niedziela, 19 marca 2017

O tekście, który nigdy nie powstał, czyli historia mojego bloga.

W ramach wyzwania, które pojawiło się na facebookowej grupie Biznes, blogowanie i marketing dla kobiet, miałam napisać tekst o tym, jak powstał mój blog. Zadania podjęłam się tym chętniej, że pewnie prędzej czy później i tak napisałabym notkę na ten temat. Historia mojego bloga jest bowiem tak wyjątkowa, że aż szkoda by było, żebym znała ją tylko ja.

Uwierzycie, że blog powstał po to, żeby znalazł się na nim jeden jedyny tekst na określony temat, wrzucony w jednym konkretnym dniu - i ten tekst nigdy nie powstał?


Ale może zacznę od początku.


Zacznijmy od tego, że nigdy nie chciałam być blogerką. No, może kiedyś przez chwilę chciałam, bardzo dawno temu, ale szybko mi przeszło. Generalnie uważałam, że stanowczo za dużo osób bloguje, a nie każdy powinien, ja zaś jestem zbytnią indywidualistką, żeby w ten sposób iść za tłumem. Czasem pojawiała się w mojej głowie myśl, że gdybym miała swój blog, to napisałabym taki i taki wpis na ten czy tamten temat. Nie przywiązywałam szczególnej uwagi do tych myśli. Wreszcie pojawił się pomysł, który to zmienił.

Nieco ponad osiem lat temu zdarzyło się coś, co wywróciło moje życie do góry nogami. Do tego stopnia, że nie jestem w stanie patrzeć na to wydarzenie wyłącznie negatywnie. Było w końcu motorem zmian, ważnych zmian, istnej rewolucji w planach życiowych. Dość powiedzieć, że wszystko, co stanowi w chwili obecnej sens mojego życia, zawdzięczam tamtym zmianom i - pośrednio - tamtemu wydarzeniu. Myślę o tym w ten sposób, że od ośmiu lat jestem szczęśliwa.


Ale możecie sobie wyobrazić, że osiem lat temu nie było mi do śmiechu.


Przeszłam przez liczne etapy "radzenia sobie". To w sumie fascynujące, jak różnych sposobów szuka umysł, żeby wygrać z czymś, z czym nie tak łatwo jest wygrać. Rzucałam się w wir zajęć. Innym razem nie robiłam nic. Rozmawiałam długo i szczerze. Śmiałam się. Śpiewałam, pisałam wiersze. Słuchałam najsmutniejszych piosenek i próbowałam znaleźć w każdej z nich chociaż po jednym pozytywnym wersie. Na którymś z tych etapów, niekoniecznie na ostatnim, pomyślałam sobie: "szkoda by było, żeby to wszystko się zmarnowało. Coś przeżyłam, coś wiem. Dobrze byłoby przekazać to dalej. Pomóc komuś innemu. Jakiejś innej".

Plan był taki - w siódmą rocznicę zdarzenia umieszczę w specjalnie przygotowanym miejscu w sieci szczery tekst o tym, że od siedmiu lat jestem szczęśliwa. Chciałam napisać w nim, czego się przez te siedem lat nauczyłam i co mogę powiedzieć innym osobom, które były w takiej sytuacji. Mój blog pierwotnie nosił nazwę "Siedem lat szczęścia". Wiecie już, skąd się wzięła Szczęśliwa Siódemka? :)

Taki był plan, gorzej z realizacją.


Tak naprawdę nie wiedziałam, ile czasu mi zajmie napisanie tekstu. Może zostawiłam sobie za mało tego czasu. Może brakło mi odwagi, umiejętności, mądrości, żeby go napisać. Z pewnością nie ułatwił mi zadania fakt, że w tygodniu, w którym miałam opublikować tekst, musiałam jechać na drugi koniec Polski na pogrzeb osoby z bliskiej rodziny. Ten pogrzeb pokrzyżował mi też inne plany, ale o tym może napiszę kiedy indziej. W każdym razie - nie zdążyłam.

Blog został sobie w sieci, zupełnie pusty i nieużywany. A w mojej głowie rosły nowe teksty, skądś nagle pojawiła się potrzeba ubierania moich myśli w coraz dłuższe formy, sięgające coraz głębiej i mówiące coraz więcej o mnie, o moich poglądach, o moim życiu, o moich doświadczeniach. Potem urodził się mały, ja trochę odpoczęłam i zobaczyłam, że w sumie mam czas na pisanie tych tekstów, a kolejne osoby od czasu do czasu podpytywały, czy nie myślałam o założeniu bloga...

Musiałam zmienić nazwę bloga - minęło w końcu już więcej niż siedem szczęśliwych lat. Szczęśliwa Siódemka mogła natomiast zostać, bo tak się złożyło, że ta nazwa jest mimo wszystko adekwatna - bo jest nas teraz siedmioro. Ja, mąż, synek, trzy koty i pies :) Okazało się, że pomysłów na kolejne wpisy mam na kilka miesięcy do przodu :)

Z tekstem na ósmą rocznicę też nie zdążyłam. Ale nie chciałam już czekać, chciałam pisać. Może wyrobię się na dziewiątą rocznicę. Albo okrągłą dziesiątą :) To musi być naprawdę mądrze napisane.


5 komentarzy:

  1. Zainteresowałaś mnie :) Mam nadzieję, że kiedyś przeczytam TEN wpis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam nadzieję, że kiedyś go napiszę :) Wiem, że musi być bardzo przemyślany - żeby nie zamienił się w domorosłe psychologizowanie, które może przynieść więcej szkody niż pożytku.
      Dziękuję za odwiedziny i za komentarz :)

      Usuń
  2. Bardzo fajny tekst i przyjemnie się go czyta. Życzę powodzenia i wytrwałości w daszym pisaniu. Pozdrawiam🙂

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny tekst i przyjemnie się go czyta. Życzę powodzenia i wytrwałości w daszym pisaniu. Pozdrawiam🙂

    OdpowiedzUsuń