dziecko jest na tyle duże, by zjeść "gorszą" marchewkę?

Bez przesady, bez nerwów. Jeśli Twoje dziecko jest zdrowe, czuje się dobrze i nie musisz wyjmować mu co chwilę jakichś paprochów z buzi (co się czasem zdarza każdemu), to najwyraźniej robisz to dobrze.

A co musisz?



Ja nie lubię dorosłym ludziom mówić, co muszą, co powinni. Ale jest jedna rzecz, o którą moim zdaniem warto zadbać: warto starać się najlepiej, jak potrafisz.

Kiedy zastanawiałam się nad tym, jaką będę matką, dwie rzeczy były dla mnie od początku oczywiste. Pierwsza: że będę kochać moje dziecko do szaleństwa. Druga: że nie będę idealną matką. Myślę, że ta świadomość pozwoliła mi wyluzować, nie zwariować i podejść do mojego macierzyństwa ze zdrowym rozsądkiem. Czuję, że kiedy ja, nieidealna matka, staram się być jak najlepsza dla mojego dziecka, jestem w efekcie dokładnie taką matką, jaką chcę dla niego być: spokojną, daleką od przesady, kochającą i stawiającą na to, co najważniejsze.

Parę lat temu udzielałam korepetycji jednemu chłopcu. Zdarzało mu się stwierdzić w czasie przygotowań do sprawdzianu, że "jest nieźle, wystarczy na trójkę".

Tłumaczyłam mu wtedy, że nie chodzi nam o to, żeby przygotował się na trójkę, ale na piątkę. Zawsze może coś nie wyjść. Jeśli przygotujesz się na trójkę, a sprawdzian pójdzie poniżej oczekiwań, będzie dwójka albo jedynka. Jeśli przygotujesz się na piątkę, a coś Ci nie wyjdzie, możesz dostać czwórkę lub trójkę. To nadal świetny wynik, prawda?

Warto starać się być mamą na piątkę. Czasem będziesz mamą na czwórkę, czasem na trójkę, ale zawsze najlepszą dla Twojego ukochanego dziecka. 




8 komentarzy:

  1. Rzeczywiście masz już drugie dziecko ;) Niektóre mamy dochodzą do tych prawd wiele później. My odkąd mamy dwoje dzieci kąpiemy je co drugi dzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) Ciekawe, czy jak faktycznie będę miała kiedyś drugie dziecko, to ono będzie "drugim drugim", czy już trzecim? :D

      Usuń
  2. Jakbym słyszała siebie samą... Moja ulubiona dewiza mówi, że brudne dziecko to szczęśliwe dziecko... Czy Ty też widzisz tą dezaprobatę u starszych Pań kiedy wracasz że spaceru, a dzieciak ma brudny podkoszulek i brudne spodnie? Mnie kiedyś sąsiadka zapytała, czy mi nie wstyd z takim brudnym dzieckiem po ulicy chodzić... A my wracaliśmy wtedy z podchodów. Jako matka usłyszałam najgorsza radę every. I to od lekarza. Mój Mati miał wtedy około pół roku moment kiedy wprowadzałam zupki. Rada brzmiała - mięso wygotować trzy razy odlewając wodę i nie solić! A ja cielęcinę kupowałam!!! Po przeanalizowaniu rady po prostu z niej nie skorzystałam, bo dla mnie najważniejsze było, że czuję że robię dobrze ;) I masz rację - nie znam osoby, która świadomie skrzywdziłby swoje dziecko (co nie znaczy, że takich osób nie ma), a większość znanych mi młodych mam po pewnym czasie uczy się, że to zawsze ona, jako mam będzie wiedziała lepiej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą dezaprobatą jeszcze się nie spotkałam, ale pewnie wszystko przede mną ;) Za to z braku czapeczki tłumaczyłam się już kilkakrotnie :)

      Usuń
  3. Kochana, widzę że byśmy się idealnie dogadały ������ z obserwacji otoczenia czasem wydaje mi się za mam 3 dzieci. Hi hi hi. .wkurza mnie jak ktoś mówi mi że pies i dziecko to złe połączenie. Dla mnie i mojego dziecka to idealne połączenie. Brak sterylności, przyjaciel, kompan do zabaw, możliwość przytulenia się do psa, nauczyciel raczkowania i pocieszyciel czyli lizanie kiedy dziecko płacze równa się brak płaczu i dom pełen śmiechu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas są trzy koty :) Mały je uwielbia, one jego chyba też, w każdym razie są cudownie wyrozumiałe i czułe.
      Przybij piątkę :)

      Usuń
  4. Przeczytałam jednym tchem. Wszysto mi się zgadza. Już od pierwszego punktu, przez który przeżyłam szok w szpitalu, a potem unormowałam to sobie i dziecku w domu. ;) Gdy przyjechaliśmy po raz pierwszy do rodziny na Słowację, była jesień, wieczór. Wszyscy byli w szoku, że nie założyliśmy Alexandrowi czapeczki wychodząc z samochodu. .. No tak w NI było 8 stopni mniej na lotnisku, a tutaj 15 kresek wieczorem, więc po co czapeczka... Oj dużo by tego było. Ale zawsze najważniejsze to - intuicyjnie robić tylko to czego nasze dziecko naprawdę potrzebuje. Dawać miłość dziecku i opiekę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :) A ja muszę powiedzieć, że widzę o wiele mniej tych zaskoczonych reakcji, od kiedy chłopców jest dwóch. Chyba ludzie zakładają, że jak mam już drugie dziecko, to jednak wiem, co robię :D

      Usuń