wtorek, 3 kwietnia 2018

Moje dziecko będzie dziwne.


Słuchajcie, bez sensu, że to piszę.


Powinnam wysyłać w świat krzepiącą, radosną wiadomość o tym, że każdy człowiek jest wspaniały. Przecież tak uważam. Przecież jest wiosna, dopiero co były Święta, a ja jestem w jednym ze zdecydowanie najlepszych momentów mojego życia. Jednak kiedy zastanawiam się nad tym, co chciałabym Wam przekazać, przychodzą mi do głowy właśnie te nie do końca wesołe myśli.

"Powinnaś pójść za ten tekst do piekła", taki komentarz widziałam u jednej blogerki pod jej kontrowersyjnym tekstem, w którym wyrażała pogląd zdecydowanie niezgodny z obowiązującymi trendami. Może i u mnie ktoś tak napisze, albo tylko tak o mnie pomyśli. Niech i tak będzie. Nie zgódźcie się ze mną.

Jestem dziwną osobą.


Ja jestem dziwna i mój mąż jest dziwny, pewnie dlatego tak dobrze się ze sobą dogadujemy. Nasze dziecko też będzie dziwne. Bo jaka jest szansa, że dwoje dziwaków będzie potrafiło wychować normalne dziecko? Znam co prawda jeden taki przykład, ale generalnie wydaje mi się to dość mało prawdopodobne.

Jestem tak dziwna, że przez lata podejrzewałam u siebie albo niezdiagnozowaną chorobę psychiczną, albo jakiś stopień upośledzenia, o którym nie powiedzieli  mi rodzice, żeby nie robić mi przykrości. Może to i dobrze, że nie miałam wówczas wiedzy o różnych chorobach, o których obecnie dużo się mówi, bo pewnie zdiagnozowałabym je wszystkie u siebie.

Mam liczne nietypowe, niewyjaśnione fobie. Moja pamięć działa na przedziwnych zasadach, które polegają między innymi na tym, że pamiętam dokładne ciągi wydarzeń sprzed 25 lat, włącznie z rozmowami, a potrafię zapomnieć, co mam do zrobienia dzisiaj. Jestem synestetką (jeśli obce Ci jest to pojęcie, poczytaj o nim np. tutaj). Potrafię mieć bardzo, bardzo wąskie zainteresowania lub upodobania i koncentrować się na nich przez dłuższy czas. Nałogowo tworzę listy, wyliczenia. Mój świat wewnętrzny jest tak bogaty, że często wolę zagłębić się w nim niż żyć tu i teraz. Uwielbiam wymyślać postacie i układać historie z ich udziałem.

(Nie piszcie mi teraz, że może powinnam zostać pisarką, bo to trochę tak, jakbyście sugerowali Kolumbowi: "Hej, może spróbowałbyś poszukać drogi do Indii?" ;) Sami zostańcie pisarką, z nieco ponad rocznym dzieckiem w domu i kredytem do spłacenia!).

Przez całe życie słyszę od ludzi, jakie to fantastyczne, że jestem tak oryginalną osobą, że nie boję się być sobą i nie udaję nikogo. Przeważnie słyszę też jednak, że w tych wyrazach uznania kryje się niewypowiedziana ulga - "jak to dobrze, że ja nie jestem taka/taki jak ty!". Mają rację. Bycie mną przeważnie nie jest łatwe. I to wcale nie jest tak, że ja nie chciałabym być inna, bardziej typowa. Tylko wiecie, w mojej głowie nie ma zapisanej informacji o tym, co myśli i jak odczuwa zwyczajna osoba. Mogę taką udawać, ale jest duże ryzyko, że będę wtedy sztuczna i, paradoksalnie, jeszcze bardziej dziwna. Poza tym, jak długo można udawać? W którymś momencie masz ochotę pokazać komuś, co naprawdę kryje się w Twojej głowie. Jeśli ta osoba polubiła Twoje nieprawdziwe, udawane ja, nie boisz się, że nie zaakceptuje tego prawdziwego?

Niedawno napisała do mnie koleżanka. Chciała mi powiedzieć, że jestem wspaniałą osobą :) To było bardzo miłe. Ale napisała też, że kiedy mnie poznała, jej wrażenie nie było pozytywne. Byłam w jej odczuciu zbyt intensywna, zbyt głośna, zbyt inna. Zobaczyłam siebie jej oczami i... zabolało. Dobrze wiem, co ona widziała i co ją zniechęciło. Bo ja też...

... boję się dziwnych ludzi.


To takie nielogiczne, przecież powinno być tak, że swój ciągnie do swego. Ale jednak. W naszej grupie znajomych są jeszcze dwie takie głośne, intensywne osoby jak ja. Do jednej z nich już się przekonałam i obecnie darzę ją dużą serdecznością. Do drugiej jeszcze nie zdołałam się przekonać. 

Może to wynika z faktu, że zawsze czułam w sobie jakąś taką odpowiedzialność, wewnętrzny impuls, by zaopiekować się takimi osobami. Przecież sama wiem, jak to jest. Wiem, jakie to trudne być innym, niedopasowanym, dlatego sama przyciągałam do siebie osoby jeszcze bardziej nietypowe niż ja. I przeważnie bardzo mocno przez to obrywałam. Od straconych ciuchów (koleżanka pożyczyła i oddała zniszczone) poprzez straconą kasę aż po naprawdę koszmarne próby zepsucia mi opinii wśród znajomych, bo nagle przestałam być fajna. Wiecie, przeważnie te osoby nawet nie chciały źle. Może trzeba było mieć w sobie więcej konsekwencji i mimo wszystko pomagać im dalej. Cóż, nigdy nie twierdziłam, że jestem święta.

W dodatku moje otoczenie zupełnie nie rozumiało, skąd we mnie ta potrzeba zadawania się z trudnymi, nietypowymi osobami. Nieraz było to odbierane jako działanie na pokaz, próba popisywania się tym, że mam takie dobre serce. Czyli traciłam podwójnie, bo nie dość, że pakowałam się w kłopoty na własne życzenie, to jeszcze znajomi mieli mi to za złe.

Osoba, która czuje się odrzucona i samotna, bardzo mocno lgnie do kogoś, kto okaże jej zainteresowanie. Siła tego nagłego uczucia może w którymś momencie zaniepokoić, jeśli nie jesteś na to przygotowany. 

Dlaczego o tym piszę?


Jest chyba tylko jeden powód, za to ważny. Z tego wszystkiego, co napisałam powyżej, wynika jednoznacznie prosta prawda: kiepsko radzimy sobie z czyjąś innością. Nasze społeczeństwo tego nie umie. Nasze pokolenie nie jest tego nauczone. Tymczasem na naszych oczach, w naszych domach i w naszych rodzinach rośnie nowe pokolenie. Młodzi ludzie, których możemy bardzo wiele nauczyć. Którzy będą czerpać wiedzę o świecie i o ludziach z tego, co im przekażemy. Czy to nie wspaniała szansa, by nauczyć ich otwartości na inność, zrozumienia, akceptacji?

Ja, z całym swoim dziwactwem i wachlarzem niespotykanych cech, i tak mam dużo łatwiej niż niektóre osoby, niż wiele osób. Jestem dziwna, ale zdrowa

W Polsce statystycznie jedno na sto dzieci ma autyzm. Na różnego rodzaju zaburzenia psychiczne cierpi prawie co czwarty Polak. Osoby dotknięte problemami natury psychicznej mają trudności w usamodzielnieniu się, znalezieniu pracy, założeniu rodziny. Muszą się mierzyć nie tylko z własnymi demonami, ale też z nieufnością otoczenia.

Jeden z największych strachów, z którymi mierzę się każdego dnia jako matka nieco ponad rocznego dziecka, to: czy moje dziecko jest zdrowe? Czy będzie zdrowe?

Regularnie oddycham z ulgą, rejestrując kolejne osiągnięcia typowe dla jego wieku. Cieszę się, gdy widzę, że jest coraz bardziej kontaktowy, że coraz więcej potrafi. Że może nie chodził i nie mówił tak wcześnie, jak niektóre dzieci w jego wieku, ale już to umie. Fantastycznie chodzi, mówi pierwsze słowa, powtarza odgłosy. To nie tak, że ja mam jakieś realne powody do obaw. Robert rozwija się prawidłowo i nie ma w jego rozwoju nic niepokojącego. Po prostu wiem, że na tym etapie jeszcze nie ma nic pewnego.

Nawiasem mówiąc, w tej chwili, gdy piszę te słowa, Robert bawi się kołem od rowerka. Na jednej ze stron internetowych wyszczególniono takie zachowanie jako niepokojący objaw.

Tak naprawdę wierzę, że jest zdrowy i będzie zdrowy. Ale przypuszczam też, że będzie podobny do mnie. Czyli dziwny, inny, nietypowy. Przyjaciele będą go nazywać oryginalnym, wrogowie będą go nazywali trochę gorzej. Prawdopodobnie nieraz będzie miał w życiu pod górkę.

Dlatego piszę to dzisiaj, zamiast zachwycać się wiosną i nadchodzącymi wspaniałymi chwilami, pełnymi nowych możliwości i nadziei. Chciałabym Was prosić, żebyście razem ze mną zmieniali świat dla naszych dzieci. Rozmawiajcie z nimi o inności, uczcie je, że to, co nietypowe, wcale nie musi być gorsze ani groźne. Dla takich dziewczynek, jaką byłam ja. Dla takich chłopców, jakim pewnie będzie Robert.


33 komentarze:

  1. Dołączam się jako równie "dziwna" osoba, chociaż moja "dziwność" pod pewnymi aspektami nieco się różni od tej reprezentowanej przez Ciebie! :) Potwierdzam, czasami bywa ciężko - zresztą znajdźmy kogoś, kto zawsze unosi się na spokojnych falach życia. Sądzę jednak, że ostatecznie i tak najważniejsze jest bycie sobą, bycie kimś prawdziwym, wiernym temu, co ma się w sercu :) I nawet, jeśli Robert kiedyś także zasili grono "dziwaków", to przy takich sympatycznych rodzicach z pewnością wyjdzie Mu to tylko na plus! (mądre wychowanie pod tym kątem wiele ułatwia). Pozdrawiam Was serdecznie i ściskam! :* :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twój piękny komentarz :) Na pewno będziemy się starać, co by nie było, czułości i miłości rodziców nigdy mu nie zabraknie! :)

      Usuń
  2. Każda matka boi się o to czy jej dziecko będzie zdrowe. Pamiętam jak zamartwiałam się jak mój.syn nie mówił i szło mu to opornie. Masz rację, że powinnyśmy uczyć nasze dzieci akceptacji innych, tego że inny nie znaczy gorszy, a.każdy ma prawo być takim jakim chce być

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj dziwolągu. Jam również mega dziwoląg. Głośno śmiejący, otwarty na świat, pomimo wielu doświadczeń. Boje się o swoje dzieci szczególnie o to deugie tj trzecie. O pierwsze nie drżałam, nie analizowałam wszystkiego. Po śmierci Anrosia... Jestem jak naznaczona. Gdy urodził się Ignaś, zaczęłam wszystko sprawdzać, szukać niewiadomo czego. Czasem bardzo ciężko mi z tym. I bardzo dobrze Cię rozumiem. Mam podobne odczucie, boję się dziwnych ludzi... ? Dziękuję Ci za ten tekst. Ściskam mocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za ten komentarz, kochany dziwolągu :* Chciałabym napisać, że rozumiem, ale wiem, że tak naprawdę nie da się zrozumieć tego, co czuje ktoś po takiej stracie. Podziwiam Cię i Twoją rodzinę, że tak dzielnie idziecie do przodu i czynicie ten świat piękniejszym każdego dnia :* Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  4. Ja też jestem strasznie dziwna - a więc wychodzi na to, że prawie wszystkie blogerki to dziwolągi ;) Zawsze byłam trochę jak kot - miałam własny świat, chodziłam własnymi ścieżkami, potrafiłam zapadać się w swoich wewnętrznych rozkminach do tego stopnia, że traciłam kontakt z rzeczywistością. Można by długo wymieniać, może kiedyś też napiszę post na ten temat ;) Dlatego uczę synka, że każdy jest inny - ani lepszy, ani gorszy, i że fajnie jest się różnić, bo inaczej byłoby nudno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś może być na rzeczy w tym, że wszystkie blogerki są dziwne :) Skądś się bierze ta potrzeba dzielenia się ze światem swoimi przemyśleniami.

      Usuń
  5. Moja inność (dziwność dla ogółu) to coś co czasami mocno uwierało, ale to już nie te czasy, że muszę zakładać maskę i udawać ,,normalność". Teraz staram się pielęgnować w córce Jej własne poczucie wartości i uczyć otwartości na inne dzieci, na ich światy, na różne zachowania, odmienności...
    Ps. Jak ja lubię Twój styl pisania, lubię Twoje poglądy, wiele z nich podzielam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Musisz mieć bardzo rozwiniętą inteligencje intrapersonalną. Lepiej tworzyć niż być tworem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze chciałam tworzyć :) Bardzo Ci dziękuję za komentarz! Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Mogę Ci zadać kilka pytań? Głównie odnośnie osobowości i odkrywania jej. Nic zobowiązującego. Nie pierwszy raz zaintrygowałaś mnie swoim wpisem.

      Usuń
    3. Dzięki. Złapię Cię wkrótce na facebooku :)

      Usuń
  7. A mnie sie wydaje ze w kazdym znajdziemy chociaz czastke "dziwnosci". Bo jest nasz tyle, ze kazdy sie rozni, kazdy jest inny. I mysle ze o ile chodzi o zainteresowania, czy przekonania to coraz latwiej byc "innym, dziwnym". Gorzej na pewno z chorobami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten tekst to nie jest kokieteria w stylu "och, ja jestem taka oryginalna". Mam na myśli cechy, które nieraz naprawdę utrudniają życie. Myślę, że masz rację, że coraz łatwiej jest być innym, na pewno łatwiej niż powiedzmy w czasach naszych rodziców. Mam nadzieję, że mój synek będzie dorastał w społeczeństwie, które będzie otwarte na różnorodność.

      Usuń
  8. My bardzo często rozmawiamy z córka o inności. Zwracamy jej uwagę na chore osoby i tłumaczymy. Mamy nadzieje, że dzięki temu będzie bardziej otwarta.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem rodzicem dziecka ze spektrum, ale jednocześnie mamy tyle szczęścia że dziecko mamy naprawdę wysokofunkcjonujące i o ile dorośli nie widzą problemu, tak dzieci są różne i różnie tu bywa... Często jest tak że dorośli nie rozmawiają z dziećmi o inności innych a one inność przekładają na coś z czego można drwić, dokuczać niestety ale pewne tematy należy z dziećmi poruszać od wczesnego wieku a nie czekać na później

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, z dziećmi trzeba rozmawiać jak najczęściej. Trzeba też mieć świadomość, że dzieci często zachowują się inaczej, gdy są w grupie, często dostosowują swoje zachowanie do tych osób z grupy, które są bardziej przekonujące. I o tym też trzeba rozmawiać.
      Pozdrawiam Was bardzo serdecznie!

      Usuń
  10. Ludzie boją się inności, często nie potrafią zrozumieć, że nie jesteśmy wszyscy wycięci z jednego szablonu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Też zawsze byłam postrzegana jako inna ;) i dalej jestem w niektórych kręgach i pewnie będę ;) i wcale mi z tym źle nie jest, ale owszem w szkole podstawowej bardziej odczułam inność ale myślę że i tak dorastałam w lepszych czasach niż są teraz. Swojego syna nie mal od początku uświadamiam wiec myślę że dokładam swoje 5 groszy do naprawiania z Tobą świata ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To super! :) Grosz do grosza i wspólnie zmienimy świat :)

      Usuń
  12. Każdy jest dziwny , ludzie są dziwni i ludzie boją się dziwności co również jest dziwne. Olać to i żyć pełnią życia, tak by być szczęśliwym!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, to taki trochę paradoks - jesteśmy dziwni i boimy się dziwności :)

      Usuń
  13. Grunt to umiec przyznać się do swojej dziwności. A teraz Ci coś powiem: jestem nauczycielką edukacji wczesnoszkolnej i uwielbiam oryginalne, jak piszesz dziwne dzieci. To dzieci, które mają konkretne zainteresowania, są asertywne i ciekawie się z nimi rozmawia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak też mi się zdaje, że dla nauczyciela praca z takimi dziećmi jest fascynująca :)

      Usuń
  14. "
    -Tato?
    -Co?
    -Czy ja jestem jakiś dziwny?
    -Synku, Ty dziwny. Ekhm... skąd Ci to przyszło do głowy?
    (...)
    Synku, Ty nie jesteś dziwny. Ty jesteś... oryginalny.
    (...) wszystko co oryginalne jest lepsze: jeansy, dolary, kompakty... Ty też.
    "

    OdpowiedzUsuń
  15. No cóż, w takim razie ja chyba też jestem dziwna:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech. Tak jak pisałam, nie chodzi mi tutaj o kokietowanie, jaka ja jestem wyjątkowa, ani o licytowanie się z nikim, kto dziwniejszy :)
      Ja jestem trochę jak dziecko, które idzie chodnikiem i staje tylko na pełnych płytach chodnikowych, bo na pękniętych "nie wolno". Większość ludzi raczej z tego wyrasta, ja mam tak cały czas.

      Usuń