365 niezwykłych dni. 12 miesięcy wyjątkowych wspomnień.
Pierwsze dni... Byłeś wtedy dużym, zdrowym, pięknym noworodkiem o jasnych włoskach i jasnej, pucołowatej buźce. Jak to stwierdzał każdy, kto Cię widział po raz pierwszy, wyglądałeś na starsze dziecko, nawet kilkumiesięczne. Cieszyłeś się opinią jednego z najgłośniejszych noworodków na oddziale, ale szybko zyskałeś również opinię najbardziej wyprzytulanego dzidziusia na całym oddziale. Swoją imponującą wagę 4 kg traciłeś w dość szybkim tempie, co zaczynało nas niepokoić, bo niewiele brakowało, żeby Twoja utrata wagi przekroczyła dopuszczalne 10%. Ale potem zacząłeś jeszcze szybciej przybierać na wadze.
Kiedy zawoziliśmy Cię do domu, byłeś przerażony i ciężko było Cię uspokoić, płakałeś głośno praktycznie przez cały czas. W domu zmęczony zasnąłeś, okryty kocami, a ja niespokojnie krążyłam wokół Ciebie i starałam się ulepszyć każdy skrawek Twojego małego świata. Wyglądałeś tak krucho i bezbronnie, że nie potrafiłam powstrzymać się od łez.
Po porodzie byłam w emocjonalnej rozsypce, ale szybko zaczęłam sobie radzić. Jest coś w tych wszystkich opowieściach o matczynym instynkcie. Nasza cudowna położna powiedziała mi na wizycie domowej: "Wiedziałam, że kto jak kto, ale pani sobie poradzi! Pani rozumie macierzyństwo. Gdyby wszystkie mamy były takie jak pani, to ja bym była bezrobotna!". Przechowuję te słowa w sercu, bo dodają mi pewności siebie w tej zupełnie nowej roli życiowej, do której nigdy nie jest się idealnie przygotowaną.
Jeden miesiąc... Wkroczyłeś w drugi miesiąc swojego życia z uśmiechem na twarzy. To już nie był ten bezwiedny uśmiech noworodka, ale prawdziwy wyraz radości. Wybrałeś dzień, o którym wszyscy mówili, że to najbardziej depresyjny dzień w roku. Dla nas taki nie był :)
Dwa miesiące... Byłeś wtedy tzw. idealnym dzieckiem, przesypiałeś noce, w dzień potrafiłeś się przez dłuższą chwilę zająć sam sobą, przez większość czasu byłeś pogodny i zdrowy. Uwielbiałeś leżeć na brzuszku, podnosiłeś wysoko główkę, próbowałeś pełzać, turlałeś się. Ale też zdarzyło się, że spadłeś z łóżka! Byłam tuż przy Tobie, zabrakło centymetrów, żebym zdążyła Cię złapać. Tak się bałam o Ciebie! Ale nic Ci się nie stało.
Trzy miesiące... Już wtedy byłeś duszą towarzystwa. Uwielbiałeś być wśród ludzi, nawet jeśli było ich dużo. Szczególnie polubiłeś taniec. Tak mocno przytuliłeś się do cioci, gdy razem tańczyliście! Pełzałeś już bardzo ładnie, ciężko Cię było zatrzymać w jednym miejscu. Wszystko Cię interesowało.
Cztery miesiące... Spędziliśmy wspólnie Wielkanoc. Dla Ciebie to na pewno było silne przeżycie, dla mnie nie mniej emocjonujące. Poczułam, jakie to uczucie, kiedy jest się matką i najbardziej przerażającą rzeczą na świecie jest wizja, że ktoś kiedyś mógłby zrobić krzywdę mojemu dziecku. Wielkanoc to takie trudne święto dla mam ;)
Ale byliśmy też po raz pierwszy w kościele :) A potem spadł deszcz i czekaliśmy, aż tata przyjedzie po nas samochodem. Spałeś sobie spokojnie, a ja przeżywałam w kościele swoje wyjątkowe, jedyne i niepowtarzalne sam na sam.
Nie pamiętam, kiedy dokładnie pojawiły się Twoje dwa pierwsze zęby, ale to musiał być ten miesiąc. Wcześnie, prawda?
Pięć miesięcy... i kolejne ważne religijne wydarzenie: Twój chrzest! Trochę się rumienię na to wspomnienie, bo mam wrażenie, że byłam podczas tego wydarzenia strasznie nieporadna. Nie było żadnej próby ani instrukcji, a w innych parafiach te chrzty wyglądały inaczej. Trochę nie wiedziałam, co i kiedy mam robić. Ty za to byłeś perfekcyjny i bezbłędny, najpierw sobie spokojnie leżałeś, a potem bawiłeś się białą szatką.
Spotkałeś tego dnia wyjątkowo dużo kochających Cię ludzi. Świetnie się wszyscy razem bawiliśmy.
Zacząłeś podejmować pierwsze próby siadania i stawania. Zawsze byłeś ambitny. Ciągle przewracałeś się na brzuszek, nawet w wózku na spacerze, nawet w kąpieli. Coraz więcej rzeczy Cię interesowało, zacząłeś zwracać uwagę na nasze przekąski i na przedmioty, których używamy.
Pół roku... to był czas wielkich rewolucji. Nauczyłeś się siadać. Zacząłeś raczkować, choć ciągle jeszcze wolałeś pełzać. Kupiliśmy Ci kojec, w którym świetnie się bawiłeś. Zacząłeś jeść coś innego niż tylko moje mleko. Na początku myślałeś, że to taka nowa zabawa, mama wkłada Ci łyżeczkę do buzi. Ale zjadałeś wszystko bardzo ładnie.
Zrobiło się bardzo ciepło, często chodziliśmy na spacery, spotkałeś dużo nowych osób. Musieliśmy uważać, żebyś nie był za ciepło ubrany i żeby nie świeciło na Ciebie zbyt ostre słońce. Trochę to było męczące, ale teraz tęsknię za tymi upalnymi dniami ;)
Spałeś już dość mało w ciągu dnia. Odkryłam przy okazji zasadę zachowania energii: dziecko, które było spokojne w ciągu dnia, zachowało tony energii na zabawę w nocy!
Siedem miesięcy... Pojawił się kolejny ząbek. Próby mycia zębów szczoteczką jeszcze Cię nie przekonały, musieliśmy sobie radzić inaczej. Raczkowałeś już po całym domu. Zdarzało się, że spędzałeś czas w swoim kojcu z zabawkami, od jakiegoś czasu jednak traktowałeś go trochę jak więzienie i szybko zaczynałeś protestować, gdy czułeś, że już jesteś tam za długo. W łóżeczku już w ogóle przestałeś przebywać, bo nauczyłeś się w nim stawać i zaistniało ryzyko, że z niego wyskoczysz ;) W tym miesiącu zacząłeś też stać bez trzymanki. Zacząłeś wstawać w wózku i baliśmy się, że w końcu z niego wypadniesz, dlatego przesiedliśmy się na spacerówkę.
Osiem miesięcy... Ziup! Ziup! Śmieszne słowo? Nie zapomnę nigdy, jak się zaśmiewałeś, kiedy to słyszałeś! Sam też mówiłeś już coraz więcej, najczęściej oczywiście "mama". Zacząłeś też śpiewać, a właściwie podśpiewywać. Bardzo lubisz, kiedy my z tatą śpiewamy.
Twoją ulubioną zabawą stało się bębnienie - w cokolwiek... Czasem nawet w kota, ale wtedy oczywiście protestowaliśmy.
Dziewięć miesięcy... To był świetny czas, każdego dnia uczyłeś się nowych rzeczy. Zacząłeś chodzić, trzymając się mebli. Nauka chodzenia bywa trudna, dlatego nieraz się przewracałeś, ale radziłeś sobie z tym bardzo dzielnie.
Tak jak przewidywaliśmy, wraz z rozwojem ruchowym rozwinął się u Ciebie lęk, że mama znika Ci z oczu. Ciężko znosiłeś nawet bardzo krótką rozłąkę. Z czasem zacząłeś też na szczęście zauważać tatę.
Dziesięć miesięcy... Jak dotąd, najtrudniejsze chwile w Twoim życiu. Najpierw wypadek, potem choroba. Strasznie się bałam, kiedy miałeś taką wysoką gorączkę! Mieliśmy z tatą mnóstwo zmartwień i w związku z tym byliśmy często nerwowi, co na pewno też na swój sposób odczułeś. A jednak nawet w tych trudnych dniach zdołałeś nauczyć się nowej umiejętności - schodzenia z łóżka! Wreszcie nie musieliśmy się obawiać, że obudzisz się sam i spadniesz z łóżka. Dało to mnie i tacie trochę więcej swobody.
Jedenaście miesięcy... Oj, dużo się działo. Zacząłeś chodzić! Bez trzymanki! Najpierw to były bardzo nieśmiałe i dość przypadkowe próby, kiedy coś zaintrygowało Cię do tego stopnia, że zapominałeś, że musisz się czegoś trzymać. Ale wreszcie nadszedł czas i na zupełnie śmiałe kroki! Nowa umiejętność tak Cię ucieszyła i zafascynowała, że zacząłeś chodzić po całym pokoju. Ale potem wróciłeś do raczkowania, póki co to dla Ciebie nadal szybsza forma przemieszczania się :)
Po raz pierwszy bawiłeś się z innymi dziećmi, śmialiśmy się, że poznałeś pierwszą dziewczynę :) Rodzinne wyjścia do pizzerii stały się wreszcie atrakcją dla całej rodziny. W czasie, gdy my siedzimy przy stole, Ty bawisz się w kąciku zabaw. I tylko czasami stwierdzasz, że kącik jest za mały i postanawiasz pozwiedzać całą pizzerię :)
Bardzo zżyłeś się z tatą, co nas ogromnie cieszy. Często go wołasz: "tata, tata!' i już wiemy, że to nie są przypadkowe zbitki liter, ale naprawdę wiesz, co oznaczają.
Na nowo polubiłeś swój kojec, a to dlatego, że nauczyłeś się wchodzić do niego i wychodzić z niego :) Cóż, coś za coś. Nauczyłeś się też bawić, wkładając jedną rzecz do drugiej. To trochę kłopotliwe, zwłaszcza gdy wrzucasz swoje zabawki do kosza na papier albo do dzbanka z herbatą ;) Doskonale rozumiesz słowo "nie", natomiast nie wiesz jeszcze tego, że kiedy mama i tata mówią "nie", to Ty powinieneś przestać robić to, co robisz. A często słyszysz "nie", bo dziwnym trafem najbardziej interesują Cię te rzeczy, których nie wolno Ci ruszać.
Za to nauczyłeś się pięknie jeść samodzielnie. Wiedziałam, że w końcu nadejdzie ten dzień! Teraz po prostu siedzisz w swoim krzesełku i jesz to, co Ci przygotowałam, a ja w tym czasie mogę w spokoju jeść własny posiłek :)
Rok.
Budzisz się ze śmiechem, od rana jesteś samą radością. Mrużysz oczy w uśmiechu zupełnie jak Twój tata. Opowiadasz mi coś w swoim języku, mówisz całe zdania tym swoim słodkim, uśmiechniętym głosikiem, zmieniasz intonację, raz pytasz, raz oznajmiasz, tylko ja nie rozumiem z tego ani słowa :) Próbujesz nakarmić mnie swoją kaszką i ogromnie Cię to bawi.
Jesteś najpogodniejszą, najpiękniejszą, najbardziej zachwycającą istotą ludzką, jaką znam. Od roku nieprzerwanie każdego dnia zadziwia mnie cud, jakim jesteś. Wydaje się, że tak szybko ten czas minął... A jednak każdy dzień tego roku miał znaczenie, każdy przynosił kolejne cudowne niespodzianki.
Może przeczytasz kiedyś te słowa, synku. Nie miej do mnie żalu, że tak lubię wracać myślami do tych dawnych dni, których Ty nawet nie pamiętasz. Taka już jestem, lubię celebrować wspomnienia. Ale dobrze wiem, że to, co najpiękniejsze, jest jeszcze przed nami.
Wszystkiego najlepszego, Promyku Słońca, Roberciku, mój Ty Urodzinku. Rośnij zdrowo i pięknie. Kocham Cię z całego serca.
<3 Piękny tekst. Mam nadzieję, że synek go kiedyś przeczyta
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Na pewno będzie wiedział, gdzie go szukać :)
Usuńcudownie napisane, synek będzie miała pamiątkę
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńO, aż się wzruszyłam. Spełnienia marzeń dla maluszka!
OdpowiedzUsuńDziękuję! Mam nadzieję, że się spełnią, co do jednego :)
UsuńPięknie napisane, kolejnych cudownych dni dla Was
OdpowiedzUsuńDziękujemy! :*
UsuńPięknie podsumowanie pierwszego wspólnego roczku :) Aż łza mi się zakręciłam w oku, bo też uciekłam myślami do pierwszego roczku mojego syna :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Na pewno będę wracać wielokrotnie do tych wspomnień :)
UsuńJakie piękne i emocjonalne podsumowanie :) Dzieci to CUD :) Wszystkiego dobrego dla całej rodzinki :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy! :* To prawda, dzieci to cud <3
UsuńPiękny pamiętnik Mamy.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPięknie napisane :) ogromne buziaki dla małego pod tą okazję!
OdpowiedzUsuńDziękuję, z przyjemnością przekażę! :)
UsuńMam nadzieję, że nie tylko na blogu, ale jako list, papierowy, przekażesz te słowa synkowi bo są cudne! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Kto wie? Na pewno jeszcze niejeden list dla niego napiszę :)
UsuńPiękny wpis, wzruszający. Gratuluję tego roku i przede wszystkim cieszę się, że Ci się wszystko układa
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo mi miło :)
Usuń