niedziela, 7 maja 2017

Z pamiętnika matki karmicielki: Pizza z gotowanych ziemniaków

"- Słuchaj, to co Ty w ogóle możesz jeść?
- Wszystko! - zapewniłam z pełnym przekonaniem, mając przecież w pamięci mądre słowa położnej i znajomych promotorek karmienia piersią. - Unikam tylko rzeczy wzdymających, jak na przykład kapusta. Ale poza tym jem wszystko.
- Aha, czyli kapusta nie... A kalafior?
- Och nie! - odpowiedziałam zmartwiona, że przy tak dużym wyborze mój przyjaciel wskazał akurat kalafior. - Kalafior też jest wzdymający.
- A szpinak? Możesz?
- Mogę i lubię - westchnęłam. - Ale mąż nie lubi.
- Brokuły?
- Też nie.
- To może tuńczyk?
- Nie, tuńczyka nie mogę. Tuńczyk może zawierać rtęć.
- A jakieś grzyby?
- Nie, grzybów w ogóle nie jem. Są ciężkostrawne. Co najwyżej pieczarki mogą być.
- Słuchaj, to ja już się poddaję. Podaj jakiś przykład, co możesz jeść?"

To nie popis mojego dowcipu i fantazji, ale zapis autentycznej rozmowy z moim przyjacielem, który miał ambitny plan zrobienia sałatki dla karmicielki. Ta scenka dość dokładnie obrazuje zresztą moje podejście do diety, jakie miałam jeszcze kilka miesięcy temu. Mogę jeść wszystko, ALE. Lista produktów, na które wolałam jednak uważać, była tak długa, że zdarzało mi się żartować, że jak tak dalej pójdzie, będę jadła tylko suchy chleb i ziemniaki.

Wiecie, co usłyszałam raz w odpowiedzi?
"Ziemniaki? Jesteś pewna?"

O tak, droga przyszła mamo karmiąca. Twoja wyniesiona ze szkoły rodzenia i z różnych publikacji wiedza na temat karmienia piersią i wpływu Twojej diety na pokarm niewiele znaczy, gdy znajdziesz się pod czujnym okiem otoczenia, które gotowe jest strzec Twojej diety znacznie czujniej niż własnej. Do tej pory spotykam się z tym, że gdy idę w odwiedziny do jednej znajomej, to nie dostanę np. herbaty truskawkowej, bo to szkodzi dziecku. A gdy mówię tu i tam, że mogę jeść wszystko, w odpowiedzi słyszę nieraz stanowcze "no przecież nie!".

Oczywiście, problem nie leży tylko w otoczeniu. Spróbuj wytrwać w niefrasobliwym podejściu do swojej diety, kiedy tulisz w ramionach płaczące dziecko, które boli brzuszek. A Ty wiesz, że zjadłaś coś, co mogło mu zaszkodzić. I może gdybyś się powstrzymała... Generalnie, powodzenia życzę.

Mimo wszystko nieco bardziej rygorystyczne podejście do diety ma swoje dobre strony. Zawsze zresztą uważałam, że im mniej rzeczy wolno Ci jeść, tym ciekawsza może stać się Twoja dieta: bo szukasz wtedy nowych rozwiązań i pomysłów, na które być może nie wpadłaś, póki nie skłoniła Cię do tego potrzeba. Odkąd jako matka karmiąca ograniczyłam do absolutnego minimum potrawy smażone, zaczęłam dużo więcej gotować i piec. W naszym menu pojawiły się różnego rodzaju pieczone placki, na przykład placki z marchewki albo z gotowanych ziemniaków.

Przypomniałam sobie o tych plackach niedawno, kiedy w wyniku jednej dyskusji zaczęłam się zastanawiać, co jest zdrowsze: pizza czy placki ziemniaczane? Pomyślałam, że jeśli upiekę pizzę na ziemniaczanym spodzie, mam szansę uzyskać całkiem zdrowe danie, nie gorsze w smaku od tych wyżej wymienionych, a przy okazji zupełnie nowatorskie.

Nie trzeba długo mnie namawiać na eksperymenty w kuchni. Właściwie, nie trzeba namawiać mnie w ogóle.

Pizza z gotowanych ziemniaków


Składniki:

4-6 ziemniaków (w zależności od wielkości);
ok. 6-7 łyżek mąki
1 jajko
2 łyżki oleju
koncentrat pomidorowy 
7-10 pieczarek
1 mała cebula
ser
puszka kukurydzy
sól, pieprz, ulubione przyprawy

Ziemniaki obierasz i gotujesz do miękkości. Im bardziej będą miękkie, tym lepszą konsystencję ciasta uzyskasz. Muszą się rozpadać. Pod koniec gotowania posól wodę. Wyjmij ugotowane ziemniaki z garnka do miski i starannie rozgnieć. Nie wylewaj wody po ziemniakach! To świetna i bardzo zdrowa baza do zupy :) 

Do rozgniecionych ziemniaków dodaj jajko, odrobinę oleju i tyle mąki, ile trzeba, żeby zrobiło się gęste ciasto. Ja zazwyczaj daję 1 łyżkę mąki na 1 ziemniaka, ale zdarza się, że później jeszcze dosypuję, bo ciasto jest zbyt rzadkie. Dopraw do smaku.

Przełóż ciasto na blachę wyłożoną papierem, z wierzchu posmaruj niewielką ilością oleju. Podpiecz spód w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. 

Dodatki: właściwie masz tutaj pełną dowolność, jak to przy pizzy ;) U mnie to był dość tradycyjny zestaw: pieczarki, cebula, kukurydza. Pieczarki pokrój w plasterki, a cebulę w prążki, delikatnie posól i podsmaż bez użycia tłuszczu.

Podpieczony spód wyjmujesz z piekarnika, smarujesz koncentratem pomidorowym i wykładasz dodatki. Całość przykryj sporą warstwą tartego sera. Potem wkładasz pizzę z powrotem do piekarnika i pieczesz, aż będzie rumiana :)

Uzyskana pizza przypomina w smaku tradycyjne placki ziemniaczane, ale jest od nich znacznie delikatniejsza i mniej tłusta. Co tu dużo mówić, jest przepyszna :)

(Dziś tylko jedno zdjęcie - bo pizza za szybko znikała ;) )


12 komentarzy:

  1. Ciekawy pomysł :) Ale jesteś pewna, że ziemniaki możesz jeść? ;) żart oczywiście :) Rozmowa mnie ubawiła :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Heheh rozmowa dobra :D A przepis fajny i go któregoś dnia wypróbuję. Pizzy z ziemniaków jeszcze nie próbowałem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam :) U nas wczoraj znowu była, bo maż przeczytał wpis i zgłodniał :)

      Usuń
  3. Nie próbowałam jeszcze pizzy z ziemniaków. :-) To musi być naprawde dobre :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w ogóle uwielbiam różne wariacje na temat pizzy, a ta jest wyjątkowo pyszna :)

      Usuń
  4. Kurczę, ja co prawda na mecie w kwestii karmienia, ale taką pizzę wypróbuję. Z ciekawości :) Natomiast co do diety matki karmiącej powiem jedno: wszystko to są kwestie indywidualne. Za kadencji pierworodnej Zacieszki weszłam na rygorystyczną, pełną wyrzeczeń drogę ;) Nie było zmiłuj, liczył się mały ludzik. Trochę wpadłam w przesadę, wprowadzając naprawdę stopniowo i we właściwym czasie. Zaciech natomiast poszedł już na żywioł. Bardzo szybko wszedł w standardowy tryb żywieniowy (naturalnie zdrowy i bardzo urozmaicony). Efekt? Poszło luźno, bez żadnych turbulencji. Na tę chwilę je więcej produktów niż nasza ponad czteroletnia królewna ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, przypominają mi się te wszystkie opowieści o pierwszym dziecku i drugim dziecku :) Chyba zawsze tak jest, że przy drugim dziecku rodzice są nieco bardziej wyluzowani.

      Usuń
  5. Ja przy pierwszym dziecku tez trzymalam diete, dopiero przy drugim dowiedzialam sie, ze to mit. Przepis świetny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Robiłam pizzę z Twojego przepisu i jest pyszna!

    OdpowiedzUsuń