poniedziałek, 4 lutego 2019

Jak wybieraliśmy chrzestnych dla naszych dzieci?


Znacie już historię nadawania imion naszym synkom. Niedługo później musieliśmy podjąć kolejną trudną decyzję - kto zostanie ojcem chrzestnym i matką chrzestną? Podobnie jak w przypadku imienia, za pierwszym razem poszło nam dużo łatwiej...

Trudno o bardziej aktualny temat - dokładnie wczoraj zaproponowaliśmy przyjaciółce, żeby dołączyła do naszej coraz większej rodziny jako matka chrzestna Michała :) Zgodziła się z wielką radością!

Dlaczego wybór chrzestnych jest dla nas taką trudną i ważną decyzją? Postaram się przybliżyć Wam, jak wygląda nasze podejście do tej kwestii. 

Poszerzamy krąg bliskich osób.


O ile przy wybieraniu imion to ja miałam za każdym razem zauważalnie więcej do powiedzenia, w przypadku decyzji o chrzestnych ochoczo przyjęłam punkt widzenia mojego męża. Bardzo przemówiła do mnie jego koncepcja, żeby nie szukać chrzestnych w rodzinie, ale żeby zaprosić do naszej rodziny kolejne osoby. Konsekwentnie szukamy chrzestnych wśród przyjaciół i znajomych.

Poza innymi zaletami, takie podejście było dla nas najbardziej praktyczne. Każde z nas ma jedną siostrę. Jak mieliśmy wybrać, która z nich bardziej się nadaje na matkę chrzestną Roberta? Jak uhonorować jedną i nie pokrzywdzić drugiej? Przecież nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy, że będziemy mieć dwóch synów. Zamiast dokonywać przykrego wyboru między dwiema siostrami, zaprosiliśmy do naszej rodziny trzecią, a teraz już i czwartą :)

Z perspektywy czasu - choć niby minęły dopiero dwa lata - myślę, że to była dobra decyzja. Jak pisałam już nieraz, straciłam kontakt z wieloma ważnymi dla mnie osobami. A chrzestni Roberta przez cały czas są obecni w naszym życiu. Czuję, że będą już z nami na zawsze. Łączy nas coś bardzo, bardzo ważnego.

Oprócz "rodzonych" cioć i wujków Robert zawsze będzie miał Wujka M. i Ciocię M. :) Teraz pora, by i Michał zyskał swojego nowego wujka i nową ciocię.

Wymagania?


Nie powiedziałabym, że oczekujemy dużo, jednak już nieraz okazało się, że to jest... za dużo. Chcemy, żeby to była bliska nam wierząca osoba. Nie może być inaczej, no bez przesady. Bardzo cenimy i szanujemy naszych niewierzących znajomych, jednak chrzest to jest chrzest. Wydarzenie kościelne, religijne. Nakładające pewne obowiązki na osobę chrzestnego. Jak mielibyśmy oczekiwać ich wypełniania od kogoś, kto w ogóle w to nie wierzy?

Rzeczywistość wygląda niestety tak, że, co tu się czarować, za dużo tych bliskich osób w ogóle nie mamy, a już bliskich i przy tym wierzących - nawet bardzo mało. Musieliśmy liczyć się z tym, że będziemy wybierać z bardzo wąskiego grona. Nie zrozumcie mnie źle. Znamy i bardzo lubimy wiele osób, jednak ile spośród nich możemy z czystym sumieniem nazwać przyjaciółmi? Ilu spośród nich ufamy na tyle, by powierzyć im opiekę nad naszymi dziećmi? Większość to tak naprawdę dobrzy znajomi, z którymi dzielimy wspólne zainteresowania.

Nie wszyscy chcieli.


Dwukrotnie trafiliśmy, że się tak wyrażę, kulą w płot. Jeden znajomy - porządny, religijny chórzysta - na naszą delikatną sugestię, że myślimy o nim w tym kontekście,  zareagował dość gwałtownym sprzeciwem. "No co Wy, weźcie kogoś z rodziny! Weźcie kogoś młodszego!" - a potem aż do porodu nie zainteresował się potencjalnym chrześniakiem w ogóle... Inny kolega po usłyszeniu naszej dość przedwczesnej i bardzo pochopnej propozycji stwierdził, że się zastanowi, po czym tematu już nigdy nie podjął, za to skutecznie doprowadził do tego, że my się zastanawiać przestaliśmy. Wiecie, odkryłam chyba niezawodny sposób, jak zrazić do siebie ludzi - zasugeruj, że myślisz o nim jako o potencjalnym chrzestnym swojego dziecka!

Tak po cichu marzy mi się, że przyszły chrzestny Michała zareaguje na naszą propozycję tak, jak Wujek M. - szczerym wzruszeniem... Oczywiście, Wujek M. jest tylko jeden i niepowtarzalny. Ale przecież znamy dużo porządnych, wartościowych facetów. Na pewno gdzieś tam jest wśród nich chrzestny dla Michała.

Nie wszyscy mogli.


Przyszły chrzestny lub chrzestna musi, jak pewnie Wam wiadomo, otrzymać papierek od księdza ze swojej parafii, papierek potwierdzający przekonanie księdza, że ów parafianin godzien jest zaszczytów i obowiązków rodzica chrzestnego. Nie każda z bliskich nam osób otrzymała taki papierek. Prawdopodobnie przyczyną był fakt, że chodziło o osobę rozwiedzioną - choć warto wiedzieć, że rozwód nie jest formalną przeszkodą, by zostać rodzicem chrzestnym

Kogo więc zaprosiliśmy do naszej rodziny?

Wujek M.



Chrzestny Roberta, nasz absolutnie najlepszy i najbliższy przyjaciel. Nasza wieloletnia relacja jest pełna wzlotów i upadków, ale chyba ostatecznie niezniszczalna. Jeden z największych wrażliwców, jakich znam. Próbowaliśmy wyobrazić sobie kogoś innego w roli chrzestnego Roberta, ale za każdym razem mieliśmy jakieś takie uczucie że nie no, tak się nie da, to musi być M. :)

Ciocia M.


Chrzestna Roberta, moja przyjaciółka jeszcze z czasów licealnych. Nie zapomnę nigdy tej żywiołowej radości, z jaką przyjęła naszą propozycję! Wspaniała, mądra osoba pełna pozytywnej energii. Widzimy, że traktuje swoją rolę bardzo poważnie i jesteśmy jej za to wdzięczni z całego serca.

Nowa Ciocia... M.!



Połączyła nas wspólna pasja. Tak jakoś wyszło, że w tym niełatwym pod względem relacji międzyludzkich roku 2018 M. była jedną z osób, z którymi spędziliśmy najwięcej czasu. Za każdym razem był to wspaniale spędzony czas, również dla Roberta, który uwielbia bawić się z Ciocią. Z całą pewnością M. ma fantastyczne podejście do dzieci, jej chrześniak będzie szczęściarzem :)

Choć bardzo ważne są dla nas relacje wieloletnie, taka młoda, dojrzewająca przyjaźń ma swój wyjątkowy urok.  Zdałam sobie też sprawę z tego, że M. jest pierwszą moją przyjaciółką, która jest ode mnie o dobrych kilka lat młodsza i patrzy na mnie jako na tę starszą, doświadczoną osobę, od której może się sporo nauczyć.

Jeśli chodzi o chrzestnego dla Michała - tu decyzja jeszcze nie zapadła. Wierzę jednak, że tak jak za pierwszym razem, wybierzemy właściwą osobę.

Jak to wygląda u Was? Szukacie chrzestnych w rodzinie, czy raczej poza nią?


13 komentarzy:

  1. Uważam, że nie ma znaczenia, czy chrzestni będą z rodziny czy spoza jej - grunt to dobre relacje i przekonanie, że to odpowiednia osoba:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam cie za "znalazłam skuteczny spsób, jak zrazic do siebie ludzi, zasugeruj, ze..." Cos w tym jest. Kiedy u mojego brata miało sie urodzić drugie dziecko spytałam wprost czy myślą o mnie lub moim mężu, bo musimy sie przygotować. Pomyśleli przy pierwszym i trzecim ;) Ubranko nie ma znaczenia, najbardziej spinasz sie przy pierszym, potem idzie z górki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, ciężka sprawa ;) W sumie bardzo fajnie, że zapytaliście wprost. Nas nikt o to nie pytał, przynajmniej nikt z osób, których te rozważania dotyczyły bezpośrednio. No i w sumie nawet nie wiemy, czy ktoś liczył na taką propozycję, czy kogoś nie rozczarowaliśmy...

      Usuń
  3. Czasem osoby z poza rodziny sa nam bliższe i wolimy ich wziąśc , tak jest u nas:) przyjaciele sa dla naszych córeczek a my dla nich:0 i tak non stop sie widzimy i nie trzeba specjalnej opkazji do wspólnych impez a te wyjatkowe tzn ,urodziny komunie itp, tym bardziej sa dla nas wyjatkowe;)bo otaczamy sie wspaniałymi ludzmi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest bardzo ważne, otaczać się wspaniałymi ludźmi :)

      Usuń
  4. My bardzo chcieliśmy, żeby były to osoby z rodziny. Na razie się nie zawiedliśmy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej... patrząc na te wszystkie M, chrzestny dla Michała musi być wujek M ;) nie ma innej opcji. U Antoniny też matką chrzestną jest osoba nie z rodziny i jest niezastąpiona :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej... patrząc na te wszystkie M, chrzestny dla Michała musi być wujek M ;) nie ma innej opcji. U Antoniny też matką chrzestną jest osoba nie z rodziny i jest niezastąpiona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak stwierdziliśmy :D Tylko żaden M. nie przychodzi nam do głowy...

      Usuń
  7. U nas koniecznie musi to być ktoś z najbliższej rodziny. Na szczęście oboje mamy rodzeństwo :)

    OdpowiedzUsuń