poniedziałek, 15 stycznia 2018

Siedem życzeń, czyli trochę bezczelna lista prezentów, które sprawiłyby mi radość.

Jakoś dużo w tym roku na blogu moich prywatnych spraw, mam nadzieję, że Was to nie odstraszy. Zapewniam, że zamierzam pisać również teksty o szerszej tematyce, pomocne i przydatne, takie jak mój poprzedni tekst. Natomiast dzisiaj będzie o mnie.

Może to po prostu ten początek roku jest dla mnie taki specyficzny. W styczniu, lutym i marcu jest dużo ważnych dla mnie dat. I tak na przykład, za miesiąc są moje urodziny, a za nieco ponad dwa tygodnie – moje imieniny.

Z tej okazji właśnie umieszczam tutaj dzisiejszą listę życzeń ;) W razie gdyby ktoś zamierzał obdarować mnie z okazji któregoś z tych zbliżających się dni, a nie miał pomysłu na prezent, może skorzystać z mojej listy. I ma jeszcze sporo czasu, żeby zdobyć którąś z tych rzeczy ;)

Oczywiście nie wymagam od nikogo, żeby koniecznie dawał mi prezent i że w dodatku ten prezent musi być na pewno jedną z rzeczy z tej listy. Po prostu, jeśli ktoś szuka inspiracji, albo jeśli kogoś najzwyczajniej w świecie ciekawi, co ja lubię – w tym tekście znajdzie odpowiedź.

Wiecie, ciągną się za mną chyba jeszcze od dzieciństwa pewne słowa, które usłyszałam, i choć nie były adresowane do mnie, to jednak wzięłam je do serca. Brzmiało to tak: „Jeśli się kogoś kocha, to zawsze się wie, co mu dać w prezencie”.

Kochani, to nieprawda! Jeśli też uwierzyliście w coś równie niesprawiedliwego i żyjecie teraz pod presją, że zawsze, w każdej sytuacji i niezależnie od okoliczności musicie umieć znaleźć idealny prezent – uspokójcie się, odetchnijcie i poczytajcie, co mam Wam do powiedzenia. Istnieje mnóstwo powodów, dla których możecie mieć kłopot ze znalezieniem dobrego prezentu dla ukochanej osoby. Przede wszystkim, może nie spędzacie już z tą osobą tyle czasu co kiedyś i nie jesteście do końca na bieżąco z jej potrzebami i marzeniami. Może zaplanowaliście sobie idealny prezent dla tej osoby, ale z jakichś powodów nie możecie zdobyć tej konkretnej rzeczy i musicie szukać czegoś zamiast. Może wiecie, co ta osoba chciałaby mieć, ale nie wypada dawać jej tego w prezencie (czyli na przykład jakieś wyszczuplające akcesoria i zabiegi, no trochę niezręcznie by było) ;) Może Wasza osobista sytuacja zmusza Was do tego, żeby szukać prezentu w ostatniej chwili, w najbliższym sklepie i możliwie niedrogiego. Przecież różnie się układa w życiu.

Zatem, nie przedłużając: lista rzeczy, które sprawiłyby mi radość.

1. "Thorgal. Wyprawa do krainy cieni".



To jest biały kruk, jakich mało. Delikatnie mówiąc, trudny do zdobycia. Nakład wyczerpany, nie ma planów dodruku. Książka nie odniosła właściwie żadnego sukcesu, co mnie ani trochę nie zniechęca. Może nawet nie jest dobra literacko, ja i tak chcę ją mieć. Uwierzcie mi, że ja wyśniłam tę książkę, zanim jej autorce przyszło do głowy, że mogłaby ją napisać. To jest książkowa wersja mojego najulubieńszego komiksu. Nie ocenia się wartości literackiej takich publikacji.
Zaznaczam, że chodzi o drugą część ("Wyprawa do krainy cieni"), nie o pierwszą ("Dziecko z gwiazd"). Pierwszą mam. I nie potrzebuję dodatkowego egzemplarza.

2. Podgrzewacz do butelek.


No serio :D Przygotowuję się do odstawiania Roberta od piersi. Podgrzewacz nie jest konieczny, ale sporo ułatwi. Ogólnie nie mam jakiegoś problemu z tym, jeśli prezenty dla mnie będą prezentami dla mamy Roberta. Właściwie większość moich potrzeb wiąże się właśnie z nim.

3. Czerwona sukienka.


Jedni kolekcjonują buty, inni zdjęcia, jeszcze inni znaczki pocztowe. Ja podjęłam się kiedyś próby policzenia, ile mam w szafie czerwonych sukienek. Naliczyłam dziesięć czerwonych i chyba z pięć albo sześć czerwonawych, czyli np. bordo, malinową, pomarańczową, fuksję. I jedną brązową, którą kupiłam zamiast czerwonej, bo wtedy się jeszcze przejmowałam, że ktoś pomyśli, że mam obsesję. Czy obsesja na punkcie sukienek jest czymś złym? Dobrze wyglądam w tym kolorze, nie wydaję na nie fortuny, bo kupuję je przeważnie na wyprzedażach albo w sklepach z tanią odzieżą. Mimo iż mam ich aż tyle, wcale nie czuję, żeby było ich za dużo. Na pewno przyda mi się jeszcze jedna, ewentualnie pięć.

4. Książka kucharska z przepisami na eliksiry miłosne ;)


Z ręką na sercu przyznaję, że choć uwielbiam gotować, nie korzystam z książek kucharskich. Mam w domu ze dwie, ale kiedy chcę przygotować coś pysznego, przeważnie szukam inspiracji w Internecie albo wymyślam przepis sama. Mimo to jestem przekonana, że korzystałabym z takiej książki kucharskiej i wypróbowałabym każdy jeden przepis, choć zapewne zinterpretowałabym je po swojemu, bo ja jednak robię w kuchni wszystko po swojemu.

Mnie po prostu fascynuje sama idea oddziaływania na sferę miłosną za pomocą kulinariów. I śpieszę zapewnić: nie, nie oznacza to, że mój mąż potrzebuje jakiejkolwiek pomocy w tym zakresie. On po prostu lubi to, co ja gotuję, a ja lubię gotować dla niego. Dla siebie oczywiście też :)

5. Nietypowe karty do gry.


Karty do gry to jedna z rzeczy, które lubię i które nigdy mi się nie nudzą. Chociaż na co dzień nie mam zbyt wiele czasu na rozrywki, lubię od czasu do czasu zagrać w remika czy w makao lub po prostu ułożyć pasjansa. Nigdy nie miałam jakiejś sporej kolekcji kart, nie zależy mi też na tym, żeby takową mieć (co bym z nimi wszystkimi robiła?). Ale ucieszyłyby mnie np. karty z postaciami historycznymi zamiast królów, dam i waletów. Albo - widziałam kiedyś karty z przepisami kulinarnymi (jednak te przepisy jakoś mnie kuszą). Na pewno ucieszyłabym się z nietypowych kart do gry. W ogóle gry różnego rodzaju, planszówki, karty to jest jeden z fajniejszych pomysłów na prezent. 

6.  Słodycze.


Dla niektórych tzw. bezpiecznym prezentem, który zawsze sprawi im radość, jest butelka dobrego wina. Dla mnie, osoby pijącej alkohol od wielkiego dzwonu, o wiele lepszym bezpiecznym prezentem są słodycze. Najlepiej takie, których sama sobie nie kupię w supermarkecie. Czyli np. te z różnego rodzaju Kuchni Świata, Smaków Świata, czy jak to tam się jeszcze nazywa. Albo słodycze zrobione przez kogoś własnoręcznie. To chyba jeden z możliwie najmilszych prezentów: coś pysznego i zrobionego specjalnie dla mnie.

Nie lubię rodzynek, nie przepadam za słodyczami z alkoholem (bo alkoholu prawie nie piję), poza tym lubię praktycznie wszystko.

7. Współpraca.


Chyba najbardziej niezręcznie jest mi pisać właśnie o prezentach tego typu, ale nie ukrywam, że taki byłby dla mnie najmilszy. 

Jeśli robisz ciekawe, artystyczne rzeczy, znasz mnie i wiesz, co mnie interesuje - pewnie wiesz, jaki prezent od Ciebie sprawiłby mi największą radość. Oczywiście nie masz najmniejszego obowiązku, by robić taki prezent dla mnie. Po prostu moje urodziny mogłyby być fajną okazją i pretekstem do tego, żeby podziałać wspólnie.

Przyznacie, że wybór jest spory, a oczekiwania niezbyt wygórowane :) (może poza ostatnim punktem). Ciekawi mnie bardzo, jak wyglądałaby lista Waszych wymarzonych prezentów? A czego nie chcielibyście dostać?

14 komentarzy:

  1. Prezenty niebanalne :) Życzę Ci ,abyś otrzymała wszystkie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książki, książki i jeszcze raz książki! Dla mnie zawsze trafiony prezent!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ostatnio czytam głównie książki w wersji elektronicznej :) Ale są takie, które chciałabym mieć w wersji papierowej :)

      Usuń
  3. Świetny pomysł z tą listą. Podsunęłaś mi przy okazji pomysł, jaki prezenty kupić na Walentynki. Te eliksiry miłosne działają na wyobraźnię ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O,to bardzo się cieszę, że moja lista się przydała :)

      Usuń
  4. Ty zbierasz czerwone sukienki a ja mam miliard tak zwanych "narzutek" - pełna paleta kolorów :D
    Słodycze również są dla mnie zawsze dobra opcją - byle bez marcepanu i gorzkiej czekolady bo tego "nie zniese"!
    Na tą chwilę idealnym prezentem byłaby jakaś porządna lustrzanka bo jest mi potrzebna do zdjęć na bloga ale cały czas szkoda mi na nią pieniędzy. Nie pogniewałabym się również gdyby ktoś rozebrał za mnie choinkę - nienawidzę tego robić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, lustrzanka to świetny prezent :) Tylko faktycznie trochę kosztowny :)

      Usuń
  5. Bardzo ciekawe marzenia - oby wszystkie się spełniły. W sumie podpisałabym się pod czerwoną sukienką. W tym roku też przymierzam się do odstawienia od piersi swojego synka, ale podgrzewacz mi niepotrzebny, bo Jaś skończy zaraz dwa latka, także po cycu nie musi mieć już innego mleka. Gdybyś sama chciała sprezentować sobie coś z rękodzieła, to zapraszam Cię do zajrzenia na stronę, gdzie tworzę łapacze snów: https://www.facebook.com/dekobzdety

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te czerwone sukienki mają coś w sobie :)
      Chętnie zajrzę na Twoją stronę! Lubię rękodzieło :)

      Usuń
  6. Kilka z nich mi również sprawiłby mi radość.

    OdpowiedzUsuń
  7. I bardzo dobrze, ze mowisz wprost o tym co bys chciala dostac :) kazdy powinien tak robic. Mnostwa nieporozumien mozna uniknac w ten sposob :) a ze swojej strony zycze jal najwiecej wspolprac, bo wiem, ze dla osob takie jak my to prezent najlepszy :)

    OdpowiedzUsuń