Jakoś dużo w tym roku na blogu moich prywatnych spraw, mam
nadzieję, że Was to nie odstraszy. Zapewniam, że zamierzam pisać również teksty
o szerszej tematyce, pomocne i przydatne, takie jak mój poprzedni tekst. Natomiast
dzisiaj będzie o mnie.
Może to po prostu ten początek roku jest dla mnie taki
specyficzny. W styczniu, lutym i marcu jest dużo ważnych dla mnie dat. I tak na
przykład, za miesiąc są moje urodziny, a za nieco ponad dwa tygodnie – moje imieniny.
Z tej okazji właśnie umieszczam tutaj dzisiejszą listę
życzeń ;) W razie gdyby ktoś zamierzał obdarować mnie z okazji któregoś z tych zbliżających
się dni, a nie miał pomysłu na prezent, może skorzystać z mojej listy. I ma
jeszcze sporo czasu, żeby zdobyć którąś z tych rzeczy ;)
Oczywiście nie wymagam od nikogo,
żeby koniecznie dawał mi prezent i że w dodatku ten prezent musi być na pewno
jedną z rzeczy z tej listy. Po prostu, jeśli ktoś szuka inspiracji, albo jeśli
kogoś najzwyczajniej w świecie ciekawi, co ja lubię – w tym tekście znajdzie
odpowiedź.
Wiecie, ciągną się za mną chyba
jeszcze od dzieciństwa pewne słowa, które usłyszałam, i choć nie były
adresowane do mnie, to jednak wzięłam je do serca. Brzmiało to tak: „Jeśli się
kogoś kocha, to zawsze się wie, co mu dać w prezencie”.
Kochani, to nieprawda! Jeśli też
uwierzyliście w coś równie niesprawiedliwego i żyjecie teraz pod presją, że
zawsze, w każdej sytuacji i niezależnie od okoliczności musicie umieć znaleźć idealny
prezent – uspokójcie się, odetchnijcie i poczytajcie, co mam Wam do powiedzenia. Istnieje mnóstwo powodów, dla których możecie mieć kłopot ze znalezieniem dobrego prezentu dla ukochanej osoby. Przede wszystkim, może nie spędzacie już z tą osobą tyle czasu co kiedyś i nie jesteście do końca na
bieżąco z jej potrzebami i marzeniami. Może zaplanowaliście sobie idealny
prezent dla tej osoby, ale z jakichś powodów nie możecie zdobyć tej konkretnej
rzeczy i musicie szukać czegoś zamiast. Może wiecie, co ta osoba chciałaby mieć,
ale nie wypada dawać jej tego w prezencie (czyli na przykład jakieś
wyszczuplające akcesoria i zabiegi, no trochę niezręcznie by było) ;) Może Wasza
osobista sytuacja zmusza Was do tego, żeby szukać prezentu w ostatniej chwili,
w najbliższym sklepie i możliwie niedrogiego. Przecież różnie się układa w
życiu.
Zatem, nie przedłużając: lista
rzeczy, które sprawiłyby mi radość.
1. "Thorgal. Wyprawa do krainy cieni".
To jest biały
kruk, jakich mało. Delikatnie mówiąc, trudny do zdobycia. Nakład wyczerpany,
nie ma planów dodruku. Książka nie odniosła właściwie żadnego sukcesu, co mnie
ani trochę nie zniechęca. Może nawet nie jest dobra literacko, ja i tak chcę ją mieć. Uwierzcie mi, że ja wyśniłam tę książkę, zanim jej autorce przyszło do
głowy, że mogłaby ją napisać. To jest książkowa wersja mojego najulubieńszego
komiksu. Nie ocenia się wartości literackiej takich publikacji.
Zaznaczam, że
chodzi o drugą część ("Wyprawa do krainy cieni"), nie o pierwszą ("Dziecko z gwiazd"). Pierwszą mam. I nie potrzebuję
dodatkowego egzemplarza.
2. Podgrzewacz
do butelek.
No serio :D Przygotowuję się do odstawiania Roberta od piersi. Podgrzewacz nie jest konieczny, ale sporo ułatwi. Ogólnie nie mam jakiegoś problemu z tym, jeśli prezenty dla mnie będą prezentami dla mamy Roberta. Właściwie większość moich potrzeb wiąże się właśnie z nim.
3. Czerwona sukienka.
Jedni kolekcjonują buty, inni zdjęcia, jeszcze inni znaczki pocztowe. Ja podjęłam się kiedyś próby policzenia, ile mam w szafie czerwonych sukienek. Naliczyłam dziesięć czerwonych i chyba z pięć albo sześć czerwonawych, czyli np. bordo, malinową, pomarańczową, fuksję. I jedną brązową, którą kupiłam zamiast czerwonej, bo wtedy się jeszcze przejmowałam, że ktoś pomyśli, że mam obsesję. Czy obsesja na punkcie sukienek jest czymś złym? Dobrze wyglądam w tym kolorze, nie wydaję na nie fortuny, bo kupuję je przeważnie na wyprzedażach albo w sklepach z tanią odzieżą. Mimo iż mam ich aż tyle, wcale nie czuję, żeby było ich za dużo. Na pewno przyda mi się jeszcze jedna, ewentualnie pięć.
4. Książka kucharska z przepisami na eliksiry miłosne ;)
Z ręką na sercu przyznaję, że choć uwielbiam gotować, nie korzystam z książek kucharskich. Mam w domu ze dwie, ale kiedy chcę przygotować coś pysznego, przeważnie szukam inspiracji w Internecie albo wymyślam przepis sama. Mimo to jestem przekonana, że korzystałabym z takiej książki kucharskiej i wypróbowałabym każdy jeden przepis, choć zapewne zinterpretowałabym je po swojemu, bo ja jednak robię w kuchni wszystko po swojemu.
Mnie po prostu fascynuje sama idea oddziaływania na sferę miłosną za pomocą kulinariów. I śpieszę zapewnić: nie, nie oznacza to, że mój mąż potrzebuje jakiejkolwiek pomocy w tym zakresie. On po prostu lubi to, co ja gotuję, a ja lubię gotować dla niego. Dla siebie oczywiście też :)
5. Nietypowe karty do gry.
Karty do gry to jedna z rzeczy, które lubię i które nigdy mi się nie nudzą. Chociaż na co dzień nie mam zbyt wiele czasu na rozrywki, lubię od czasu do czasu zagrać w remika czy w makao lub po prostu ułożyć pasjansa. Nigdy nie miałam jakiejś sporej kolekcji kart, nie zależy mi też na tym, żeby takową mieć (co bym z nimi wszystkimi robiła?). Ale ucieszyłyby mnie np. karty z postaciami historycznymi zamiast królów, dam i waletów. Albo - widziałam kiedyś karty z przepisami kulinarnymi (jednak te przepisy jakoś mnie kuszą). Na pewno ucieszyłabym się z nietypowych kart do gry. W ogóle gry różnego rodzaju, planszówki, karty to jest jeden z fajniejszych pomysłów na prezent.
6. Słodycze.
Dla niektórych tzw. bezpiecznym prezentem, który zawsze sprawi im radość, jest butelka dobrego wina. Dla mnie, osoby pijącej alkohol od wielkiego dzwonu, o wiele lepszym bezpiecznym prezentem są słodycze. Najlepiej takie, których sama sobie nie kupię w supermarkecie. Czyli np. te z różnego rodzaju Kuchni Świata, Smaków Świata, czy jak to tam się jeszcze nazywa. Albo słodycze zrobione przez kogoś własnoręcznie. To chyba jeden z możliwie najmilszych prezentów: coś pysznego i zrobionego specjalnie dla mnie.
Nie lubię rodzynek, nie przepadam za słodyczami z alkoholem (bo alkoholu prawie nie piję), poza tym lubię praktycznie wszystko.
7. Współpraca.
Chyba najbardziej niezręcznie jest mi pisać właśnie o prezentach tego typu, ale nie ukrywam, że taki byłby dla mnie najmilszy.
Jeśli robisz ciekawe, artystyczne rzeczy, znasz mnie i wiesz, co mnie interesuje - pewnie wiesz, jaki prezent od Ciebie sprawiłby mi największą radość. Oczywiście nie masz najmniejszego obowiązku, by robić taki prezent dla mnie. Po prostu moje urodziny mogłyby być fajną okazją i pretekstem do tego, żeby podziałać wspólnie.
Przyznacie, że wybór jest spory, a oczekiwania niezbyt wygórowane :) (może poza ostatnim punktem). Ciekawi mnie bardzo, jak wyglądałaby lista Waszych wymarzonych prezentów? A czego nie chcielibyście dostać?