Niedawno, najwyżej dwa tygodnie temu maż spojrzał na mój duży ciążowy brzuch i pytającym tonem wypowiedział to jedno męskie imię. A ja po raz pierwszy nie odpowiedziałam wymijająco, tylko spojrzałam mu w oczy i powtórzyłam to samo imię, ale już z pewnością w głosie.
Wybór imienia dla młodszego synka sprawił nam dużo więcej trudności niż się tego spodziewaliśmy. Zdecydowanie więcej niż w przypadku Roberta.
Często jestem o to pytana. Zazwyczaj odpowiadam, że jest to jedyne imię męskie, które podobało się nam obojgu.
Jak już pisałam, od początku byliśmy przekonani, że nasze pierwsze dziecko będzie dziewczynką. W związku z tym z łatwością znajdowaliśmy kolejne imiona dla dziewczynki. Okazało się jednak, że jesteśmy rodzicami chłopca.
Nasze kryteria nie były szczególnie wygórowane. Imię miało być ładne, nie kojarzyć się głupio, łatwo się zdrabniać, nie sprawiać większych problemów obcokrajowcom i nie tworzyć komicznego połączenia z nazwiskiem. Nazwisko mamy z tych problematycznych. Jak kogoś ciekawi, to zerknijcie na fanpage
Szczęśliwa Siódemka i zobaczcie, kto go prowadzi :) Powiedzmy, że np. imię Tymoteusz nie było brane pod uwagę nawet przez chwilę...
Ciekawostką jest, że jeszcze jako mała dziewczynka chciałam nadać swojemu ewentualnemu przyszłemu synkowi imię Robert (choć i tak byłam przekonana, że będę mieć córeczkę). Po pierwsze, podobało mi się to imię. Po drugie i ważniejsze, kojarzyło mi się z muzyką.
|
Źródło: Youtube |
Na polskiej scenie muzycznej było wówczas chyba z pięciu bardzo znanych Robertów, wśród nich wokaliści, instrumentaliści, kompozytorzy. Żadne inne imię męskie nie mogło się pochwalić tak liczną reprezentacją w tej branży.
Robert to także... imię mojej pierwszej miłości :) Mężczyzna noszący to imię jest bardzo porządnym człowiekiem, rozstaliśmy się w zgodzie i nadal utrzymujemy serdeczny, choć bardzo sporadyczny kontakt. Nie tyle nadałam dziecku jego imię, co raczej nie widziałam przeszkód, by moje dziecko nosiło imię takiej osoby.
Imię "Robert" oznacza w wolnym tłumaczeniu "
ten, który żyje w chwale" lub "
ten, który jaśnieje w ciemności". Przyznam, że znaczenie imienia jest dla mnie bardzo ważne. Kilka lat temu duże wrażenie zrobiła na mnie konferencja o. Adama Szustaka OP, w której mówił on o znaczeniu swojego imienia i o tym, jak wpłynęło ono na jego życie. Zapragnęłam wtedy nadać mojemu dziecku (którego wówczas jeszcze się nawet nie spodziewałam) imię, które będzie miało piękne i wartościowe znaczenie.
No i na koniec... muszę się przyznać, że tak ostatecznie zainspirowała mnie Lady Gaga i piosenka "
Alejandro" :) Choć moje uczucia w stosunku do tego utworu są co najmniej mieszane (wolę "
Don't turn around" w wykonaniu Ace of Base!), a teledysku nawet za bardzo nie jestem w stanie obejrzeć w całości, jednak motyw wykorzystanych w tej piosence imion ogromnie mi się podoba. Imię
Alejandro, czyli Alexander odpadało na dzień dobry - to imię nosi chłopczyk w najbliższej rodzinie :) Dwóch Alexów przy jednym stole - no nie, tak się nie robi. Imię
Fernando, czyli Ferdynand też nie było brane pod uwagę - dla mnie Ferdynand to albo Wspaniały, albo Kiepski, i żadne z tych skojarzeń mi nie odpowiada :) Zostawało
Roberto, czyli właśnie Robert :)
|
Źródło: Youtube |
Po pierwszym zaskoczeniu, że jednak nie dziewczynka i po odrzuceniu kilku opcji, które nie podobały się przynajmniej jednemu z nas, decyzja o wyborze imienia Robert zapadła względnie szybko :)
Za drugim razem było trudniej.
O matko, już widzę, że ten tekst będzie długi...
Początkowo wydawało się, że wybór imienia jest dla nas oczywisty. Imię dla dziewczynki wybraliśmy jednogłośnie i bez wahania - miała być Magdalena. Powiedzmy, że dość analogicznie do Roberta :) Magda to po prostu imię pierwszej dziewczyny mojego męża. Przy okazji, jest to bardzo ładne imię, łatwo się zdrabnia, brzmi dobrze z nazwiskiem, raczej nie sprawia problemów obcokrajowcom - czyli dokładnie to, o co nam chodziło.
Imię dla chłopca? Mieliśmy wstępnie wybrane. Na zasadzie: "to będzie dziewczynka i będzie miała na imię Magdalena, a gdyby jednak jakimś cudem okazało się, że będzie chłopiec, to będzie miał na imię... " :)
Po czym okazało się, że mimo zupełnie innych objawów w ciąży i mimo tego, że na USG I trymestru dziecko wyglądało na dziewczynkę, z całą pewnością jest jednak chłopcem :) I dopiero wtedy - gdy już wiedzieliśmy, że Magdalena odpada - ogarnęły nas wątpliwości odnośnie imienia. Czy na pewno takie, o jakim myśleliśmy? Może jednak inne? Wybór imienia Roberta był w końcu tak dobrze przemyślany i przemawiało za nim tyle różnych argumentów, a teraz mieliśmy w zasadzie tylko jeden mocny argument: "bo ładne".
Zaczęliśmy więc się wahać, szukać, myśleć, kombinować... I odrzucać kolejne opcje.
"A jest jakieś imię, które Ci się podoba?".
Muszę się teraz przyznać do małego niedopowiedzenia. Tak jak pisałam, zazwyczaj tłumaczę wszystkim, że wybrane przez nas imię to jedyne, które podobało się nam obojgu. Jest to prawda, ale niepełna. W rzeczywistości wygląda to tak, że wybieramy jedno z bardzo, bardzo wąskiej listy imion, które jest w stanie zaakceptować mój mąż :)
Dwukrotnie przerobiliśmy wszystkie typowe i mniej typowe pułapki czyhające na osoby, które szukają imienia dla dziecka. Skojarzenia, przekręcanie imion, wymyślanie hipotetycznych przezwisk i powodów, dla których dziecko znienawidzi nas za nadanie takiego imienia... Starą prawdę, że "
nie masz pojęcia, ilu osób nie lubisz, dopóki nie przyjdzie Ci szukać imienia dla dziecka"... Generalnie wyglądało to tak, że ja wychodziłam z kolejnymi propozycjami, a mój mąż znajdował powód, dlaczego to imię odpada.
Jeśli odnieśliście wrażenie, że w wyborze imienia dla Roberta skupiłam się głównie na moich skojarzeniach i na tym, co mnie się podoba, bądźcie łaskawi to teraz zrozumieć :)
"- Mateusz?
- Wajchę przełóż! Adam, już przekładam!
- Łukasz?
- Czego szukasz?
- Krystian?
- Krystian Andersen? Ten od smutnych baśni, w których zawsze ktoś umiera? Źle mi się kojarzy.
- Przemysław?
- Nie, żadnych -sławów!
- Mariusz?
- Nie... Nie podoba mi się."
I tak w nieskończoność! Wreszcie faktycznie zapytałam, czy jest w stanie zaproponować jakieś imię, które mu się podoba. Nie był w stanie :)
Jakie imiona odrzucaliśmy?
Imiona rymujące się z nazwiskiem.
Wiadomo, te odrzucaliśmy w ciemno. Przy czym okazało się, że dla mojego męża problematyczne są nie tylko imiona takie jak Tymoteusz czy Szymon, ale też Jacek, Marek i w ogóle imiona, które zdrabnia się za pomocą końcówki -ek.
Imiona bardzo popularne oraz "obciachowe".
Tu chyba nie muszę nic tłumaczyć. Odpadły zarówno spolszczone wersje angielskich imion, jak i wracające ostatnio z wielką mocą imiona staropolskie. Co do imion "obciachowych" - uważam to za głupotę, że zupełnie normalne imię z jakichś powodów staje się nagle synonimem obciachu, jednak wolę nie musieć tłumaczyć nikomu, dlaczego nadałam takie imię dziecku.
Imiona bardzo rzadkie, oryginalne, egzotyczne.
Jedno słowo - nazwisko. Od początku było dla nas jasne, że nasze dziecko nie może mieć bardzo nietypowego imienia, bo w połączeniu z nazwiskiem stworzy ono ryzykowny zestaw.
Imiona osób, których nie lubimy.
My raczej lubimy ludzi :) Ale takie na przykład imię mojego byłego partnera odpadło bez dyskusji, choć obiektywnie jest to bardzo piękne imię męskie.
Imiona, które wywołują silne i w związku z tym kłopotliwe skojarzenia.
Czyli na przykład wspomniany Ferdynand. Albo Mikołaj. Kilka osób sugerowało mi, że to bardzo ładne imię, na co ja zawsze odpowiadałam niezmiennie - dla mnie Mikołaj to w ogóle nie jest imię, tylko taki Święty z brodą :) Pozdrawiam wszystkich Mikołajów i wszystkich rodziców Mikołajów, nie gniewajcie się, proszę, to tylko moje odczucia!
Imiona, których znaczenie do mnie nie przemówiło.
Przyznaję, tu raczej ja podeszłam bardziej krytycznie. Odrzuciłam np. imię Filip. Konie to bardzo zacne zwierzęta i dobrze jest je kochać, jednak niekoniecznie chciałam, by właśnie taka wiadomość była zapisana w imieniu mojego synka.
Odpadło też imię Emil - to znaczy "
ten, który rywalizuje". Nasz syn z pewnością będzie z kimś rywalizował, pewnie nawet ze starszym bratem, ale niekoniecznie musi mieć do tego dodatkową motywację w postaci imienia :)
"Miłosz, czekaj!"
Imię Miłosz było jednym z mocniejszych kandydatów nawet za pierwszym razem. To znaczy, było takie dla mnie - mój mąż oczywiście nie był do niego przekonany. Ta opcja odpadła jednak natychmiast, gdy pewnego dnia usłyszeliśmy na parkingu, jak jedna mama woła swojego synka: "Miłosz, czekaj" - co brzmiało zupełnie jak "Miło szczekaj!"...
Wizja kulturalnego, uprzejmie szczekającego psa już nas nie opuściła :)
Imiona osób, które lubimy.
To było najtrudniejsze.
Jednym z kilku imion, które najdłużej braliśmy pod uwagę, było imię Marcin. Wydaje mi się, że to była opcja, do której mój mąż był najbardziej przekonany. Ładne imię. Niezbyt częste i zarazem niezbyt oryginalne. Nie rymuje się ani nie kojarzy z niczym. Da się je zdrobnić. Obcokrajowcy sobie z nim poradzą, pewnie będą mówić "Martin". Jak na razie same zalety. Mało tego! Marcin to imię jednej z najbliższych nam osób, naszego najlepszego przyjaciela, w zasadzie już członka rodziny.
I właśnie dlatego jednak się nie zdecydowaliśmy.
Wydaje mi się, że to zawsze byłby problem. "Marcin! Ale który?"... "Nie mówię o Tobie, tylko o wujku Marcinie"... Wiem, że można sobie z tym poradzić. Nadawać pseudonimy, różne zdrobnienia... Ale po co sobie radzić, skoro można po prostu nie doprowadzać do tego, by problem się pojawił?
Poza tym wyobraziłam sobie, że Robertowi mogłoby być przykro, że to jego brat dostał imię po wujku, a nie on. Długo się wahaliśmy, ale ostatecznie imię Marcin odpadło.
Innym mocnym typem było imię Artur. Robert i Artur, jakie to piękne połączenie! Tak mnie zachwyciło, że byłam nawet gotowa machnąć ręką na niezbyt ambitne znaczenie imienia Artur - mniej więcej "piękny niedźwiedź".
O odrzuceniu tej opcji przesądził jednak fakt, że mamy kolegę Artura. I w sumie mamy z tym kolegą dość skomplikowaną relację. Wydaje mi się, że dziwnie odebrałby fakt, że nasz synek miałby nosić jego imię. Może uznałby, że mam jakąś obsesję na jego punkcie czy coś w tym stylu... Może to głupie, ale naprawdę nie chciałam doprowadzać do takiej sytuacji.
Po przemyśleniu tych wszystkich opcji i odrzuceniu szeregu innych imion, które po prostu, najzwyczajniej w świecie jakoś nam nie brzmiały - okazało się, że nasz pierwszy wybór jest jednak tym najlepszym i najwyraźniej jedynym. Może dało się myśleć nad tym dłużej... W końcu rodzę dopiero za dwa miesiące. Chcieliśmy jednak móc już mówić do naszego młodszego synka po imieniu.
Michał.
To zawsze było w moim odczuciu jedno z ładniejszych imion męskich. Gdybym miała wymienić kilka takich najładniejszych, byłoby pewnie w pierwszej piątce - razem z imionami Robert i Andrzej :)
Imię Michał nie wywołuje żadnych złych skojarzeń (no dobra, wiem, że Michał popychał i się skichał... Ale to nas nie zniechęciło!), daje się łatwo zdrobnić. Dla obcokrajowców może być nieco trudniejsze niż imię Robert, ale też można sobie z tym poradzić - mówić np. Michael, Michel, od biedy nawet Mike czy Mick :)
Dodatkowy argument za imieniem Michał - podobnie jak Robert, jest to imię znakomitego polskiego piłkarza. W czasie, gdy nadawaliśmy imię starszemu synkowi, nasza drużyna narodowa cieszyła się nieco lepszą opinią niż obecnie. Dużo osób się wtedy zachwycało, że mały będzie miał takie samo imię jak Lewandowski :) Będziemy mieć zatem małego "Lewego" i małego Pazdana. Wiadomo, że to nie jest najważniejszy argument - ale chłopcy pewnie się ucieszą, jak będą starsi i odkryją to powiązanie.
A drugie imię?
Andrzej. Tak samo, jak ma Robert - po tacie.
Byłoby inaczej, gdybyśmy od początku wiedzieli, że będzie dwóch chłopców. Ale kto to przewidzi? My na pewno nie przewidywaliśmy. Robert miał początkowo odziedziczyć drugie imię po jednym z dziadków. I właściwie w ostatniej chwili pojawiła się wątpliwość: a czy drugiemu dziadkowi nie będzie przykro?
Skoro już jeden z chłopców otrzymał drugie imię po ojcu, nie wyobrażam sobie, żeby młodszy miał dostać inne. Czy na pewno zdołalibyśmy mu to wytłumaczyć? Czy nie czułby się przez to gorszy, mniej kochany? Bardzo przemówił mi do wyobraźni motyw z filmu "
Gattaca" - słabszy z synów, któremu wróżono krótkie życie, nie zasłużył na imię po ojcu. Otrzymał je młodszy, silniejszy syn.
|
Źródło: Youtube
|
Jeśli jakimś cudem zdarzy nam się, że będziemy mieć jeszcze jednego, trzeciego synka, on również otrzyma drugie imię po tacie :) Nad pierwszym nawet nie mam siły się zastanawiać...
I tak nigdy nie wiadomo, czy dziecko polubi swoje imię.
Ja sama długo nie lubiłam mojego imienia. Oznajmiałam rodzicom na przykład: "Od dzisiaj mówcie na mnie Asia!" :) Planowałam, że zmienię imię, jak będę dorosła. Potem mi przeszło, uczyłam się lubić moje imię, szukałam znośnych zdrobnień, próbowałam znaleźć w nim jakieś zalety. Bywa i tak.
Może się okazać, że tak starannie wybierane przez nas imiona nie spodobają się naszym synkom. Liczę się z tym. Myślę jednak, że sobie z tym poradzą - może wymyślą sobie jakieś pseudonimy? Będziemy wtedy używać pseudonimów, a co! :)